Morgren znika w spiżarni, a jej kroki odbijają się echem wśród półek zastawionych słojami i workami z zapasami. Słyszę, jak mamrocze coś pod nosem, przesuwając jakieś pudła. Po chwili wraca, niosąc w ramionach dwa starannie złożone komplety ubrań. Są to proste, szare stroje służby pałacowej – suknie z grubego, praktycznego materiału dla kobiet i spodnie z koszulą dla mężczyzn. Na piersi każdego stroju widnieje herb księżnej – złoty feniks wzbijający się z płomieni, wyhaftowany precyzyjnymi ściegami.
Morgren podaje nam ubrania drżącymi dłońmi. Jej palce, popękane od lat pracy w kuchni, zaciskają się na materiale tak mocno, że aż bieleją jej knykcie. W jej oczach widzę mieszaninę strachu i determinacji.
– Za tymi drzwiami jest mała spiżarnia – wskazuje głową niewielkie, dębowe drzwi w rogu kuchni, częściowo zasłonięte stosem worków z mąką. – To pomieszczenie na zapasy, ale teraz jest prawie puste. Możecie się tam przebrać – dodaje, nerwowo zerkając w stronę głównego wejścia do kuchni. – Tylko szybko, zanim ktoś was zauważy. O tej porze służba często zagląda po świeże pieczywo.
Killian przyjmuje ubrania z powagą, kiwając głową w niemym podziękowaniu. W jego ruchach widać książęce wychowanie – nawet w tak napiętej sytuacji zachowuje pewną dostojność. Podchodzę do drzwi komory i naciskam zardzewiałą klamkę. Drzwi otwierają się z cichym skrzypieniem.
Wchodzimy do ciasnego pomieszczenia, które rzeczywiście ledwo mieści nas dwoje. Ściany zastawione są pustymi obecnie półkami, a w powietrzu unosi się zapach ziół i przypraw. Zamykam za nami drzwi, starając się zrobić to jak najciszej. Przez szeroką szparę pod drzwiami sączy się słabe światło z kuchni, rzucając blade smugi na kamienną podłogę.
Z zewnątrz dobiega brzęk garnków i miarowy stukot noża o deskę – Morgren wróciła do swoich codziennych zajęć, próbując zachować pozory normalności. Słyszę jej przyciszony głos – musi rozmawiać z kimś, kto wszedł do kuchni. Serce podchodzi mi do gardła, ale dźwięki są spokojne, naturalne. Nasza obecność pozostaje niezauważona.
Moje oczy powoli przyzwyczajają się do ciemności, a dłonie zaciskają się na szorstkim materiale służbowej tuniki. Jestem świadoma każdego oddechu Killiana, stojącego tuż obok mnie w tej ciasnej przestrzeni. Jego ramię ociera się o moje, gdy próbuje znaleźć wygodniejszą pozycję w ograniczonej przestrzeni.
W półmroku zaczynam się przebierać, starając się zachować spokój, ale moje palce drżą tak mocno, że nawet najprostsze ruchy stają się wyzwaniem. Killian stoi tuż przy mnie – w ciasnej komorze nie ma miejsca na zachowanie dystansu. Czuję ciepło bijące od jego ciała, słyszę jego przyspieszony oddech, który miesza się z moim własnym. Zapach ziół unoszący się w powietrzu miesza się teraz z jego znajomą wonią – combination leśnych nut i czegoś nieuchwytnego, co zawsze kojarzyło mi się z domem.
Walczę z guzikami kurtki, ale moje palce, zwykle tak zręczne przy łuku, teraz wydają się niezgrabne i nieposłuszne. Każdy guzik staje się osobną bitwą, a świadomość jego bliskości wcale nie pomaga w koncentracji. Czuję na sobie jego spojrzenie – intensywne, choć w półmroku ledwo widzę zarys jego twarzy.
– Pomogę ci – szepcze nagle Killian, a jego głos, choć cichy, wypełnia całą przestrzeń między nami. Jego palce delikatnie odsuwają moje, muśnięcie skóry o skórę jest jak iskra przebiegająca wzdłuż kręgosłupa. Sprawnie rozpina kolejne guziki, a każdy jego dotyk, choć niewinny, sprawia, że przechodzi mnie dreszcz. Jego palce są ciepłe i pewne, kontrastujące z chłodem pomieszczenia.
Gdy ostatni guzik ustępuje, zdejmuję kurtkę powoli, zostając w cienkiej koszulce. Materiał szeleści cicho w przestrzeni między nami. Czuję, jak Killian wstrzymuje oddech – ten dźwięk jest głośniejszy niż wszystko inne w małej komorze. Cisza staje się niemal namacalna.
CZYTASZ
Książę bez korony [ZAKOŃCZONE]
FantasyCzy życie magicznej istoty może wcale nie być magiczne? Znużona życiem w Hybonie 24-letnia Illy wyrusza do Los Angeles gdzie postanawia... zostać influencerką modową. Ale życie nigdy nie może być takie proste, prawda? Pewnego dnia na jej drodze poja...