Pierwsze sukcesy w medytacji odnotowuję po mniej więcej tygodniu stałych praktyk. Na początku to jedynie momenty – ulotne sekundy, kiedy udaje mi się zagłębić w ciszę, kiedy chaos moich myśli ustępuje. Siedzę w tym samym miejscu co zawsze, na twardej poduszce w centrum mojego salonu, a świat za oknem przestaje mieć znaczenie. Nie słyszę już szumu samochodów, nie dociera do mnie dźwięk tykania zegara. Jest tylko cisza i ja. Moja rozbita magia, którą powoli, z ostrożnością, zaczynam czuć na nowo.
Uczucie jest dziwne. Jakbym dotykała czegoś odległego, niepewnego, ledwie dostępnego, a jednak... prawdziwego. Te fragmenty magii, które kiedyś były częścią mnie, teraz zdają się leżeć rozproszone na granicy mojej świadomości, jak rozsypane perły z naszyjnika. Mogę je wyczuć, ale jeszcze nie potrafię ich zebrać. Są tam, migoczą, ciche, drżące, ale obecne.
Pierwszy raz, gdy czuję choćby iskierkę dawnej mocy, serce bije mi szybciej. Oddech zamiera w piersi, a cisza wokół nagle wydaje się dziwnie ostra, jakby każde drgnienie powietrza mogło zburzyć ten delikatny stan. To jak dotknięcie czegoś świętego, czegoś, czego nie mogę stracić.
Z każdym kolejnym dniem te momenty stają się dłuższe. Stopniowo. Bardzo stopniowo. Nie ma spektakularnych przełomów, ale czuję, że robię postępy. Zaczynam dostrzegać różnicę pomiędzy chaosem a porządkiem w sobie. Tam, gdzie wcześniej była tylko pustka, teraz pojawiają się przebłyski energii. Fragmenty układanki, które powoli zaczynają do siebie pasować, choć jeszcze nie tworzą całości. I z tego, co pisze autor notatnika, nigdy nie stworzą.
Nigdy nie będzie pełnego uzdrowienia, ale przynajmniej będzie cokolwiek. Coś więcej niż pustka, którą czułam do tej pory. Coś, co daje mi nadzieję.
Żeby świętować sukcesy umawiam się na kawę z Lolą pod pretekstem omówienia książki, którą obie skończyłyśmy czytać w zeszłym tygodniu. Wchodzę do kawiarni i od razu dostrzegam Lolę przy stoliku w rogu. Z jej długimi, brązowymi włosami spiętymi niedbale w kucyk i bluzką w kwiaty, wygląda jak zawsze – pełna energii, z promiennym uśmiechem na twarzy. Ale gdy podchodzę, zauważam coś, co nie daje mi spokoju. Lola uśmiecha się, ale jej oczy są niespokojne, jakby myślami była gdzieś indziej. Siadam naprzeciwko niej, odkładając torbę na krzesło.
– Hej – zaczynam, zerkając na nią uważnie. – Błagam, powiedz mi, że ty też nie jesteś w stanie przestać myśleć o "Szklanym kloszu" odkąd skończyłaś go czytać.
– Trochę tak – odpowiada szybko, ale jest w tym coś mechanicznego. – To była bardzo poruszająca książka.
To dziwne. Zwykle Lola jest bardziej zaangażowana, bardziej... obecna. Teraz wydaje się jakby odgrywała rolę w jakimś przedstawieniu, a jej myśli krążyły gdzieś indziej.
– To absolutnie dołująca historia. – mówię, wciąż ją obserwując. Przekręca filiżankę kawy w dłoniach, ale nawet nie pije, tylko bawi się nią, jakby miała w tym jakąś ukrytą myśl. – Wszystko okej? Wyglądasz na jakąś rozkojarzoną.
CZYTASZ
Książę bez korony [ZAKOŃCZONE]
FantasyCzy życie magicznej istoty może wcale nie być magiczne? Znużona życiem w Hybonie 24-letnia Illy wyrusza do Los Angeles gdzie postanawia... zostać influencerką modową. Ale życie nigdy nie może być takie proste, prawda? Pewnego dnia na jej drodze poja...