*Perspektywa Zayna*
Westchnąłem przeciągle patrząc z politowaniem na niezdarne pielęgniarki. Najpierw jedna, a teraz druga siłowała się z klejeniem klamki szuflady. Na litość boską ile trzeba czasu na nałożenie kleju i przytrzymanie przez chwilę dwóch części? Ja widać tym idiotkom pół godziny.
- Ja tu nie sram czasem, więc mogłaby któraś się ruszyć i w końcu pobrać mi krew?
Obydwie na mnie popatrzyły, aż w końcu młodsza się ruszyła. Wyciągnęła pojemniczek i igłę, gotowa by od razu mnie kłuć. Czy ona była chora? Czy oni wszyscy mieli coś z głowami?
- Chyba najpierw trzeba posmarować jakimś gównem. - mruknąłem.
- A no tak. - odłożyła strzykawkę na stolik i zaczęła poszukiwać płynu. A stał obok mnie. Z całą wiązanką przekleństw w głowie nalałem trochę na wacik i rozprowadziłem w zgięciu ręki. Żyła pojawiła się i po prostu sam pobrałem sobie krew. - Och. - mruknęła jedynie, kiedy podałem jej strzykawkę. Odpiąłem to dziadostwo ze swojej ręki i wstałem mierząc ją wzrokiem. Jakim kurwa cudem taka niezdara znalazła się w takim miejscu?
- Kiedy będą gotowe wyniki?
- Um... - poprawiła swojego niechlujnego koka. - Jutro przed dwunastą.
Wyszedłem z pomieszczenia. Nie miałem pojęcia po co szefowi te badania, po co wszyscy mieliśmy je robić? Co roku było to samo, a przecież od tak nie można sobie zmienić grupy krwi, czy coś. Pokręciłem jedynie głową wsiadając do samochodu przyjaciela. Nadal byłem wkurwiony na Stellę za porysowanie mi mojego własnego cacka i zepsucie kolejnych dwóch. Dać blondynce prawo jazdy.
Gdy tylko odpaliłem samochód i ruszyłem, telefon zaczął wibrować.
Stella.
Westchnąłem. Czasami miałem jej dość i zastanawiałem się po co z nią jestem. Jednak fakt, że za niedługo urodzi się moje dziecko podnosił mnie na duchu. Jednak ona nie miała go urodzić. Nawet nie umie zrobić herbaty, a co dopiero... okej. Odebrałem.
- Tak?
- Cześć, nie wiem dlaczego, ale nie mogę skontaktować się z Sabriną.
Wywróciłem oczami.
- Bo wydzwaniasz do niej co chwilę, ma cię dość i po prostu nie odbiera.
- Nieprawda. Czuję że ona coś kombinuje.
- Nie kombinuje. - gdyby jednak tak było rozpierdoliłbym ten cały jebany burdel i tego alfonsa. Nie po to czekałem osiem miesięcy z odsetkami, by teraz tak po prostu dowiedzieć, się, że nie odda nam dziecka.
- Obyś miał rację. - westchnęła. - Zrobiłam obiad, wracaj szybko.
Czyli kolejny wynalazek, którego nie da się zjeść. Czy ja dobrze zrobiłem wybierając ją na matkę mojego dziecka?
---
Następny powinien być dłuższy ;)
CZYTASZ
Anais 》Z.M✅
FanfictionPieniądze są motywacją, pieniądze są konwersacją, Ty jesteś na wakacjach, a nam płacą więc... Tak, to jest życie, które wybrałem Wystrzały w ciemności, jedno oko zamknięte I gotujemy towar jak w jednookiej kuchence Możesz przyłapać mnie całującego s...