Rozdział 42

13 3 9
                                    


- Zechcesz nam powiedzieć, skąd właściwie o tym wiesz? - Killian nie ruszył się nawet o milimetr. Choć jego postawa nie zdradza złości widzę, że knykcie dłoni pobielały mu od ściskania krawędzi drzwi. Rin przenosi ciężar ciała z jednej nogi na drugą, też wyraźnie podenerwowany.

- Mój znajomy pracuje w dziale starych manuskryptów. - wyjaśnia z ukrywanym napięciem w głosie. - Gdy zadzwonił do mnie i powiedział, że nie pamięta czemu wyszedł w środku pracy na dwugodzinną przerwę na kawę, domyśliłem się, że jakiś fae mógł mieć z tym coś wspólnego.

Cisza, która zapada po słowach Rina, jest ciężka, pełna napięcia, jakby każdy z nas czekał na odpowiedni moment, by przebić ją kolejnymi oskarżeniami lub wyjaśnieniami. Killian wciąż stoi nieruchomo, jego postawa przypomina skałę, której nie poruszy nawet najsilniejsza burza. Widzę w tej fasadzie te drobne oznaki – pobielałe knykcie, lekko drgające mięśnie szczęki – które zdradzają, że jest wściekły. Mimo to jego twarz pozostaje beznamiętna, jakby wszystko, co usłyszał, nie miało dla niego większego znaczenia.

Rin tymczasem wbija we mnie spojrzenie, jakby czekał na odpowiedź, której nie zamierzałam mu dać.

– I od razu założyłeś, że tym fae jestem ja – mówi w końcu Killian, przesuwając wzrok z Rina na mnie. Było coś w jego spojrzeniu, co kazało mi się przygotować na nadchodzącą burzę. – Myślisz, że tak po prostu ci powiem?

Rin unosi brwi, jakby nie dowierzał, że Killian próbuje to zbagatelizować. Jego ręce, wciąż schowane w kieszeniach bluzy, drgają, jakby miał ochotę zacząć nimi wymachiwać, ale powtrzymuje się. Bierze głęboki oddech, próbując się uspokoić, ale ja widzę, że wciąż walczy z rosnącą frustracją.

– Daj spokój, to przecież oczywiste – mówi Rin spokojnie, ale w jego głosie słychać stalową nutę. – Kto inny mógłby w tym momencie szukać czegokolwiek w tajnych zbiorach?

Killian milczy przez chwilę, analizując każde słowo Rina. Widzę, jak jego wzrok się wyostrza, a postawa staje się jeszcze bardziej napięta, jakby ważył wszystkie możliwości, zanim zdecyduje, co odpowiedzieć. Ja natomiast czuję, jak napięcie między nimi zaczyna przygniatać mnie do ziemi. Jest jasne, że Rin nie przyszedł tu tylko pogawędzić – szuka odpowiedzi na te same pytania, co i my.

– To wiedza, której strzeże pradawna magia Rin, nie mogę ci jej, ot tak, wyjawić. – mówi Killian, tym razem jego ton był chłodniejszy, bardziej stanowczy. – Obawiam się, że jeżeli chcesz się czegoś dowiedzieć, musisz się tam wybrać sam.

– Mam iść sam? – Rin wybuchł śmiechem, choć w jego oczach nie było ani śladu rozbawienia. – Nie zachowuj się, jak dziecko, Killian. Dobrze wiesz, że Barierowi to nasz wspólny problem, więc jeżeli cokolwiek wiesz, to ta wiedza jest tak samo ważna dla mnie, jak i dla ciebie.

Na dźwięk słowa "wspólny" Killian tężeje, a jego wszystkie mięśnie się spinają. Przesuwa ciężar ciała, odrywając się od framugi drzwi i prostuje się, spoglądając na Rina z góry. W jego oczach pojawia się cień złości, ale nie wybucha od razu. Zamiast tego czeka chwilę, jakby ważył, co powinien powiedzieć.

– Wspólny problem, tak? – zapytał w końcu Killian, jego głos był teraz lodowaty. – A gdzie była ta wspólnota, kiedy wyrzuciłeś Illwhyrin ze spotkania, co? – W jego słowach jest coś niemal złowieszczego, groźba, która unosi się w powietrzu. – Jasno dałeś jej do zrozumienia, że nie należy do waszej wspólnoty. A skoro nie ma tam miejsca dla niej, to dla mnie też nie. Więc daruj sobie te gadki o "wspólnym rozwiązywaniu problemów".

Słowa Killiana uderzają w Rina jak cios. Przez moment widzę, jak jego twarz sztywnieje, a złość przepełnia jego oczy. Jego ręce znów drżą w kieszeniach, ale teraz nie jest w stanie tego ukryć. Choć stara się trzymać fason, jego kontrolowana maska powoli zaczyna się kruszyć. Przełyka głośno ślinę, jakby próbując opanować rosnące w nim emocje.

Książę bez korony [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz