Rozdział 1

178 23 76
                                    

Życie fae w wielkim mieście stało się o wiele łatwiejsze, odkąd makijażystki odkryły rozświetlacz. Mówię absolutnie serio.

Cyfrowy dzwonek dźwięczy melodyjnie, gdy przeszklone drzwi drogerii zatrzaskują się za moimi plecami. Temperatura w pomieszczeniu jest jakieś 10 stopni niższa, niż na zewnątrz. Chwała Wiecznej Zieleni, że ludzie wpadli na taki wynalazek, jak klimatyzacja. Żyjąc bez magii, trzeba być pomysłowym.

Poprawiam torbę na ramieniu i skręcam w prawo, do alejki z kolorowymi kosmetykami. Każda szafa przywołuje mnie swoim brandingiem i zmyślnymi opakowaniami, ale nie przyszłam tu podziwiać. Gdy tylko mój wzrok natrafia na właściwy produkt, ściągam tubkę z półki i sprężystym krokiem ruszam do ekspedentki przy kasie. Kiedy mnie zauważa, szczęka opada jej odrobinę, ale szybko się otrząsa i przywołuje na twarz szeroki uśmiech. W każdym innym miejscu pasowałabym, jak wół do karety. Bycie innym w LA na szczęście nikogo już nie dziwi. Właśnie dlatego je wybrałam.

- Super, co? - wyszczerzam się i delikatnie przekręcam twarz, by promień słońca lepiej oświetlił policzek. - To najlepsza baza rozświetlająca, jakiej używałam od lat! Nigdy nie dostałam tylu komplementów!

Dziewczyna szybko sprawdza trzymany w dłoniach produkt i machinalnie pakuje go do malutkiej, papierowej torebki. Oczywiście, nigdy nie uzyska na swojej skórze takiego blasku, o jaki ja nie muszę się wcale starać. Ale kim jestem, żeby psuć jej marzenia?

- Okej, na pewno pójdzie ze mną dzisiaj do domu. - ekscytuje się. - Gotówka czy karta?

- Karta.

Terminal piszczy nieprzyjemnie i zaczyna wypluwać z siebie paragon. Dziewczyna za ladą odrywa go zręcznym ruchem i dorzuca do torebki.

- Pięknego dnia! - życzy, wręczając mi zakupy.

Tutaj każdy dzień jest piękny.

- Dzięki, wzajemnie!

Gorące powietrze otula mnie, gdy wychodzę na zalaną słońcem ulicę. Moja skóra lśni, jak obsypana brokatem. Mówiłam, że rozświetlacz ratuje fae dupę w ludzkim świecie. Teraz ten wrodzony blask magii, który przesącza się przez pory skóry, można w prosty sposób wyjaśnić balsamem albo bazą rozświetlającą. W słonecznym Los Angeles wszyscy chcą błyszczeć. W końcu niemal każdy przyjechał tutaj, żeby zostać gwiazdą. Resztki magii, które przebiły się przez Baccain razem ze mną sprawiają, że ludzie nie mogą oderwać ode mnie wzroku. Zatem gdzie, jak nie w LA, miałabym się wtopić w tłum?

Wtopić to może jednak zbyt mocne słowo. Bo w żaden sposób nie próbuję tutaj pozostać niewidoczna. Ale, jak to ludzie lubią mówić: "Najciemniej pod latarnią". Z torby na ramieniu wyławiam telefon i sprawdzam powiadomienia. Na moim profilu przybyło właśnie 1011 nowych obserwujących, 19314 polubień i kilkaset komentarzy. Jest też parę powiadomień z czatu, a w skrzynce czekają na mnie też nowe maile. Jeden z nich przykuwa moją uwagę. Otwieram wiadomość i szybko przebiegam przez nią wzrokiem.

Cześć Illy,

ogromnie się cieszę, że zdecydowałaś się na współpracę. Dzisiaj kurier powinien dostarczyć paczkę pod wskazany przez Ciebie adres. Nasze torebki będą idealnym zwieńczeniem Twoich projektów. Już nie mogę się doczekać, postów na @fashion_fairy!

Coda

Social Media Manager, BAGGU

Uśmiecham się do ekranu, a moja głowa wypełnia się tysiącem pomysłów, jak zaprezentować torebki, które już pewnie czekają na mnie na wycieraczce. Otwieram czat i w zawrotnym tempie przesuwam palcami po klawiaturze.

Książę bez korony [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz