Rozdział 19

25 6 2
                                    


Pochód żałobny zaczynam od Lestera. Ciasny sklepik ceramiczny na Abbot Kinney Boulevard w porze lunchu jest cichy i spokojny. Lester siedzi znudzony za kontuarem i rozwiązuje krzyżówkę. W czarnym bezrękawniku, z wytatuowaną skórą i włosami ściętymi na zapałkę stoi w opozycji do delikatnej, obłej ceramiki w żywych kolorach, która wypełnia sklep. Na chwilę zatrzymuję się z dłonią na klamce, żeby uśmiechnąć się do wspomnień. Ja, Lola i Finnie roześmiani i pochłonięci rozmową we wnętrzu malutkiego sklepu, a Lester pochłonięty lekturą albo rozwiązywaniem krzyżówek.

Naciskam klamkę i wchodzę do sklepu. Lester unosi na mnie wzrok ale nie ma mi do zaoferowania nic więcej, nic sklepikarz klientowi. Oczy pozbawione są emocji, jakby patrzył na zupełnie obcą osobę, którą widzi pierwszy raz. Żadnej ciepłej iskry, żadnego znaku, że kiedykolwiek byliśmy blisko. Wszystko się zmieniło. Wiedziałam, że tak będzie, zaakceptowałam to. Wiedziałam, że wchodzę do tego sklepu pożegnać się z kimś, kogo już nie ma.

- Hej! - witam się grzecznie, bez zbędnej zażyłości. - Za każdym razem, jak tu przychodziłam nie mogłam oderwać wzroku od tego opalizującego kubka.

Lester dokładnie wie, o którym naczyniu mówię, więc bez słowa wyciąga go ze szklanej witryny i stawia przede mną na ladzie. Obejmuję go oburącz i oglądam z każdej strony. Prosty w formie, regularny kształt z dużym, półkolistym uchem. W opalizującym szkliwie tańczą promienie słońca. Teraz jednak ten kubek jest czymś więcej – symbolem końca, swoistym trofeum, które zabiorę ze sobą, by przypominało mi o tym, co straciłam.

- Wezmę go. - oznajmiam krótko, tonem pozbawionym emocji. To już nie jest rozmowa między przyjaciółmi. To transakcja.

- Pewnie, już pakuję. – mówi Lester, wciąż obojętny, jakby nie dostrzegł ani mojego tonu, ani ukrytej w nim melancholii.

Na tym kończy się nasza rozmowa. Niecałe pięć minut później wychodzę ze starannie zapakowanym w karton z recyklingu kubkiem. Nasuwam okulary słoneczne na nos i biorę głęboki oddech, rozkoszując się ciepłem słońca na skórze.

Jeden pogrzeb z głowy. Zostały jeszcze dwa.

Podobno włosy przechowują wspomnienia, dlatego dzwonię do salonu Finniego i umawiam wizytę na koloryzację

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Podobno włosy przechowują wspomnienia, dlatego dzwonię do salonu Finniego i umawiam wizytę na koloryzację.

Srebrny dzwonek nad drzwiami wydaje się dzwonić głośniej niż kiedykolwiek, jakby ogłaszał moją obecność z przesadnym dramatyzmem. W powietrzu unosi się zapach drogich szamponów i lakieru do włosów. Kiedyś ten salon wydawał mi się bezpiecznym miejscem, przystanią, gdzie mogłam się odprężyć i porozmawiać z Finniem, zanurzyć się w jego pozytywnej energii, odciąć od świata.

Teraz to miejsce jest obce.

Finnie stoi przy jednym z foteli, starannie układając narzędzia na półce obok. Gdy mnie zauważa, jego twarz nie zmienia wyrazu – jest uprzejma, ale pozbawiona emocji, jakby widział we mnie tylko kolejną klientkę. Nie mam złudzeń: im bardziej odzyskuję kontrolę nad moją magią, tym bardziej on traci zainteresowanie mną jako osobą. Magia była mostem, który nas łączył, a teraz, kiedy próbuję być sobą, widzę, że most ten znika pod jego stopami.

Książę bez korony [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz