#28

5.3K 508 28
                                    

Przepraszam za błędy

- Jak długo zamierzasz tutaj zostać?

Oderwałam swój wzrok z Oscara i spojrzałam na Zayna. Opierał się o parapet patrząc na nas z założonymi rękami. Taa, siedzieliśmy tu już dość długo, a jemu najwidoczniej w świecie się już znudziło.

- Nie wiem, mają mu jeszcze podać jakieś płynu przeciw gorączkowe.

- Kiedy? Jest już po drugiej i naprawdę nie zamierzam spać w samochodzie. Poza tym o piątej mamy jechać na twoje szkolenie, zapomniałaś?

Przełknęłam ślinę głaskając syna w czółko. 

- Obawiam się, że nigdzie nie pojadę.

Wyglądał jakby się oburzył. 

- Nie mam z kim zostawić Oscara. - dodałam szybko. - Niall i reszta są za granicą.

- W takich przypadkach jak ten mam chęć powiedzieć ci, żebyś wybierała, albo gang albo dziecko. - warczał. - Bo wątpię, abyś połączyła te dwie rzeczy,

- Postaram się.

- Ty nic nie rozumiesz. - prychnął zdumiony. Przeszedł mnie dreszcz. - Co z tobą będzie, kiedy ktoś porwie ci dziecko i zabije?

- Nikt tego nie zrobi, przestań mnie zastarszać.

- Owszem, zrobi. - jego wzrok był taki... dziwny, inny. - Wpakowując się do gangu jest 50% szansy, że nie dożyjesz do następnej akcji. Nie wspominając już o ludziach, którzy zechcą cię zniszczyć, za pomocą twojego dziecka.

Patrzyłam na niego niepewnie. Nie miałam pojęcia, czy mówi prawdę, czy po prostu chce mnie odwieźć od decyzji o gangu.

- Robisz to specjalnie, tak? Wnioskuję z twojej wypowiedzi, że to ty w tym wszystkim jesteś najgorszy i teraz mnie buntujesz.

Otworzył usta na moment, ale zaraz je zamknął. Kącik jego ust uniósł się nieznacznie.

- Jesteś głupia. Tak kurewsko głupia.

Miał rację co do swojej wcześniejszej wypowiedzi, ale był jeden problem. Gdy teraz nie będę zabiegać o miejsce w gangu będę musiała wyprowadzić się z ich domu. A gdzie wtedy pójdę? W dodatku z  dzieckiem. Za nic nie wrócę do Andrew' a i jego idiotycznej matki.

- Zrozum - zaczęłam powoli czekając aż na mnie spojrzy. - że nie mam innego wyjścia. Jestem samotną matką w tym wielkim świecie w dodatku bez pracy.

- Trzeba było myśleć o robocie zanim sprawiłaś sobie dziecko. 

Zamilkłam na moment.

- Czasami dzieją się rzeczy o jakich nawet ci się nie śniło. W minutę możesz zostać z niczym skazany na instynkt przetrwania. W moim przypadku było podobnie, więc jak nie wiesz to nie mów.

- Wiesz, dobrze mi wychodzi ocenianie po wyglądzie, zachowaniu. - patrzył na mnie intensywnie, cały czas arogancko trzymał założone ręce na torsie. - A patrząc na ciebie jestem pewny, że jesteś niedojdą. Nie potrafisz zrobić sama kroku naprzód, potrzebujesz do tego pomocy. A przecież dobrze wiesz, że ta pomoc z naszej strony nie potrwa wiecznie. Wystarczy, że teraz nie przejdziesz w rywalizacjach.

Zacisnęłam dłonie w pięści.

- Mówiąc naszej, masz na myśli wszystkich prócz ciebie. Gdybyś dał mi wtedy przyzwoitą ilość punktów nie musiałoby być zamieszania z szefem.

- Jeśli już zeszliśmy na ten temat, to powtórzę ci po raz setny, nie nadajesz się. Gdybym był tobą już zatrudniłbym niańkę, a sam stanął pod latarnią, bo zapewne znowu słabo wypadniesz w rywalizacjach i do widzenia.

Anais 》Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz