Rozdział 22

23 5 6
                                    


Killian milczy przez dłuższą chwilę, jakby zastanawiał się, jak to powiedzieć. Jego wzrok przemyka po abstrakcyjnych obrazach na ścianie galerii. Wydaje się skupiony, prawie skrupulatny, jakby nie chciał powiedzieć czegoś, co mogłoby mnie dodatkowo zaniepokoić. W końcu przerywa ciszę. 

– Zła wiadomość jest taka, że twoja złamana magia rzeczywiście może... zaburzać sposób, w jaki postrzegasz miejsca przesiąknięte magią fae w ludzkim świecie – mówi to tak spokojnie, jakby opisywał pogodę za oknem, a nie moje rozpadające się postrzeganie rzeczywistości.

– A dobra wiadomość? – pytam z nadzieją, choć wewnętrznie przygotowuję się na najgorsze.

Killian wpatruje się we mnie przez moment, marszcząc brwi w zastanowieniu, jakby naprawdę chciał coś znaleźć, ale ostatecznie wzrusza ramionami.

– Nie mam żadnej dobrej wiadomości – odpowiada w końcu, a jego ton jest niemal przepraszający.

Zatrzymuję się, patrząc na niego z niedowierzaniem, i mimo tego wszystkiego, co dzieje się wokół mnie, czuję, jak frustracja miesza się z niezamierzonym rozbawieniem.

– Umiesz pocieszyć kobietę na skraju załamania – mówię z ironią, unosząc brwi. Moje słowa są niby żartem, ale w moim wnętrzu toczy się walka z rzeczywistością, która wymyka mi się z rąk.

Killian wzdycha, a jego usta rozciągają się w krzywym uśmiechu.

– Wiesz, zawsze miałem talent do mówienia ludziom tego, czego naprawdę nie chcą usłyszeć – mówi z udawaną skromnością, choć jego oczy błyszczą z rozbawienia.

– Naprawdę? Nie zauważyłam – odpowiadam, udając oburzenie. – Może to dlatego, że mój świat właśnie się rozpada, a ja widzę wszystko w odcieniach szarości.

– Brawo! - w głosie Killiana pobrzmiewa nuta uznania. - Wreszcie widzisz go takim, jakim rzeczywiście jest.

Zaciskam zęby, czując, jak napięcie rozchodzi się po całym ciele, drgając nieprzyjemnie w moich dłoniach, ramionach, aż po kark. Próbuję zapanować nad kłębiącymi się we mnie emocjami, ale to jak próba zatrzymania sztormu gołymi rękami. Fala niepokoju, frustracji i strachu zderza się ze mną, a ja ledwo mogę złapać oddech.

Kiedy ostatnio wszystko było normalne? Kiedy ostatnio czułam się naprawdę spokojna? Moje myśli przeskakują wstecz, desperacko szukając jakiegoś wspomnienia – dnia, momentu, w którym świat wydawał się mniej skomplikowany, mniej złamany. Ale nic. Im bardziej próbuję coś sobie przypomnieć, tym bardziej wspomnienia wymykają mi się z rąk, jak piasek przesypujący się między palcami. Jakby spokój był teraz czymś odległym, nierzeczywistym. Czy kiedykolwiek go czułam, czy to też była tylko iluzja?

– Naprawdę, Killian, chociaż raz mógłbyś spróbować mnie pocieszyć, a nie dobijać mnie jeszcze bardziej. – rzucam z pretensją w głosie.

– Nie widzę problemu, Illwhyrin, mogę kłamać. – mówi, zbliżając się o krok. Puls mimowolnie mi przyspiesza. Jego twarz przybiera poważny wyraz, ale oczy wciąż błyszczą z rozbawienia. – Mogę powiedzieć coś w stylu: "Problem nie jest tak duży, jak ci się wydaje. Poradzimy sobie!." Ale jestem realistą, więc oszczędzę Ci pustych frazesów.

Kręcę głową, ale nie mogę powstrzymać wkradającego się na moje usta uśmiechu. Jestem rozczarowana, ale wewnętrznie czuję ulgę, że pomimo tego całego chaosu, Killian wciąż potrafi mnie rozbawić. Może nie ma dobrej wiadomości, ale w tym momencie jego obecność i żarty są wszystkim, co mam.

***

Oczy mnie pieką od gapienia się w ekran telefonu, ale nie potrafię od niego oderwać wzroku. Pierwszy raz odkąd Killian wywrócił moje życie o 180⁰ sprawdzam swoje media społecznościowe. Przepadam, jak kamień w wodę. Jak wszystko, co w jej polu grawitacyjnym w czarnej dziurze. Nie mogę przestać czytać komentarzy, wzmianek pod postami i wiadomości prywatnych. Jest tam tyle słów wsparcia, tyle dobroci, że znowu czuję ten okropny ucisk w sercu.

Illy, tęsknimy za Tobą.

Jesteśmy tutaj, gdy postanowisz, że to właściwy czas na powrót.

Dbaj o siebie, jedz zdrowo i pamiętaj, żeby się nawadniać.

Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej. Przesyłam uściski!

Wszyscy ci ludzie byli ze mną, gdy najbardziej ich potrzebowałam. Byli radością w każdym dniu. Sprawdzanie wiadomości i komentarzy rozpoczynało mój dzień i każdy dzień się tak samo kończył. Kochałam tę rutynę z całego serca. A teraz mi jej brakuje. To była taka prosta, powtarzalna czynność, która nadawała jakiś porządek moim dniom.

Przewijam w dół, zagłębiając się w posty sprzed miesięcy. Każde zdjęcie przypomina mi, kim byłam. Ubrania, które szyłam — wyraz mnie samej, mojej wolności i kreatywności. Były unikalne, niepowtarzalne. Każda stylizacja miała swoją historię. Pamiętam dokładnie, jak czułam się w tamtych chwilach, pozując do zdjęć. Te chwile, kiedy życie wydawało się proste, beztroskie, choć przecież nigdy takie nie było.

Przyjaciele — Lola, Finnie, Lester — zawsze byli częścią tych sesji. Razem planowaliśmy tła, ustawialiśmy światło, wybieraliśmy miejsca. Czasami spędzaliśmy godziny, szukając idealnego kadru. Lubiłam te przygotowania, każdy moment w ich towarzystwie był wyjątkowy. Lola zawsze śmiała się najgłośniej, Finnie robił głupie miny za aparatem, a Lester był perfekcjonistą, dbającym o każdy szczegół. Razem tworzyliśmy coś więcej niż tylko zdjęcia — tworzyliśmy wspomnienia.

Każdy post miał swoje znaczenie, swoją małą opowieść, którą chciałam podzielić się ze światem. I pod każdym pojawiały się setki komentarzy. Wsparcie, uśmiechy, czasem pytania o szczegóły, prośby o rady dotyczące szycia czy stylizacji. Ludzie naprawdę byli zaangażowani. A ja czułam się częścią tej społeczności, częścią czegoś większego.

Teraz wszystko to wydaje się być wspomnieniem, ledwo uchwytnym cieniem przeszłości. Przewijam dalej, a serce zaciska się coraz mocniej. Tęsknię za tą prostotą, za tym, jak moje życie wydawało się bardziej pod kontrolą. Nie było wtedy magii, tajemnic, nie było strachu przed tym, kim jestem naprawdę. Było tylko szycie, stylizacje, zdjęcia. Była sztuka i przyjaźń. Była wolność.

Ale potem pojawił się Killian. Wszystko, co wydawało się bezpieczne, co miało jakiś sens, rozsypało się, kiedy uświadomił mi, jakie zagrożenie niesie moja magia. W świecie ludzi, moje działania — nawet te nieświadome — mogą mieć katastrofalne skutki. To, co wcześniej uważałam za niewinne — magiczne poprawki do ubrań, czy drobne przebłyski magii, które miały podkręcać stylizacje — nagle stało się niebezpieczne. Każdy niewielki przejaw mocy mógł zostać zauważony przez innych fae, którzy bez zastanowienia zaciągnęliby mnie do mojej matki.

Teraz widzę, jak byłam naiwna myśląc, że mogę być kimś innym, że mogę żyć w innym świecie, nie raniąc nikogo. Ale prawda jest taka, że moje działania mogłyby zaszkodzić nie tylko mi, ale także innym. Wielu fae żyje ukrytych w świecie ludzi. I choć nie znam żadnego z nich poza Killianem wiem, że każde z nich musiało mieć jakiś powód, by opuścić Hybon. A ja, publikując zdjęcia, używając magii dla drobnych efektów, ryzykowałam ich bezpieczeństwo.

Killian miał rację, mówiąc, że jestem lekkomyślną egoistką. Ani razu, odkąd przeszłam przez Baccain nie zastanowiłam się, co robią inni, którzy uciekli. A przecież wiedziałam, że uciekają, to właśnie wzmianka o ucieczce Killiana stała się moim motorem do zmian. Czasem naprawdę nie widzę nic, poza czubkiem własnego nosa.

Wpatruję się w ekran, a łzy pieką pod powiekami. „Jestem tutaj, gdy postanowisz, że to właściwy czas na powrót." Ale czy kiedykolwiek będzie właściwy czas? Czy mogę wrócić do tego życia, wiedząc, jak bardzo różnię się od tych ludzi, jak niebezpieczne mogłoby to być?

Przez chwilę zastanawiam się, co by było, gdybym po prostu wróciła, ignorując wszystko, co powiedział Killian. Ale wiem, że nie mogę. Nie mogę narażać ich ani siebie. Ta część mojego życia, tak beztroska i pozornie niewinna, była iluzją. Teraz widzę to wyraźniej niż kiedykolwiek.

Z ciężkim sercem przewijam na stronę ustawień. Ręce mi drżą, kiedy wybieram opcję „usuń konto". Przeczytałam to polecenie tyle razy, że mam wrażenie, jakbym miała na zawsze odciąć się od części siebie. Ale nie mam wyboru.

Klikam „potwierdź".

I to wszystko.

Książę bez korony [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz