Przepraszam za błędy
- Jak długo zamierzasz tutaj zostać?
Oderwałam swój wzrok z Oscara i spojrzałam na Zayna. Opierał się o parapet patrząc na nas z założonymi rękami. Taa, siedzieliśmy tu już dość długo, a jemu najwidoczniej w świecie się już znudziło.
- Nie wiem, mają mu jeszcze podać jakieś płynu przeciw gorączkowe.
- Kiedy? Jest już po drugiej i naprawdę nie zamierzam spać w samochodzie. Poza tym o piątej mamy jechać na twoje szkolenie, zapomniałaś?
Przełknęłam ślinę głaskając syna w czółko.
- Obawiam się, że nigdzie nie pojadę.
Wyglądał jakby się oburzył.
- Nie mam z kim zostawić Oscara. - dodałam szybko. - Niall i reszta są za granicą.
- W takich przypadkach jak ten mam chęć powiedzieć ci, żebyś wybierała, albo gang albo dziecko. - warczał. - Bo wątpię, abyś połączyła te dwie rzeczy,
- Postaram się.
- Ty nic nie rozumiesz. - prychnął zdumiony. Przeszedł mnie dreszcz. - Co z tobą będzie, kiedy ktoś porwie ci dziecko i zabije?
- Nikt tego nie zrobi, przestań mnie zastarszać.
- Owszem, zrobi. - jego wzrok był taki... dziwny, inny. - Wpakowując się do gangu jest 50% szansy, że nie dożyjesz do następnej akcji. Nie wspominając już o ludziach, którzy zechcą cię zniszczyć, za pomocą twojego dziecka.
Patrzyłam na niego niepewnie. Nie miałam pojęcia, czy mówi prawdę, czy po prostu chce mnie odwieźć od decyzji o gangu.
- Robisz to specjalnie, tak? Wnioskuję z twojej wypowiedzi, że to ty w tym wszystkim jesteś najgorszy i teraz mnie buntujesz.
Otworzył usta na moment, ale zaraz je zamknął. Kącik jego ust uniósł się nieznacznie.
- Jesteś głupia. Tak kurewsko głupia.
Miał rację co do swojej wcześniejszej wypowiedzi, ale był jeden problem. Gdy teraz nie będę zabiegać o miejsce w gangu będę musiała wyprowadzić się z ich domu. A gdzie wtedy pójdę? W dodatku z dzieckiem. Za nic nie wrócę do Andrew' a i jego idiotycznej matki.
- Zrozum - zaczęłam powoli czekając aż na mnie spojrzy. - że nie mam innego wyjścia. Jestem samotną matką w tym wielkim świecie w dodatku bez pracy.
- Trzeba było myśleć o robocie zanim sprawiłaś sobie dziecko.
Zamilkłam na moment.
- Czasami dzieją się rzeczy o jakich nawet ci się nie śniło. W minutę możesz zostać z niczym skazany na instynkt przetrwania. W moim przypadku było podobnie, więc jak nie wiesz to nie mów.
- Wiesz, dobrze mi wychodzi ocenianie po wyglądzie, zachowaniu. - patrzył na mnie intensywnie, cały czas arogancko trzymał założone ręce na torsie. - A patrząc na ciebie jestem pewny, że jesteś niedojdą. Nie potrafisz zrobić sama kroku naprzód, potrzebujesz do tego pomocy. A przecież dobrze wiesz, że ta pomoc z naszej strony nie potrwa wiecznie. Wystarczy, że teraz nie przejdziesz w rywalizacjach.
Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Mówiąc naszej, masz na myśli wszystkich prócz ciebie. Gdybyś dał mi wtedy przyzwoitą ilość punktów nie musiałoby być zamieszania z szefem.
- Jeśli już zeszliśmy na ten temat, to powtórzę ci po raz setny, nie nadajesz się. Gdybym był tobą już zatrudniłbym niańkę, a sam stanął pod latarnią, bo zapewne znowu słabo wypadniesz w rywalizacjach i do widzenia.
CZYTASZ
Anais 》Z.M✅
FanfictionPieniądze są motywacją, pieniądze są konwersacją, Ty jesteś na wakacjach, a nam płacą więc... Tak, to jest życie, które wybrałem Wystrzały w ciemności, jedno oko zamknięte I gotujemy towar jak w jednookiej kuchence Możesz przyłapać mnie całującego s...