*Kilka dni później*
- Malik - szef uderzył mnie lekko w plecy. Przekląłem cicho i podniosłem głowę oprzytomniając. - Co się dzieje?
- Nic, a co ma się dziać?
- Chodzisz zamyślony, nie wyślę cię na żadną akcję, jeśli się nie obudzisz.
- Pewnie nie poruchał wczoraj. - spojrzałem morderczo na Nialla. Od razu głupi uśmiech zszedł mu z tej krzywej gęby zastępując tym skupienie na telewizorze. Tylko szkoda, że był wyłączony.
Harry prychną cicho rozkładając się na sofie.
- Wiesz, że na za godzinę przejmujecie pieniądze w kasynie, jeśli coś pójdzie nie tak obwinię tylko ciebie.
Nie musiałem pytać dlaczego. Kiedyś Harry zapił za mocno i miał kaca na następny dzień. Z racji tego, że wieczorem mieliśmy akcję, a on do końca nie doszedł do siebie zwaliliśmy ją przez niego. Namierzyli nas, bo debil założył sobie przyciemniane okulary chroniąc się przed słońcem. Jednak nic zbytnio przez nie nie widział i tak jakoś wyszło, że wyjebał się pod sam koniec zwracając tym uwagę nieprzyjaciół. Och, tak dobrze pamiętam jak szczoteczką do zębów musiał wyszorować kibel i płytki w domu szefa, oczywiście tym prywatnym, bo tutaj nie chce mu się nawet kiwnąć palcem.
- Wiem.
- Nie toleruję rozkojarzenia. Jesteś jednym z najlepszych w swoim fachu, więc dojdź do siebie w końcu.
- Tak Zayn, dojdź. Dojdź skarbie.
- Ale ty zaraz dostaniesz w pysk. - wstałem, a Niall skulił się w fotelu.
- Żartowałem tylko, siadaj. - machał rękami jak dziewczynka. Miałem ich dość, wszystkiego kurwa miałem dość. Głowa napierdalała mnie już dobry trzeci dzień, ale ja nawet nie miałem alkoholu w ustach. Ten incydent z moim dzieckiem cały czas siedział mi w głowie. Jedyną dobrą rzeczą jaka teraz miała miejsce, to to, że Stella nie przychodziła do mnie odkąd odwiozłem ją do domu po wyjściu od Arlonda. Nawet nie próbowała się ze mną skontaktować. Dla mnie bomba.
- Muszę się przewietrzyć. - oznajmiłem szukając po kieszeniach paczkę papierosów.
- Tu są. - Louis wskazał głową na ławę, kiedy skwaszony dostrzegłem, że nie mam ich przy sobie. Chwyciłem paczkę i szedłem w stronę drzwi.
- Zapytałeś się, czy możesz wyjść?
Czasami szef był wkurwiający. Po co mi był jego pozwolenie skoro i tak zrobię co mi się podoba?
Odwróciłem się do niego przelotnie wychodząc. Usłyszałem słowa Nialla zanim zamknąłem drzwi 'Nie wściekaj się na niego. Chciał być tatusiem, ale mu nie pykło'
On sobie coraz bardziej grabił. Jednak nie mogłem mu wpierdolić, znałem go najdłużej ze wszystkich. Poza tym wiedziałem, że tylko robił sobie ze mnie żarty, gdyby coś się stało na pewno przyszedłby mi z pomocą.
Odpaliłem szluga patrząc na chmury.
I pomyśleć, że dzisiaj moje dziecko byłoby już kilka dni w domu razem ze mną. Poszukiwania rzekomej Siany szły nam straszliwie źle. Po pierwsze nie mieliśmy zbytnio na to czasu, chociaż prawie ich błagałem by przestali liczyć pieniądze i pojechali ze mną węszyć. Już po godzinie im się znudziło musieliśmy wracać. Ja pierdole, gdyby byli jakimiś obcymi pozabijałbym jak psy. A niech któryś coś zechce to wypomnę mu jak bardzo pomógł mi w poszukiwaniach kurwa zajebana mać.* * *
- Jeszcze bardziej bogaci, bogaci, bogaci. - nucił Liam całą drogę do domu szefa. Naprawdę uszy mnie bolały, tak jak i głowa z flakami. Chciało mi się rzygać przez jego perfumy, ale jakoś dotarłem na wyznaczone miejsce. Pieniądze jakie zostały dzisiaj przelane na konto w ogóle mnie nie ruszyły. To co teraz miałem wystarczyłoby mi do końca życia, ale jeśli siedzisz już w tym zawodowo musisz wytrwać do końca, póki nie zasłużysz na... emeryturę? Raczej nie bo pieniędzy nie będzie co miesiąc tylko te co sobie uzbierałeś, bardziej zwolnienie w dobrym sensie, czy coś.
Wziąłem kąpiel i z ręcznikiem na głowie wszedłem do kuchni.
- Stella dzwoniła. - odezwał się Harry podsuwając mój telefon.
A myślałem, że chociaż zasnę z nadzieją, że już więcej nie zadzwoni.
- Co chciała?
Uśmiechną się do mnie znacząco kręcąc głową. Nikt jej nie cierpiał, a Harry to już w szczególności.
- Mówiła coś, że chce się z tobą spotkać. Długo nie rozmawialiście.
- Najlepszy okres w moim życiu.
Chwyciłem banana ze stojaka.
Styles wyciągną jakieś papiery i przysunął bliżej mnie.
- Masz jakieś dane na temat Siany? - ożywiłem się niepotrzebnie, bo pokręcił głową.
- No nie, ale szef przydzielił ci dziewczynę na szkolenie. Zobaczysz czy się nada czy nie i po jakimś czasie dasz mu odpowiedź.
- Że co? - trochę owocu wypadło mi z buzi. Nie uśmiechało mi się pilnować jakieś gówniary, która zechciała wstąpić do gangu. Nie jedna już próbowała, a skończyło się na tym, że została tutaj sprzątaczką.
- Kilka osób z terenu też ma 'swoje dziewczyny na szkolenie' i na końcu wybiorą jedną. Dołączy do nas, bo jak powiedział szef "Potrzebny jest wam ktoś, kto zajmie się czarną robotą". - widząc moją zdezorientowaną twarz dodał. - W sensie uwodzeniem i innym gównem. Z nią obejdzie się bez niepotrzebnego zabijania.
Zamyśliłem się na chwilę.
- Dlaczego ja mam się nią zająć? - warknąłem zły przełykając kęs banana.
- Bo ja nie mogę, a Horanowi ostatnio jedna spierdoliła.
- A Liam i Louis?
Dziwiłem się Sophii, że była jeszcze z Liamem. Na kilometr widać, że to pedał, ale ok.
- Mają dziewczyny. - popatrzył na mnie porozumiewawczym spojrzeniem. - Byłoby chyba nieciekawie.
Westchnąłem opierając się o ścianę.
- A tak poza tym tutaj masz informacje o niej. - podsunął kartki papieru bliżej mnie. Było nawet zdjęcia. Ciekawy podszedłem bliżej i przyglądałem się jej. - Podrzucę ją do ciebie jutro. - podszedł do mnie i złapał za ramię. Zdezorientowany obróciłem głowę w jego stronę. - Bądź ostrożny, jest trochę dziwna
- Jakby mnie w czymś to ograniczało. - prychnąłem.
- Uważaj. - powtórzył i wyszedł.
Usiadłem wygodnie na krześle z kartkami papieru. Czytałem linijka w linijkę i mogłem powiedzieć, że mogłoby być ciekawie.
Chwyciłem zdjęcie i obróciłem je tyłem.
Kobieta.
175cm.
23 lata.
Biust, talia, biodra - 90, 60, 90
Włosy: ciemny brąz, średniej długości
Oczu: czarneCzarne?
A na imię miała Anais.
CZYTASZ
Anais 》Z.M✅
FanficPieniądze są motywacją, pieniądze są konwersacją, Ty jesteś na wakacjach, a nam płacą więc... Tak, to jest życie, które wybrałem Wystrzały w ciemności, jedno oko zamknięte I gotujemy towar jak w jednookiej kuchence Możesz przyłapać mnie całującego s...