Rozdział 4

578 70 42
                                    

"Spogląda na mnie, jakby potrafił zajrzeć mi w duszę,
i nagle czuję się naga."

Budzi mnie jakiś głośny, przeciągły dźwięk. Podnoszę się do pozycji siedzącej i rozglądam, mrużąc oczy od jasnego światła. Uderza mnie świadomość, że jestem w salonie w domu Sarzyńskiego i nocne wspomnienia spadają na mnie jak zimny prysznic. Po chwili dobiega mnie syczenie. Drzwi na korytarz są otwarte, to stamtąd dochodzą te dźwięki. Czuję się podle, łupie mi w czaszce, brzuch wydaje się boleśnie wzdęty mimo że nie jadłam nic od wczorajszego poranka. Zwlekam się z legowiska, nie spędzę przecież całego dnia na sofie. Człapię lekko kulejąc w stronę korytarza i szybko docieram do mojego pokoiku. Zrzucam piżamę, ubieram luźną koszulę w kratę i szerokie dżinsy, po czym zmierzam do kuchni, gdzie wzywa mnie zapach kawy. Nie ma nic lepszego po ciężkiej nocy, niż kubek tego gorącego, boskiego napoju.

W kuchni zastaję Sarzyńskiego. Czarny golf opina lekko jego tors i ramiona, przez co mój wzrok zawisa w tym miejscu nieco zbyt długo. Chrząkam z zakłopotaniem. Po nocnej pogawędce Rafał wydaje się nieco bardziej przystępny niż na początku, więc z lekkim uśmiechem witam go krótkim "Cześć". Nie odpowiada, tylko rzuca mi zdystansowane spojrzenie, wraz z którym do mojego żołądka wpada bryła chłodnego zawodu.

— Mogę kawy? — pytam pomimo braku odzewu z jego strony, bo jak zaraz się nie napiję, to zetnie mnie z nóg. Już mi drżą jakby były z galarety.

— Czuj się jak u siebie w domu — sarka mężczyzna i popija swoją kawę.

Zerkam na lśniący, srebrno-szary ekspres do kawy. Nigdy takiego nie używałam. Ten tutaj to chyba kolbowy czy tam ciśnieniowy. Jak zwał tak zwał, ale ja tym ustrojstwem nie umiem się posługiwać. Ma mnóstwo przycisków i pokręteł. Wzdycham, bo głowa boli mnie coraz bardziej, a przed oczami robi mi się ciemno. Opieram się ręką o blat kredensu.

— A masz może mieloną? To sobie zaleję w kubku — rzucam do bufona przez ramię.

— Nie mam — odpowiada Rafał ale wstaje i podchodzi do ekspresu. — Jaką chcesz?

— Co jaką? Normalną. Zwykłą. Kawę — bąkam i unoszę wzrok. Sarzyński jest zdecydowanie zbyt blisko więc odsuwam się o krok.

— Mocną czy słabą? Kwaśną czy mniej kwaśną? — dopytuje.

— Kto lubi kwaśną kawę? Mocną, zwykłą poproszę.

— Espresso? Ristretto?

Ręce mi opadają.

— Nie... Taką normalną, na cały kubek.

— Americano?

Wzdycham i patrzę w sufit, jakbym szukała tam ratunku z niebios.

— Jejku... Ja chcę tylko zwykłą kawę w kubku, z odrobiną mleka i cukru. Nie obchodzi mnie czy z nutką gorzkiej czekolady czy tam odchodów osła marokańskiego czy innego lemura z Madagaskaru! Chce kawę! Czarną, rozwodnioną lurę do której będę mogła dodać mleko i cukier i wypić jak kakałko na dzień dobry! — wypalam, aż kręci mi się w głowie z emocji.

Rafał unosi brwi i prycha, kręcąc głową. Mogłabym przysiąc, że kącik ust lekko mu drgnął.

— To może cappuccino?

— Nie! Nie lubię! Za dużo mleka, ble. Ja chcę tylko trochę. Tak żeby tylko leciutko zabielić.

— Dobra już... Już wszystko wiem — mruczy i sięga po czarny kubek. W różowym kawa smakuje najlepiej, ale nic nie mówię. Zresztą wątpię żeby Sarzyński miał jakiekolwiek naczynie o tak mało mrocznym kolorze.

Chiaroscuro  - Age gap 🚩Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz