*Perspektywa Zayna*
- Co ty robisz? - zapytałem ze zmarszczką między brwiami patrząc na szczerzącego się do telefonu Harrego. Obdarzył mnie kilko sekundowym spojrzeniem dalej wracając do telefonu.
Nalałem sobie soku.
- Zrobiłem Anais zdjęcia, tak po kryjomu. - westchną, a ja wyplułem zawartość ust z powrotem do szklanki. - Jest cudowna.
- Robiłeś jej zdjęcia? Człowieku, jesteś normalny? - dla mnie wydawało się to idiotyczne, a już w szczególności, że ona o tym nie wiedziała.
- Po prostu się zakochałem, nic na to nie poradzę.
Louis słysząc tą rozmowę z salonu pokręcił jedynie głową.
- Lepiej się do niej nie dotykaj, jeszcze dostaniesz hiv' a czy coś. - mruknąłem bacznie go obserwując.
- Dla niej mógłbym nawet mieć dżumę.
Ja pierdole.
Już po chwili mogłem usłyszeć rechot Horana i nic nie poradziłem na to, że moje usta drgnęły.
- No co? - oburzył się Styles. - Żal ci dupę ściska, że tobą się nie zainteresowała tylko mną?
Przyłapałem się kilka razy na fakcie, że myślałem, iż źle zrobiłem każąc Anais być miłą dla Harrego. Ten idiota coraz bardziej legł do niej. Wyjścia były dwa, albo zranienie go lub wywalenie Anais i wzięcie kogoś innego.
- Zayn. - dobiegł mnie głos Liama z pokoju obok. Mój żołądek się ścisnął. - Chodź tu.
Zagryzłem nerwowo dolną wargę pokonując dzielącą nas odległość.
- Co jest?
Payne siedział przed pięcioma laptopami, a każde z nich pokazywało coś innego. Mnie już po minucie rozbolałaby głowa.
- Nie ma nikogo takiego jak Siana Zenitram.
Zgrzytnąłem zębami.
- Bardzo mi przykro z tego powodu, ale wiesz, że moje systemy się nie mylą. Może po prostu Harry coś pokręcił?
Westchnąłem przeczesując swoje włosy. Ja pierdole, znowu pod górkę.
- Nie wiem, zapytam jeszcze raz.
Mój oddech był szybki, a zmarszczka między brwiami pogłębiona, kiedy wszedłem z powrotem do kuchni. Styles znowu szczerzył się do ekranu jak idiota.
- Mam pytanie. - burknąłem zwracając na siebie jego uwagę. Podniósł łeb. - Jesteś pewny, że Siana, której szukam ma na nazwisko Zenitram?
Zamyślił się na chwilę.
- Tak, zapisałem to nawet na kartce. Jest na mikrofalówce.
Spojrzałem na srebrne pudło i faktycznie, ciąg liter się zgadzał.
- Kurwa. - wkurwiony zwaliłem szklankę z blatu. Oparłem się o ścianę i ciągnąłem za nasadę włosów. Czy tylko mi przytrafiają się takie pierdolone rzeczy?
- Ej stary, spokojnie. Znajdziemy tą Sianę i twoje dziecko. - wstał chowając telefon do tylnej kieszeni. - Naprawdę ja...
- Daruj sobie, to przecież nic nowego. Przyzwyczaiłem się.
Tak naprawdę bolał mnie żołądek z nerwów. Narodziły się we mnie nowe nadzieje, kiedy prosiłem Payne o pomoc. Myślałem, że teraz wszystko pójdzie gładko, jednak nie. Ta pielęgniarka musiała znać te jebany zasady i domyślała się kim jest Harry. Po prostu powiedziała mu jakieś zmyślone nazwisko.
Ja pierdole.
- Idę na górę. - oświadczyłem, dając im jasno do zrozumienia, że zostaję na noc i nie zamierzam po sobie sprzątać.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
*Perspektywa Anais*
Wiedziałam, że to lekkomyślne, idiotyczne i mało prawdopodobne by przystali na moją prośbę, ale nie miałam innego wyjścia. Nie teraz, kiedy stałam już pod ich drzwiami czekając aż otworzą. Oscar poruszył się przez sen, ale nie zraził się i spał dalej. Tyle dobrze, że to dziecko nie płakało często.
Denerwowałam się, kiedy usłyszałam kroki. Drzwi się otworzyły i ujrzałam... Louisa. Znałam ich wszystkich, ale widzieliśmy się tylko kilka razy. Nie mieli do mnie zaufania ani nic z tych rzeczy, mogli nawet stwierdzić, że podejrzane jest moje przyjście do nich.
- Anais? - zdziwił się. Zagryzłam dolną wargę, wiedziałam, że wyglądałam żałośnie, cała zapłakana. Jakby tego było mało deszcz zaczął padać. Nie no świetnie.
- Mogę wejść? - mój głos drżał.
Zmarszczył brwi.
- Tak, oczywiście. - zrobił mi przejście. - Daj, pomogę ci. - wyciągnął rękę do torby, którą trzymałam. Podziękowałam mu cicho i niepewnie stawiałam kroki w głąb. Mogłam powiedzieć, że wszyscy spojrzeli na mnie w tym samym czasie, uwieszając swój wzrok na długo. Nawet Zayn idący schodami na górę zatrzymał się w połowie patrząc na mnie ze zmarszczką między brwiami.
- Co ty tu robisz? - rzucił oschle. - W dodatku ze swoim bachorem?
Przełknęłam ślinę czyszcząc gardło. Cholera, to będzie trudniejsze niż myślałam.
- Potrzebuję pomocy.
Prychną kręcąc głową.
- Anais, kochana, co się dzieje? - można powiedzieć, że poczułam lekką ulgę, kiedy Harry stanął obok mnie.
- Mogę tu zostać na kilka dni? - popatrzyłam po wszystkich błagalnie.
- Oczywiście, że nie. Co ty sobie myślisz? - parsknął Zayn.
- Malik. - szepną Louis na co się wzdrygnęłam. Zayn Malik, nazywał się Zayn Malik. - To nie jest tylko twój dom, nie decyduj za nas wszystkich.
Zacisnął szczękę mierząc wzrokiem przyjaciela.
- Jakbyś nie zauważył, nie ma tu dla niej miejsca. - chyba każdego zraniłby jego słowa, ja nie byłam wyjątkiem. - O, przepraszam, dla nich.
- Tak, oczywiście, że możesz zostać. - wtrącił Niall z poważnym wyrazem twarzy. I to uczucie, kiedy komuś robi się żal na twój widok... to nie jest fajne.
- Tak? To ciekawe gdzie będzie spała? - Zayn nie dawał za wygraną.
Założył ręce na torsie wysyłając w moją stronę pioruny.
- Na pewno nie u ciebie.
- Wiesz, co Styles? Jesteś żałosny, wszyscy jesteście żałośni. - ruszył szybkim rokiem na górę. Słychać było trzask drzwi, a później uspokajający głos Louisa.
- Payne jedzie do domu, do Sophii, więc Harry może nocować u niego w pokoju. Ty zajmiesz pokój Stylesa, bo jest tam więcej miejsca.
- Jeśli nie masz nić przeciwko. - spojrzałam na Harrego.
Pokręcił głową, a ja odetchnęłam z ulgą.
CZYTASZ
Anais 》Z.M✅
FanfictionPieniądze są motywacją, pieniądze są konwersacją, Ty jesteś na wakacjach, a nam płacą więc... Tak, to jest życie, które wybrałem Wystrzały w ciemności, jedno oko zamknięte I gotujemy towar jak w jednookiej kuchence Możesz przyłapać mnie całującego s...