Rozdział 44

16 4 18
                                    


W mieszkaniu Killian od razu zaciąga mnie do kuchni i rozgląda się po niej nerwowo. Zanim zorientuję się, co się dzieje, chwyta mnie w pasie i sadza na kuchennej wyspie. Moje serce gubi rytm i przez moment mam wrażenie, że cała ta interakcja zmierza w inną stronę, ale Killian odrywa ode mnie dłonie i zaczyna przeszukiwać kuchenne szafki.

Obserwuję go w ciszy, czując jak moje policzki płoną. Dziwnie się czuję z tym, jak szybko mój umysł pobiegł w nieodpowiednim kierunku. Na szczęście Killian jest zbyt skupiony na swoich poszukiwaniach, by zauważyć moje zmieszanie.

- Mam cię! - wykrzykuje triumfalnie, sięgając do najwyższej szafki.

Wyciąga z niej starą skórzaną torbę, wyglądającą jakby pochodziła z innej epoki. Gdy ją otwiera, czuję znajomy zapach ziół i magii - charakterystyczny dla Hybonu. W środku znajduje się kilkanaście fiolek i słoiczków, każdy wypełniony substancjami o różnych kolorach i konsystencjach.

- Skąd to wszystko masz? - pytam zaskoczona, przyglądając się, jak wyciąga małą fiolkę z błękitnym płynem.

Killian patrzy na mnie ze zdziwieniem.

- Jak to skąd? Zabrałem ze sobą, kiedy... - urywa nagle i marszczy brwi. - Czekaj, ty nic nie zabrałaś ze świata fae?

Kręcę głową, obserwując jak jego oczy robią się coraz większe z niedowierzania.

- Nie miałam kiedy - wzruszam ramionami. - Wszystko potoczyło się tak szybko...

- Illwhyrin - mówi powoli, odkładając fiolkę. - Chcesz mi powiedzieć, że przeszłaś przez Baccain bez żadnych eliksirów? Bez ziół? Bez żadnych przedmiotów, które zabrałaś z domu?

- Cóż... tak?

Killian opiera się o blat i przez chwilę po prostu na mnie patrzy, jakby próbował przetworzyć tę informację.

- To... to wyjaśnia wiele rzeczy - mówi w końcu, kręcąc głową. - Na przykład to, dlaczego jesteś taka... zagubiona.

- Hej! - protestuję. - Chciałam się odciąć od Hybonu, pamiętasz?

- No tak, a to oznaczało, że nie możesz zabrać ze sobą nic, co mogłoby ci pomóc. - uśmiecha się lekko. - Fae też wymyślili parę przydatnych rzeczy. - Sięga po kolejną fiolkę, tym razem z fioletową substancją. - Te mikstury nie są tylko do leczenia ran. Pomagają także stabilizować moc, wzmacniać pewne aspekty magii, osłabiać inne...

Przyglądam się, jak sprawnie miesza zawartość dwóch fiolek w małej miseczce.

- Więc ty... planowałeś to wszystko? Swoje przejście?

Jego ruchy na moment zastygają.

- Latami - odpowiada cicho. - Nienawidziłem każdego dnia spędzonego w Firlinie i nigdy nie chciałem być królem. Odkąd dowiedziałem się, że ojciec przygotowuje mnie do objęcia tronu obmyślałem plan ucieczki, zbierałem potrzebne informacje i zapasy. Ojciec był zachwycony, gdy zacząłem się garnąć do mieszania mikstur i interesować mapami Hybonu. Całe szczęście, w ogóle się nie domyślił, po co mi to wszystko.

Mieszanina w miseczce zaczyna lekko migotać, jakby wewnątrz płynu tliły się małe iskrzące punkciki światła, delikatnie unoszące się w rytm magicznej energii. Świetliste odblaski tańczą na twarzy Killiana, uwydatniając ostre kontury jego szczęk i ciemne, skupione oczy. Z każdym kolejnym krokiem, który stawia, zbliżając się do mnie, czuję, jak powietrze w pomieszczeniu staje się cięższe, gęstsze – jakby nagle wypełniło się napięciem, elektrycznością, która wibruje tuż pod skórą.

Książę bez korony [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz