#20

5.3K 479 34
                                    

- Płakał, a ciebie nie było obok. Gdzie w ogóle poszłaś? - próbowałem grać niewzruszonego. Odłożyłem malca do kołyski, chociaż coś we mnie krzyczało 'Bierz go i uciekaj'. To nawet nie był taki zły pomysł, w ostateczności gdyby mi odbiło z powodu mojego utraconego dziecka zrobiłbym to.

Kobieta była - na moje oko - przestraszona. Jej klatka unosiła się szybko, a włosy po wietrze na zewnątrz potargane. 

- Nieważne.

- Ważne, chyba zdajesz sobie sprawę z faktu, że jeśli sprowadzisz nam jakiegoś wrzoda na dupie zostanie on usunięty razem z tobą.

Przełknęła ślinę odgarniając do tyłu swoje czarne pukle.

- Nikogo nie sprowadzam. - zmarszczyła brwi. - Po prostu... a z resztą nieważne. Nic cię to nie powinno interesować.

- Interesuje mnie jednak to, kiedy postanowisz się stąd wyprowadzić?

Jej wyraz twarzy się zmienił. Jakbym trafił w czuły punkt.

- Niedługo.

- Niedługo? - prychnąłem. - To nie jest hotel dla bezdomnych.

Wiedziałem po jej mimice, że każde moje słowo trafia w nią bardzo mocno. Gdyby to był ktoś inny, mógłbym rzec, że ma w dupie to co mówię. Jednak to była Anais, najbardziej wrażliwa i płaczliwa osoba jaką znam. Nawet Stella tyle nie ryczała na każdym kroku, co ona.

- Oddam wam pieniądze za to, gdy tylko zacznę zarabiać. Obiecuję.

Przechyliłem głowę w bok. Naprawdę myślała, że jej się to uda?

- Jeśli nie dostaniesz się do gangu, co zamierzasz robić by zarobić te pieniądze?

Myślała chwilę, zatrzasnąłem ją w pułapce.

- Nie wiem b...

- Będziesz dorabiać sobie jako dziwka? - zbladła lekko. - Czytałem ostatnio twoje bardziej prywatne dane i mogę powiedzieć, że masz duże doświadczenie.

- Przestań.

- Niby dlaczego? Na tym zarabia się naprawdę dużo, jednak można nabawić się choroby. Więc twoja wola.

- Nie zamierzam tego robić, rozumiesz? To było dawno, nie wyciągaj tych brudów.

- Och. - prychnąłem teatralnie. - Zbuntowana nastolatka uciekła z domu w poszukiwaniu jakiegoś bogatego fagasa, który ją utrzyma, ale wyszło na to, że będzie stała pod latarnią. - wiedziałem, że miała siedemnaście lat, kiedy zaczęła być panienką do towarzystwa, wiedziałem wszystko. - Wiesz - oparłem się o komodę. - może bawet ja byłbym chętny?

- Dlaczego mi to robisz? - w jej oczach zamajaczyły łzy, a jakżeby inaczej? - Tak dużą satysfakcję ci sprawia poniżanie mnie?

- Nawet nie wiesz jak bardzo.

Drzwi od pokoju Anais się otworzyły. Wstrzymałem oddech na wyraz twarzy Nialla, gdy spojrzał na Anais. Kobieta szybko wycierała swoje more policzki próbując udać, że nic się nie stało.

- Co się tutaj dzieje? - nie był zadowolony z tego co zastał.

- Nic. - powiedzieliśmy w tym samym czasie.

Nie wiedziałem co miałem jeszcze powiedzieć. Myślałem, że Horan będzie lekko napity więc zrobiłbym z niego idiotę, ale jak na złość był trzeźwy. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, który mówił 'Musimy porozmawiać'. Nie chciałem kurwa z nim gadać, nie chciałem kurwa z nikim gadać. 

- Szef po ciebie przyjechał Anais. - rzekł spoglądając na nią... z troską. No ja pierdole. Ale zaraz... szef. Zmroziło mnie. - Jak widzę, Zayn nie przekazał ci, że chce on cię widzieć u siebie w południe. Dlatego przyjechał osobiście.

- Miałam do niego jechać? - Anais popatrzyła na mnie.

Wzruszyłem niedbale ramionami.

Wszystko się kurwa komplikowało.

- Tak, weź bluzę na siebie i idź na dól. Czeka już na ciebie. - powiedział blondyn. 

Skinęła głową i chwyciła materiał z komody. Jednak zatrzymała się w półkroku.

- A Oscar?

- Ja się nim zajmę, idź.

Podziękowała i zniknęła. Blee, mogłem rzygać na ich widok.

- Zadowolony jesteś? - zapytał podchodząc bliżej. - Wykorzystujesz ją na każdym kroku, szef wszystko nam powiedział. 

Ja pierdole.

- Jesteś jej jebanym adwokatem, czy co? Pieprzcie się wszyscy.

Złapał mnie za łokieć, kiedy chciałem go minąć. Wyrwałem rękę.

- Ja wiem, że niektóre sprawy bolą, ale nie wyżywaj się na niej. - dlaczego jeszcze przy nim stałem? - Albo na nim. - skinął na Oscara i wtedy już nie wytrzymałem. Jak strzała zabrałem swój telefon i kurtkę z mojego pokoju i wyszedłem. Pojechałem do siebie i mogłem powiedzieć, że dopiero tam mogłem odpocząć. Wyciągnąłem z barku trunki i padłem na kanapę.

Wszystko mi już jedno, Anais na pewno wyśpiewa wszystko szefowi, a mnie wywalą. Wyjebiście, ta mała suka zajmie moje miejsce. Niech spierdalają, założę własny gang i rozpierdolę ich wszystkich. 

Z taką myślą zasnąłem.

Obudziłem się w nocy. Tak, było po pierwszej, kiedy brzęczał mój telefon. Oczywiście, że nie odbierałem, miałem w chuju ich wszystkich. Obróciłem się plecami do ławy, by nie widzieć wyświetlacza i próbowałem usnąć. Jednak moja głowa była ciężka i obolała, wrażliwa na każdy odgłos. Z przekleństwami na ustach chwyciłem urządzenie przykładając do ucha.

- Halo. - burknąłem zaspany. Potarłem zaspane oczy marząc o dalszym  spaniu w cieplutkim łóżku, a  nie na kanapie...

- Nie wiem czy celowo nie odbierasz, czy po prostu jesteś głuchy - na głos szefa otrzeźwiałem. - ale dzisiaj przed czwartą macie zjawić się pod bankiem, który ostatnio omawialiśmy. Chłopaki już dawno zostali powiadomieni, ale zapomniałem przecież, że tobie trzeba mówić z osobna.

Usiadłem ze zmarszczką między brwiami. Ja też mam jechać na akcję? 

- Ale przecież jestem zawieszony, sam mówiłeś.

Oczywiście, że podniosła mnie jego propozycja na duchu. Nie chciałem wylatywać z jego gangu, ale gdyby tak się stał musiałbym ruszyć do przodu i żyć dalej. 

Zaśmiał się szorstko po drugiej stronie.

- Masz szczęście, że ta mała chroni ci dupę. Za trzy godziny masz być, najlepiej już nie śpij. - rozłączył się. Jeszcze przez chwilę oszołomiony trzymałem telefon przy uchu.

Anais nie naskarżyła na mnie?




Anais 》Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz