#13

5.5K 464 11
                                    

*Następny dzień*

Złapałem Anais za łokieć wciągając do bocznego pokoju. Wytrzeszczyła na mnie oczy w zdziwieniu. 

- Masz być miła. - mruknąłem najciszej jak potrafiłem. Styles siedział w salonie i oczekiwał Anais z wielkim zapałem, więc nie mógł usłyszeć tego co mówię. 

- O co ci chodzi? Przecież...

- Nie dla mnie. - wyprzedziłem jej wypowiedź. - Chodzi o Harrego. Jest moim przyjacielem i można powiedzieć że mu się podobasz.

Dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Wszyscy tylko nie on. - jęknęła. 

- Uznajmy to za kolejny punkt do twojego przejścia dalej, jeśli spierdolisz będziesz mogła pożegnać się z gangiem.

Mierzyła mnie piorunującym wzrokiem. Ta dziewczyna chyba nigdy nie nauczy szanować się swojego nauczyciela. 

- Dlaczego po prostu nie nauczysz mnie strzelać tak jak inni weterani? Przecież o to tutaj chodzi, masz mnie nauczać.

- Jeśli nie masz potencjału nici z twojej nauki.

- Mocno się postaram.

- Anais. - zamknąłem oczy na kilka sekund. Mogłem usłyszeć jej bezradne westchnienie. Harry od pierwszej chwili jej nie przypadł do gustu. - Styles wyświadczył mi przysługę, w zamian chce spędzić z tobą mile czas. Tyle. O tyle dla ciebie dobrze, że dostaniesz ode mnie kolejny plus.

- A co jeśli się zakocha? Nie chcę go zwodzić.

- On się nie zakocha. - prychnąłem. 

- Ale pamiętaj, że to będzie tylko i wyłącznie twoja wina.

Przez pan kurwa.

- Nie bądź zbyt pewna siebie, aż tak piękna to nie jesteś. 

Ułożyła usta w wąską linię. Przełknęła ślinę i odwróciła się do mnie plecami. 

- Możemy już iść? Muszę wracać dzisiaj szybciej do domu.

- Na pewno nie, wczoraj i tak wyświadczyłem ci przysługę. 

- Och tak? - odwróciła się gwałtownie do mnie. Jej oczy znowu były zaszklone. Ja pierdole, znowu będzie płakać? - Obciągałam ci wczoraj, ciekawe co twój szef na to?

Złapałem ją za włosy i pociągnąłem mocno, tak by ją bolało. Zawyła. 

- Nigdy, przenigdy - szeptałem blisko jej twarzy. - nie rób mi koło dupy, bo pożałujesz.  

Wkurwiła mnie. Czułem jak moje zęby ocierają się o siebie powodując zgrzytanie. Miałbym przejebane, gdyby Anais powiedziała coś szefowi. 

- Boli. - stawała na palcach, by uśmierzyć ból. 

- I ma boleć. 

- Proszę puść, nie jestem mściwą osobą, nie wydałabym cię. 

Odczekałem chwilę, by jeszcze się pomęczyła i puściłem jej włosy. Szybko rozmasowywała bolące miejsce na głowie, a drugą ręką wycierała policzki... z już płynących łez. Ja pierdole no. 

- Nie rycz, masz tam iść i udawać szczęśliwą. 

Podciągnęła nosem. 

Z westchnieniem przeszukałem kieszenie i rzuciłem jej chusteczki. Podziękowała i wydmuchała nos. 

- Tylko nie pokazuj mu, że ci na nim bardzo zależy. - zacząłem - Po prostu bądź dla niego miła i przytakuj mu jak powie coś idiotycznego. 

Anais 》Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz