#57

5.2K 520 61
                                    

- Może zaczęłabyś się już w końcu pakować?

Zadarłam głowę do góry. Zayn stał w drzwiach z założonymi na torsie rękoma. 

- A może nie? - uśmiechnęłam się ironicznie. - W ogóle po co do mnie przychodzisz? Nie życzę sobie tego.

- Jakoś mało mnie to obchodzi. 

Jak gdyby nigdy nic usiadł na moim łóżku i spojrzał w dół na Oscara. Mały Bóg wiercił się niemiłosiernie na swoim kocyku podrzucając gryzaki. Nie obyło się bez tego, bym wyszła z tego cało. Dostałam jednym w oko, przez co miałam czerwony ślad na powiecie. 

- Daj mi go. - Zayn wyciągnął ręce. Prychnęłam. - No daj, nie wkurwiaj mnie.

Nie miałam jakiejś większej chęci na kłótnię, dlatego po prostu maluch wylądował w jego ramionach. 

- Masz jakiś cel w podlizywaniu się?

- A się podlizuję?

- Tak, bez powodu byś do mnie nie przyszedł.

Jego matka zawołała go godzinę temu i przez szmat czasu Zayn siedział na krześle w kuchni, a ona chodziła wkoło stołu i najzwyczajniej w świecie go opierdalała. 

- No przecież chcę, abyś się spakowała. 

- I miałabym wracać z tobą? Zapomnij, nie ma opcji.

- Przecież cię przeprosiłem.

Wywróciłam oczami składając koc w kostkę. Tak w ogóle Zayn nie powiedział przepraszam, tylko głupie sorry. A za co? Tego nawet nie wymienił, jak widać po prostu chciał powiedzieć to od pica, byleby było. 

- A ja ci mówię chyba setny raz. - przysunęłam się blisko jego twarzy. Zwilżył wargi sukinsyn. - Nigdzie z tobą nie jadę, zostaję tutaj, a Oscar ze mną.

- W takim razie kupię dom, przeprowadzimy się do Francji na stałe. 

Czuję czosnek.

No cóż, na początku nie wiedziałam jak zareagować. To wydawało mi się głupie, tak z dupy zmienić miejsce zamieszkania, chociaż z drugiej strony to... to był nawet niezły pomysł. Zayn nie miałby styczności ze swoimi 'znajomymi' których serdecznie nie lubię, oprócz Nialla i Liama rzecz jasna. No i z dala od Stelli i tamtych problemów. 

- Zgaduję, że powiedziałeś to w ostateczności. Ty nawet nie znasz języka.

Uniósł jedną brew i przechylił głowę na bok.

- Ty też nie, a jakoś sobie radzisz.

- Posłuchaj - zamilkłam na moment łapiąc jego palec, który skierowany był z mój cycek. Wykręciłam go w nienaturalną stronę, na co syknął pod nosem i zamruczał jak kot. - nie chcę, aby było tak jak przedtem, jeśli już cokolwiek zrobisz w dobrym kierunku. To po pierwsze, po drugie masz całkowicie odciąć się od gangów i tych innych rzeczy, a po trzecie jeśli jeszcze raz na mnie krzykniesz dostaniesz po pysku. I nie, nie boję się, że mi oddasz, bo tak się składa, że pod twoją nieobecność chodziłam tutaj na kurs samoobrony. 

- Fascynujące. Da się zrobić.

- Śmierdzi ci z buzi czosnkiem. - zmarszczyłam nos. 

- Jadłem matki zapiekankę, pyszności.

- Ja ją robiłam.

Odsunęłam się z uniesionym podbródkiem. Dobrze wiedziałam, że Zayn nie chciał mnie chwalić już tak na wstępie, w ogóle nie chciał, bo to nie leżało w jego naturze. Niemniej jednak się chłopak w kopał i nie wiedział jak obrócić słowa w żart.

- Chociaż raz usłyszałam od ciebie coś miłego.

- Nie przyzwyczaja się, gdybym wiedział, nie powiedziałbym tego.

- No przecież wiem. - odgarnęłam włosy do tyłu. Dreszcz mnie złapał kiedy wstał. Jakby urósł ten idiota? To niemożliwe, ale... chociaż to może ja zmalałam. - Cham zawsze pozostanie chamem.

Zrobiłam się już odporna na te jego docinki. 

Zwęził oczy i poruszał miarowo Oscarem. 

- Z tym chamem masz dziecko, więc jeśli ja mam cię szanować chcę to z wzajemnością.

- Sam zacząłeś, więc żale miej tylko do siebie. Swoją drogą wierzyć mi się nie chce, że nie wytrzymasz bez krzyknięcia na mnie.

- Wytrzymam.

- Dobrze wiem, że to przez przymus przyjaciela tutaj przyjechałeś. Nic z własnej woli.

- Liam ci powiedział? Szuja jebana.

Payne mi nie powiedział, po prostu go podebrałam.

- Nic nie musiał mówić, to widać. 

Złapał mnie za łokieć, kiedy ruszyłam w stronę drzwi. I chcąc nie chcąc po odwróceniu się zauważyłam zmarszczkę obok jego ust. To takie dziwne, minęło dość mało czasu, a zdaje mi się taki inny. 

- To jak będzie, wyprowadzisz się do mnie, jak kupię ten dom?

Z wielkim uśmiechem na ustach miałam powiedzieć, proste nie, ale nie wiem, czy udawał, ale dostrzegłam, że się chłopak troszkę zaangażował. Był zdeterminowany do działania, a, że w kraju miałam jego matkę, która stała za mną murem, to nic nie stawało na przeszkodzie, by spróbować. 

- Zależy jaki kupisz.

- Jaki chcesz. 

- Ouuu. - ścisnęłam jedną ręką jego policzki. Zrobił groźną minę odpychając moją kończynę. - Ale z ciebie kochaś.

- Przestań. - warknął. - Nadal nas nic nie łączy.

Oparłam się o drzwi z założonymi rękami. 

- Przypomnę ci to, jak przylecisz do mnie w nocy przy pierwszej lepszej okazji.

Przez moment ostro myślał. 

- No dobra, możemy być kumplami. 

-----------

Przepraszam za zwłokę, ale już koniec poprawiania ocen i wróciłam z nad morza, dlatego czasu nie miałam... XD no i postaram się częściejdodawać, teraz obiecuję. 

Anais 》Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz