#14

5.6K 449 9
                                    

*Perspektywa Anais*

Sprawy skomplikowały się przez te ostatnie dni, kiedy zaczęłam starać się o miejsce w gangu. Andrew, mój tymczasowy partner, którego miałam serdecznie dość czepiał się byle czego. Na początku miałam go za idiotę pod krawatem, który sam nie potrafi zawiązać sobie butów. Z taką świadomością żyłam z nim dwa lata. Nie było mi źle, miałam pieniądze i wszystko to czego pragnęłam. Nie wiedziałam czy poczuł do mnie coś przez ten czas, ale zdawało się się, że potrzebował mnie tylko na noc. Nie był przystojny, nie był nawet ładny, ale przystałam na jego propozycję o wprowadzeniu do niego. Był bogaty, a mnie potrzebne były pieniądze. Po kryjomu odkładałam na czarną godzinę, gdyby odwidziało mu się oglądanie mnie i po prostu nas wyrzucił. Nas, bo oprócz mnie był jeszcze Oscar. Od zawsze chciałam mieć dziecko, jednak kiedy tylko wygadałam się przy Andrewie on powiedział jedynie, że nic mi nie zabrania, ale ja nie mogę być w ciąży. Czyli jasno dał mi do zrozumienia, że nie zamierza czekać dziewięć miesięcy, by mnie pieprzyć. Któregoś dnia dowiedziałam się o klinice, kilka kilometrów dalej. 'Złożyłam tam zamówienie', ale sęk polegał na tym, że Andrew nie chciał nie swojego dziecka. Czyli kobieta, za którą dużo zapłaciłam nosiła dziecko moje i jego. Czekałam niecierpliwie, aż się urodzi. Zrobiłam nawet kalendarzyk i wykreślałam dni jak małolata. Kupowałam ubranka i wszystkie te inne akcesoria. Moje oszczędności lekko zmalały, ale nie było jeszcze tak źle. Andrew był w pracy, kiedy wybił ten dzień i mogłam pojechać do Oscara. Arlond, jak mi się zdawało szef tego wszystkiego, informował mnie co tydzień jak czuje się kobieta i moje dziecko. Wszystko szło pomyślnie kiedy odbierałam maleństwo i podpisywałam jakieś papiery. Wróciłam do domu w skowronkach, ale tu zaczęły się schody. Dostałam dokumenty, których nawet nie przeczytałam, tylko rzuciłam do komody w sypialni, którą dzieliłam z Andrewem. Nie wiedziałam skąd jego matka dowiedziała się o dziecku i byłam niemile zaskoczona, kiedy zawitała do naszych drzwi w ten sam dzień, w którym odebrałam Oscara. 

- Po co pani tu przyszła? - zapytałam. Uśmiechnęła się do mnie cynicznie. Nienawidziła mnie tak jak ja ją. 

- To nie jest twój dom, więc nie wiem po co pytasz. - i po prostu wepchała się do środka. - Chcę zobaczyć mojego wnuka. 

Nie chciałam by tak się stało. Jeszcze by go urzekła czy coś... on była jakaś dziwna, dla mnie niezrównoważona psychicznie, ale gdybym tylko wspomniała o tym jej synowi dostałabym w twarz. 

Weszła do salonu, jak najszybciej znalazłam się przed nią i wyciągnęłam Oscara z kołyski. Uniosła brwi ściągając okulary.

- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz. - zmroziło mnie na jej ton. - To nie jest dziecko mojego syna. 

- Jest, mam na to papiery. 

- Jestem za stara by wciskano mi takie kity. - prychnęła. - Widzisz jego karnację? Jakieś ty dziecko wzięła? 

Westchnęłam zirytowana. 

- Odpowiednie. 

- Musieli się pomylić, jestem pewna, że Andrew niezbyt się ucieszy. 

Zagryzłam wnętrze policzka spoglądając na Oscara. Moja skóra nie była taka oliwkowa jak jego, byłam zwykł Amerykanką. Jej nie mogłam wciskać kitu, że ta skóra mu zblednie, bo to przez to, że dziecko było w ciele innej matki. Prawda jest taka, że ona do tego nic nie miała, tylko nasze komórki dawały geny. 

- Jeśli tak bardzo upierasz się, że to jego dziecko, przynieś mi proszę papiery na potwierdzenie. - usiadła dumnie na skórzanej sofie. I tak zrobiłam, denerwowałam się jak choler, kiedy chwyciła kartki w dłonie. Nie czytałam ich, chociaż powinnam. 

W tej właśnie chwili kobieta wyłapała błąd. Zaśmiała się spoglądając na moją pobladłą pewnie twarz. 

- Nadal twierdzisz, że dziecko jest mojego syna? - zapytała wskazując palcem na jakieś wyrazy w tabeli. Przechyliłam głowę by przeczytać 'Ojciec dziecka : Zayn Malik (...)' Skręciło mnie w żołądku i naprawdę nie wiedziałam co robić. Doszło nawet do tego, że prosiłam ją by nic nie mówiła swojemu synowi lecz zaśmiała się tylko niczym wiedźma. Z całego serca jej nienawidziłam. Gdyby jeszcze tego było mało, postanowiła zostać i osobiście mu o tym powiedzieć.

Szczerze?

Chciało mi się płakać. Mogłam stracić dach nad głową w najgorszym momencie. 

Oscar wiercił się i kwękał, potrzebował pokarmu. Jednak nie miałam czasu na przygotowywanie dla niego mleka, jak ta jędza tu siedziała. A siedziała do wieczora, więc między czasie musiałam go nakarmić i przewijać. Kiedy jednak Andrew pojawił się w domu, od razu podbiegła do niego całując w oba policzki.

Maminsynek.

Popatrzył na mnie zdziwiony, kiedy niosłam na rękach śpiącego już Oscara. 

- Myślę, że Anais ma ci coś do powiedzenia.

Tak bardzo jej nienawidziłam.

- To jest Oscar, odebrałam go dzisiaj. - mruknęła odchrząkując. - Może najpierw chcesz coś zjeść?

- Oscar? To to nasze dziecko?

- Ta..

- Nie, nie wasze złociutki. - oplotła go ręką. Żmija jebana. - Nie wiem czy Anais zrobiła to celowo, ale ten cały Oscar nie jest twoim synem. 

Spojrzał na mnie srogo.

- Jak to nie?

Odłożyłam syna do kołyski i przełknęłam ślinę. Teraz już wiedziałam, że musiałam uciekać. Jednak mimo iż chciałam zachować trzeźwość umysłu, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Dobrze, że za mną była kanapa, inaczej wylądowałabym na podłodze. 

- O czym ona mówi? - złapał mnie za ramiona brutalnie ciągnąc w swoją stronę. Andrew nie był mężczyzną któremu można było się sprzeciwić.

Nie odpowiedziałam, nie skupiałam też uwagi na bólu jaki czułam przez jego ręce.

Złapał papiery przelatując po nich wzrokiem, a kiedy natrafił na dość istotny fakt, zaczął wrzeszczeć i rozrzucać je po całym salonie. Jego matka gdzieś znikła, odwróciłam się instynktownie do Oscara, ale poczułam mocny uścisk na szyi. Wyciągał ze mnie informacje w najgorszy z możliwych sposobów. Płakałam i prosiłam by przestał, ale był nieugięty. Nie liczyłam ile razy dostałam w twarz, czy brzuch. Kiedy wykończona padłam na podłogę on wkurzony wychodził. Gdyby tego było mało, wszystko powtarzało się codziennie, niczym błędne koło.

Musiałam z tym skończyć.

---

*rozdział po części  retrospekcyjny



Anais 》Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz