- I naprawdę, jego matka przeżywała to jeszcze bardziej niż on, chociaż ten chłopiec miał nóż w udzie. Nawet biedaczka zemdlała.
Skrzywiłam się dopijając kawę do końca.
- To musiało okropnie boleć, zapewne zachowałabym się tak jak ta kobieta, gdybym była w takiej sytuacji.
- Ja nie twierdzę, że to źle, ale to szkodliwie działa na dziecko w tak krytycznym momencie.
- Rozumiem. - pokiwałam głową opierając się o kanapę. - Może zmieńmy temat na mniej drastyczny... jak ci się podoba nasz dom?
Edward rozejrzał się kolejny raz kiwając głową z uznaniem.
- Jest świetny. - pochwalił. - I dostosowany dla małego dziecka. Chociaż raz Zayn kupił coś mądrego.
- Bo ja wybierałam.
Zaśmiał się spoglądając na zegarek.
- Na mnie chyba już pora, miło spędziłem z tobą czas, ale obowiązki wzywają. Mam jeszcze nocną zmianę w szpitalu.
- Ja również cieszę się, że przyszedłeś. I za prezent. - też wstałam, kiedy się podniósł. - Odprowadzę cię do wyjścia.
Przechodząc przez korytarz dostrzegłam cień na szczycie schodów, który dziwnym trafem znikł, gdy przystanęłam na moment.
Westchnęłam machając na pożegnanie Edwardowi i zamknęłam drzwi.
- Podsłuchiwałeś? - zapytałam beznamiętnie wchodząc do kuchni. Malik pił sok pomarańczowy kreśląc coś w kalendarzu. - Z resztą, po co pytam jak wiem swoje.
- No właśnie, nie rozmawiaj ze mną.
Uniosłam mimowolnie brwi. Zayn nie patrzył na mnie, przez co mogłam swobodnie popukać się w czoło.
- Będziesz się teraz obrażał? Jak jakiś dzieciak?
- Nie. - spojrzał na mnie na moment. - Będę płakał, przy każdej okazji by wzbudzić litość. Znasz się na tym, nie?
Nie spodziewałam się, że wyjedzie mi z takim czymś. Niemniej jednak próbowałam nie dać po sobie poznać, że jego słowa mnie ruszyły.
Przecież to dupek.
- Nic nie poradzę, że mam uczucia.
- Tak se tłumacz.
Oparłam się o blat kuchenny wypuszczając z uścisku zębów dolną wargę. Niepotrzebnie się denerwowałam i w ogóle wchodziłam z rozmowę z nim. Moje dłonie pociły się, ale szybko zostały wytarte w spodnie.
Już nawet nie pytałam, dlaczego nie pojechał do tego 'pewnego miejsca' bo i tak by mi nie powiedział.
- Chciałeś byśmy się w końcu dogadali, a ty miałeś robić wszystko, by było w porządku.
- Naprawdę? - odwrócił się w moją stronę z prychnięciem. - Gdybym zaczął robić to całe gówno z dogadaniem się to pierwszy wyleciałby z tego domu Edward. A ty zapewne razem z nim, bo tak bardzo ci się podoba.
Zmarszczyłam brwi.
- Czasami mam wrażenie, że Oscar nie jest twoim dzieckiem.
I chyba to było nieodpowiednie, bo widziałam jak żyły na szyi mu się uwydatniły. No cóż, nie okłamujmy się, mój chłopiec wydawał się mieć dużo więcej rozumu niż jego niby ojciec.
Otworzył usta, ale nic z nich nie wyleciało. Nie wiedział co powiedzieć, wpadł w potrzask. Miał niemiłe wspomnienia z poszukiwaniami Oscara i Leonem, ale co ja na to poradzę? Zayn był dla mnie niemiły przez tyle czasu, a ja chociaż w małym stopniu mogę mu w czymś dowalić.
- Gdybyś stała bliżej, uderzyłbym cię.
Zaśmiałam się.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to?
Powolnym krokiem zaczął obchodzić wyspę kuchenną. Przełknęłam ślinę, a krew zaczęła płynąć szybciej. Więc ja też ruszyłam, to był instynkt, musiałam się bronić. I tak robiliśmy kilka rundek, aż nie wpadłam na idiotyczny pomysł, by zakończyć to i wyjść, bo mnie złapał.
I to od tyłu.
Przytulałam plecy do jego rozgrzanego torsu. Wstyd przyznać, ale dawno nie czułam go tak blisko, przez tyle czasu byłam sama, a taki dotyk ze strony mężczyzny działał na mnie dziwacznie. Aż mnie dreszcz przeszedł.
Nachylił się do mojego ucha i szeptał cichutko, szlag by trafił jego chrypę i zarost. Zayn był przystojnym mężczyzną, nie powiem, że nie, jednak trzeba mieć też coś w głowie, a nie tylko w majtkach.
- Gdybym cię zaatakował pokazałabyś mi, czego nauczyłaś się na tych zajęciach.
Podkurczyłam palce u stóp.
- Myślę, że jesteś zbyt słaby na podniesienie na mnie ręki.
- Tak sądzisz?
- Tak. - byłam pewna siebie, tego mnie uczyli. - Bo dobrze wiesz, że nie wygrzebałbyś się już z takiego przewinienia.
Czułam jak bije mu serce, prosto w moją łopatkę. Ja sama nie wiem dlaczego oparłam tył głowy na jego ramieniu i patrzyłam się na jego twarz w wyczekiwaniu.
- Jesteś wygolona?
- Świnia. - próbowałam się wydostać z jego uścisku, przyciągnął mnie mocniej do siebie. Mogłam go uderzyć w piszczel, ale obawiałam się, że po wypadku i tak jest kruchy i... z resztą co mnie to obchodzi?
- Zemszczę się kochana, pamiętaj o tym.
- Sie wie.
Puścił mnie, dlatego bez oglądania się ruszyłam na górne piętro. Mimo wszystko po kryjomu obserwowałam, co robi. Otworzył lodówkę, wyciągnął piwo i drapiąc się po kroczu ruszył do salonu. Okej, może lepiej gdybym nie patrzyła.
*
Odebrałam Liama z lotniska, bo musiał pilnie wylecieć wczoraj wieczorem. Chciał jeszcze pobyć ze mną, jak i z Oscarem... może trochę Zaynem, by jeszcze go naprostować, dlatego wrócił.
- A co w sprawie Louisa i Harrego? - mruknęłam ziewając. Było już po dwudziestej. Mały został z Malikiem, bo ten pił i nie mógł jechać po przyjaciela. Gdybym wiedziała, że to pół godziny drogi od domu to też zastanowiłabym się, czy aby na pewno mam dzień dobroci.
- Nic. Nie szukamy ich, szef nie kazał. Ponoć z nimi rozmawiał, ale to kupa debili. - machnął ręką.
- Mam nadzieję, że nie wiedzą, gdzie mieszkamy.
- W zasadzie, to spotkaliśmy Harrego pod domem Trishy.
- Co?
- Kretyn po prostu chciał nam czymś dopierdolić, ale szybko się zmył. Pewnie ścigalibyśmy go, ale Malik musiał załatwić sprawę z tobą.
Przyswajałam powoli fakty zmieniając bieg.
Resztę drogi się nie odzywaliśmy, ja uporczywie zatopiona byłam w moich myślach, a on z kimś pisał. Kiedy po zaparkowaniu w garażu wyszłam z samochodu zmarszczyłam brwi.
- Czujesz? - spojrzałam na Liama. Wyciągał torbę z bagażnika kręcąc głową.
- Niby co?
- Perfumę, w dodatku damską.
Zaśmiał się zgarniając mnie ramieniem.
- Zdaje ci się, Zayn na pewno nie sprowadził sobie kogoś pod twoją nieobecność.
- No nie wiem. - zrzuciłam jego ramię i ruszyłam do wnętrza domu. Tam zapach się nasilał, aż w końcu moim oczom ukazała się Stella.
CZYTASZ
Anais 》Z.M✅
Fiksi PenggemarPieniądze są motywacją, pieniądze są konwersacją, Ty jesteś na wakacjach, a nam płacą więc... Tak, to jest życie, które wybrałem Wystrzały w ciemności, jedno oko zamknięte I gotujemy towar jak w jednookiej kuchence Możesz przyłapać mnie całującego s...