*Następny dzień*
Złapałem Anais za łokieć wciągając do bocznego pokoju. Wytrzeszczyła na mnie oczy w zdziwieniu.
- Masz być miła. - mruknąłem najciszej jak potrafiłem. Styles siedział w salonie i oczekiwał Anais z wielkim zapałem, więc nie mógł usłyszeć tego co mówię.
- O co ci chodzi? Przecież...
- Nie dla mnie. - wyprzedziłem jej wypowiedź. - Chodzi o Harrego. Jest moim przyjacielem i można powiedzieć że mu się podobasz.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Wszyscy tylko nie on. - jęknęła.
- Uznajmy to za kolejny punkt do twojego przejścia dalej, jeśli spierdolisz będziesz mogła pożegnać się z gangiem.
Mierzyła mnie piorunującym wzrokiem. Ta dziewczyna chyba nigdy nie nauczy szanować się swojego nauczyciela.
- Dlaczego po prostu nie nauczysz mnie strzelać tak jak inni weterani? Przecież o to tutaj chodzi, masz mnie nauczać.
- Jeśli nie masz potencjału nici z twojej nauki.
- Mocno się postaram.
- Anais. - zamknąłem oczy na kilka sekund. Mogłem usłyszeć jej bezradne westchnienie. Harry od pierwszej chwili jej nie przypadł do gustu. - Styles wyświadczył mi przysługę, w zamian chce spędzić z tobą mile czas. Tyle. O tyle dla ciebie dobrze, że dostaniesz ode mnie kolejny plus.
- A co jeśli się zakocha? Nie chcę go zwodzić.
- On się nie zakocha. - prychnąłem.
- Ale pamiętaj, że to będzie tylko i wyłącznie twoja wina.
Przez pan kurwa.
- Nie bądź zbyt pewna siebie, aż tak piękna to nie jesteś.
Ułożyła usta w wąską linię. Przełknęła ślinę i odwróciła się do mnie plecami.
- Możemy już iść? Muszę wracać dzisiaj szybciej do domu.
- Na pewno nie, wczoraj i tak wyświadczyłem ci przysługę.
- Och tak? - odwróciła się gwałtownie do mnie. Jej oczy znowu były zaszklone. Ja pierdole, znowu będzie płakać? - Obciągałam ci wczoraj, ciekawe co twój szef na to?
Złapałem ją za włosy i pociągnąłem mocno, tak by ją bolało. Zawyła.
- Nigdy, przenigdy - szeptałem blisko jej twarzy. - nie rób mi koło dupy, bo pożałujesz.
Wkurwiła mnie. Czułem jak moje zęby ocierają się o siebie powodując zgrzytanie. Miałbym przejebane, gdyby Anais powiedziała coś szefowi.
- Boli. - stawała na palcach, by uśmierzyć ból.
- I ma boleć.
- Proszę puść, nie jestem mściwą osobą, nie wydałabym cię.
Odczekałem chwilę, by jeszcze się pomęczyła i puściłem jej włosy. Szybko rozmasowywała bolące miejsce na głowie, a drugą ręką wycierała policzki... z już płynących łez. Ja pierdole no.
- Nie rycz, masz tam iść i udawać szczęśliwą.
Podciągnęła nosem.
Z westchnieniem przeszukałem kieszenie i rzuciłem jej chusteczki. Podziękowała i wydmuchała nos.
- Tylko nie pokazuj mu, że ci na nim bardzo zależy. - zacząłem - Po prostu bądź dla niego miła i przytakuj mu jak powie coś idiotycznego.
CZYTASZ
Anais 》Z.M✅
FanfictionPieniądze są motywacją, pieniądze są konwersacją, Ty jesteś na wakacjach, a nam płacą więc... Tak, to jest życie, które wybrałem Wystrzały w ciemności, jedno oko zamknięte I gotujemy towar jak w jednookiej kuchence Możesz przyłapać mnie całującego s...