Rozdział 5

56 13 19
                                    

- Co to kurwa znaczy, że jest dużo gorzej, niż myślałeś?! - krzyczę. Czuję, jak całe moje ciało drży, a ja nie mam nad nim żadnej władzy. Czuję, jak wzbiera we mnie furia przemieszana z paniką, jakby ta mieszanka za chwilę miała wybuchnąć i zniszczyć wszystko dookoła. Nie poznaję siebie – takiej wściekłości jeszcze nigdy nie czułam.

Killian uśmiecha się krzywo, widząc moją reakcję. To wywołuje we mnie jeszcze większy gniew. Jego opanowanie, ten pozorny spokój, jest jak płachta na byka.

- To znaczy, że pewna fae była na tyle nieostrożna, że jest teraz ścigana w ludzkim świecie. – mówi powoli, niemal złośliwie przeciągając słowa. – Brawo Illy! Nie dość, że narażasz siebie na stracenie, to jeszcze możesz przez swoją lekkomyślność zaszkodzić całej magicznej społeczności zamieszkującej ludzki świat, w tym mnie!

Serce wali mi jak szalone. Stracona? Jego słowa uderzają we mnie jak fala zimnej wody, która nagle obmywa moją wściekłość. Zaczynam analizować jego słowa, a strach powoli wkrada się w moje myśli. On chyba nie mówi poważnie... Nie mogę jednak się odezwać. Killian zbliża się do mnie, jego krok jest pewny, a spojrzenie lodowate.

- Za długo pracowałem nad budowaniem swojego życia tutaj, żeby teraz jakaś głupiutka dziewczyna mi to odebrała! – syczy, nasycając każde słowo jadem, aż robi mi się słabo. Czuć, jak narasta w nim frustracja, którą ledwo trzyma w ryzach.

- Nie jestem głupiutka, Killian! – wykrztuszam, próbując się bronić. Mój głos traci pewność, bo teraz wiem, że sytuacja jest dużo poważniejsza, niż mogłam przypuszczać. Czy rzeczywiście wpakowałam się w coś, czego nie rozumiem?

Killian staje przede mną, jego wzrok nie jest już pełen rozbawienia. Zastępuje je coś zimnego i bezwzględnego, coś, co przyprawia mnie o dreszcze.

- Uwierz mi, to najdelikatniejsze słowo, jakie przychodzi mi do głowy. – odpowiada, niemal szeptem, ale jego słowa przenikają mnie na wskroś. 

Jego głos jest jak stal, chłodny i twardy. Zastanawiam się, jakimi określeniami nazwał mnie już w swojej głowie. "Idiotka", "kretynka", "bezrefleksyjna siksa"?

– Więc co teraz? – pytam cicho, ledwo powstrzymując łzy. - Co mogę zrobić, skoro już i tak wszystko spieprzyłam?

Killian unosi brew, a na jego ustach znów pojawia się na ten sybtelny uśmiech, ale tym razem jest zimny i bezlitosny. Jak on to robi, że nawet gdy jestem na niego wściekła widzę, jak bardzo jest seksowny?

- Uwielbiam ludzi i te ich powiedzonka, wiesz. Mają jedno na każdą okazję, słowo daję.

- Co to ma wspólnego z... - próbuję, ale ucisza mnie gestem dłoni. Zaskakuje mnie, że tak łatwo mu ulegam.

- Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. - jego głos jest niewiele głośniejszy od szeptu. - Kojarzysz to powiedzenie? Oznacza to mniej więcej tyle, że to od człowieka zależy, jaki zgotuje sobie los i w jakich warunkach będzie żył.

Robi pauzę dla efektu. Kolana chcą mi odmówić posłuszeństwa, ale nie pozwalam im na to. Nie w obecności Killiana.

- Jest jeszcze jedna z mądrości, które bardzo lubię. To nie ja naważyłem tego piwa, Illwhyrin. Obawiam się, że sama będziesz musiała je wypić.

 Obawiam się, że sama będziesz musiała je wypić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Książę bez korony [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz