- Może zaczęłabyś się już w końcu pakować?
Zadarłam głowę do góry. Zayn stał w drzwiach z założonymi na torsie rękoma.
- A może nie? - uśmiechnęłam się ironicznie. - W ogóle po co do mnie przychodzisz? Nie życzę sobie tego.
- Jakoś mało mnie to obchodzi.
Jak gdyby nigdy nic usiadł na moim łóżku i spojrzał w dół na Oscara. Mały Bóg wiercił się niemiłosiernie na swoim kocyku podrzucając gryzaki. Nie obyło się bez tego, bym wyszła z tego cało. Dostałam jednym w oko, przez co miałam czerwony ślad na powiecie.
- Daj mi go. - Zayn wyciągnął ręce. Prychnęłam. - No daj, nie wkurwiaj mnie.
Nie miałam jakiejś większej chęci na kłótnię, dlatego po prostu maluch wylądował w jego ramionach.
- Masz jakiś cel w podlizywaniu się?
- A się podlizuję?
- Tak, bez powodu byś do mnie nie przyszedł.
Jego matka zawołała go godzinę temu i przez szmat czasu Zayn siedział na krześle w kuchni, a ona chodziła wkoło stołu i najzwyczajniej w świecie go opierdalała.
- No przecież chcę, abyś się spakowała.
- I miałabym wracać z tobą? Zapomnij, nie ma opcji.
- Przecież cię przeprosiłem.
Wywróciłam oczami składając koc w kostkę. Tak w ogóle Zayn nie powiedział przepraszam, tylko głupie sorry. A za co? Tego nawet nie wymienił, jak widać po prostu chciał powiedzieć to od pica, byleby było.
- A ja ci mówię chyba setny raz. - przysunęłam się blisko jego twarzy. Zwilżył wargi sukinsyn. - Nigdzie z tobą nie jadę, zostaję tutaj, a Oscar ze mną.
- W takim razie kupię dom, przeprowadzimy się do Francji na stałe.
Czuję czosnek.
No cóż, na początku nie wiedziałam jak zareagować. To wydawało mi się głupie, tak z dupy zmienić miejsce zamieszkania, chociaż z drugiej strony to... to był nawet niezły pomysł. Zayn nie miałby styczności ze swoimi 'znajomymi' których serdecznie nie lubię, oprócz Nialla i Liama rzecz jasna. No i z dala od Stelli i tamtych problemów.
- Zgaduję, że powiedziałeś to w ostateczności. Ty nawet nie znasz języka.
Uniósł jedną brew i przechylił głowę na bok.
- Ty też nie, a jakoś sobie radzisz.
- Posłuchaj - zamilkłam na moment łapiąc jego palec, który skierowany był z mój cycek. Wykręciłam go w nienaturalną stronę, na co syknął pod nosem i zamruczał jak kot. - nie chcę, aby było tak jak przedtem, jeśli już cokolwiek zrobisz w dobrym kierunku. To po pierwsze, po drugie masz całkowicie odciąć się od gangów i tych innych rzeczy, a po trzecie jeśli jeszcze raz na mnie krzykniesz dostaniesz po pysku. I nie, nie boję się, że mi oddasz, bo tak się składa, że pod twoją nieobecność chodziłam tutaj na kurs samoobrony.
- Fascynujące. Da się zrobić.
- Śmierdzi ci z buzi czosnkiem. - zmarszczyłam nos.
- Jadłem matki zapiekankę, pyszności.
- Ja ją robiłam.
Odsunęłam się z uniesionym podbródkiem. Dobrze wiedziałam, że Zayn nie chciał mnie chwalić już tak na wstępie, w ogóle nie chciał, bo to nie leżało w jego naturze. Niemniej jednak się chłopak w kopał i nie wiedział jak obrócić słowa w żart.
- Chociaż raz usłyszałam od ciebie coś miłego.
- Nie przyzwyczaja się, gdybym wiedział, nie powiedziałbym tego.
- No przecież wiem. - odgarnęłam włosy do tyłu. Dreszcz mnie złapał kiedy wstał. Jakby urósł ten idiota? To niemożliwe, ale... chociaż to może ja zmalałam. - Cham zawsze pozostanie chamem.
Zrobiłam się już odporna na te jego docinki.
Zwęził oczy i poruszał miarowo Oscarem.
- Z tym chamem masz dziecko, więc jeśli ja mam cię szanować chcę to z wzajemnością.
- Sam zacząłeś, więc żale miej tylko do siebie. Swoją drogą wierzyć mi się nie chce, że nie wytrzymasz bez krzyknięcia na mnie.
- Wytrzymam.
- Dobrze wiem, że to przez przymus przyjaciela tutaj przyjechałeś. Nic z własnej woli.
- Liam ci powiedział? Szuja jebana.
Payne mi nie powiedział, po prostu go podebrałam.
- Nic nie musiał mówić, to widać.
Złapał mnie za łokieć, kiedy ruszyłam w stronę drzwi. I chcąc nie chcąc po odwróceniu się zauważyłam zmarszczkę obok jego ust. To takie dziwne, minęło dość mało czasu, a zdaje mi się taki inny.
- To jak będzie, wyprowadzisz się do mnie, jak kupię ten dom?
Z wielkim uśmiechem na ustach miałam powiedzieć, proste nie, ale nie wiem, czy udawał, ale dostrzegłam, że się chłopak troszkę zaangażował. Był zdeterminowany do działania, a, że w kraju miałam jego matkę, która stała za mną murem, to nic nie stawało na przeszkodzie, by spróbować.
- Zależy jaki kupisz.
- Jaki chcesz.
- Ouuu. - ścisnęłam jedną ręką jego policzki. Zrobił groźną minę odpychając moją kończynę. - Ale z ciebie kochaś.
- Przestań. - warknął. - Nadal nas nic nie łączy.
Oparłam się o drzwi z założonymi rękami.
- Przypomnę ci to, jak przylecisz do mnie w nocy przy pierwszej lepszej okazji.
Przez moment ostro myślał.
- No dobra, możemy być kumplami.
-----------
Przepraszam za zwłokę, ale już koniec poprawiania ocen i wróciłam z nad morza, dlatego czasu nie miałam... XD no i postaram się częściejdodawać, teraz obiecuję.
CZYTASZ
Anais 》Z.M✅
FanfictionPieniądze są motywacją, pieniądze są konwersacją, Ty jesteś na wakacjach, a nam płacą więc... Tak, to jest życie, które wybrałem Wystrzały w ciemności, jedno oko zamknięte I gotujemy towar jak w jednookiej kuchence Możesz przyłapać mnie całującego s...