- Moje żebra kurwa.
Oprzytomniałam dopiero po chwili. Uniosłam się nad nim i przysiadłam tuż obok. Zakręciło mi się w głowie z zaskoczenia.
- Nic sobie nie zrobiłeś? - obracałam jego głową w różne strony. Kto wie, może wycedził nią w płytki i teraz będzie miał jeszcze gorsze zaburzenia.
- Poza tym, że zgniotłaś mi dupą żebra, to nie.
Ułożyłam usta w linię.
- Ty naprawdę jesteś chamski.
- Taka moja natura, jeszcze się nie przyzwyczaiłaś?
Wstałam i okraczyłam go by przejść dalej. Podniósł się z podłogi i otrzepał tyłek... który był mokry. Nie śmiałam się, wiedziałam, że by to się mu nie spodobało. Gdyby jednak role się odwróciły on robiłby mi jeszcze zdjęcia.
- Twój Harruś dzwonił. - rzucił domowy telefon na wyspę kuchenną. - Nie wiem czy jesteś głucha, czy po prosu ignorowałaś ten fakt.
- Nie słyszałam.
- Ta jasne, następnym razem odbierz. - uśmiechnął się cynicznie. - Może to coś ważnego.
Zdrętwiałam. Patrzył na mnie dziwnie, przechyliłam głowę w bok.
Co jest grane?- Jest coś o czym nie wiem? - zapytałam zmieszana.
- Nie, dlaczego tak sądzisz?
I tak by mi nic nie powiedział, więc po co strzępić sobie język?
- Nieważne.
Wyszedł chwilę później mamrocząc coś o tym, że jak chcę być podłogę to powinnam to robić w nocy. Nie zrozumiałam dlaczego, może przez to, że w ogóle go nie słuchałam. Martwiło mnie jednak jego zachowanie, zdawało mi się, że było inne...
*
Uśmiechałam się jak opętana do Oscara, który teraz wierzgał nogami rozciągając swoje usta. Kochałam go najmocniej na świecie i nie mam pojęcia co bym zrobiła, gdyby zajście z wczoraj zostało spełnione. Ja zabrana przez Andrewa, a Oscar zostałby tutaj na pastwę losu. Nie chciałam do niego wracać, był skończonym dupkiem i cieszyłam się, że Zayn o nic nie pytał.
Malik wstał dopiero o jedenastej trzydzieści. Przyprawił mnie o zawał serca, kiedy jak duch pojawił się znikąd w kuchni.
- Dzień dobry. - zawahałam się, byłam pewna, że ma w dupie moje słowa. I tak było. Spojrzał tylko na mnie, kiedy odsuwałam talerz. Porozglądał się wokół siebie i z grymasem przystaną przede mną.
- Mi też zrobiłaś omlet?
To była bardziej... groźba. Że jakbym mu nie zrobiła śniadania mogłoby się to źle skończyć. Spojrzałam na swój talerz, na niedokończone jedzenie.
- Nie. - zamrugał. - Gdy ostatni zrobiłam ci jedzenie powiedziałeś, że nie jesteś głodny.
- To nie oznacza, że teraz nie jestem.
Ugh, był wkurwiający. Przecież nie byłam jego służącą.
- Posłuchaj - wstałam - nie jestem na każde twoje zawołanie to po pierwsze. A po drugie Niall powiedział mi jak zareagowałeś na moje spaghetti. Więc rób sobie sam.
- Od tego tu kurwa jesteś. - zatrzymał mnie w przejściu swoim ciałem. - Powinnaś być wdzięczna, że cię utrzymujemy.
Zagryzłam wnętrze policzka.
- Jestem.
- No jakoś nie widać. - wyrzucił ręce w powietrze. Spinał się o śniadanie, zamiast gadać już by dawno sobie kanapki zrobił. - Robisz tylko dobrą minę, gdy reszta tu jest, a moje potrzeby masz w dupie.
CZYTASZ
Anais 》Z.M✅
FanfictionPieniądze są motywacją, pieniądze są konwersacją, Ty jesteś na wakacjach, a nam płacą więc... Tak, to jest życie, które wybrałem Wystrzały w ciemności, jedno oko zamknięte I gotujemy towar jak w jednookiej kuchence Możesz przyłapać mnie całującego s...