#22

5.4K 474 100
                                    

Gówno.

Dupa.

Ja pierdole.

Nie potrzebuję żadnej jebanej miłości. Chciałem wykrzyczeć to w twarz Stylesowi, ale nie mogłem przełamać się wejść od tak do jej pokoju dając im jasno do zrozumienia, że podsłuchiwałem. Ale do kurwy, jestem wściekły na niego, za to, że rozpowiada takie coś, a już w szczególności jej. Czekaj kurwa, tylko Harry zejdzie na dół.

Nie panowałem nad sobą, kiedy trzasnąłem drzwiami od mojego pokoju. Wyszedłem na balkon by zapalić. I na jednym papierosie się nie skończyło, wypaliłem pół paczki.

Jak wariat.

Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, dlaczego moje dłonie się trzęsą. Oddech miałem nieregularny i doszło do tego, że zakrztusiłem się dymem jak mięczak. Stukałem palcem o barierkę patrząc na wszystko z góry. Horan postanowił umyć samochód, nawet do mnie pomachał. Dlaczego kurwa ma w sobie tyle entuzjazmu do tego pierdolonego życia? Miałem ochotę pokazać mu środkowy palec, ale się powstrzymałem. Jedynie obróciłem się tyłem, by nie oglądać jego szczerzącej się mordy. Po jakiejś chwili wszedłem do środka. 

Raz się jebana mać żyje.

Zapukałem nerwowo do pokoju Anais, jednak nie czekałem na pozwolenie. Wszedłem do środka domyślając się, że zastanę jej obraz pieprzącej się z Harrym, jednak nie. Leżała obok swojego dziecka na łóżku przytulona, coś mu śpiewając. Jej głowa wystrzeliła w moją stronę kiedy nieelegancko wtargnąłem do jej pokoju.

*Perspektywa Anais*

- Co chcesz? - zapytałam marszcząc brwi. Oscar prawie zasypiał, teraz musiałam starać się jeszcze raz by usnął. Włożyłam go do łóżeczka delikatnie kołysząc.

Zayn oblizał suche wargi przemieszczając się po pokoju. Wstałam, zakrywając się bardziej swetrem. Nie miałam stanika pod bluzką, a on najwyraźniej to zauważył.

Nienawidziłam kiedy prychał i opierał się o komodę z założonymi rękami. Teraz właśnie tak zrobił.

- Harry cię tak podniecił?

Westchnęłam rozdrażniona przypominając sobie słowa szefa: Jeśli będzie ci coś nie pasować w tym, jak się do ciebie odnosi, śmiało dzwoń do mnie.

Zachowanie Malika było ku temu z dnia na dzień coraz bliższe.

- Przyszedłeś się mnie czepiać? Znowu? - też założyłam ręce na klatce piersiowej. - Naprawdę nie masz ciekawszych rzeczy do roboty?

- W zasadzie przyszedłem ci podziękować. - wzruszył ramionami.

- Podziękować? - próbowałam być rozważna i nie nabrać się na jego słowa.

- Tak, za ten seks u mnie w domu.

Zamknęłam czy słysząc jego oślizgły śmiech.

Nienawidziłam go.

Nienawidziłam go.

Nienawidziłam go.

- Nie no żartuję. - odchrząknął. Cierpliwie czekałam aż zacznie mówić dalej, w innym wypadku niech sobie stąd idzie, jest późno ja też chcę spać. - Tak naprawdę przyszedłem ci podziękować, że nie pisnęłaś słówka szefowi.

- Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te swoje dziękuję?

Wyglądał jakby dostał w twarz. O tak, ja wiem, spodziewał się, że będę padać mu na kolana i dziękować, że powiedział to słowo.

Gówno prawda.

Gdybym tylko dostała się do gangu Zayn nie miałby tak łatwo...

- Myślisz, że jesteś fajna, gdy mi się postawisz? - podszedł bliżej. Podniosłam wyżej podbródek. 

- Nie stawiam ci się, po prostu jesteś idiotą, który myśli, że jestem od ciebie zależna. Naprawdę niepotrzebne było to twoje dziękuję, niewiele zmienia w naszej sytuacji.

- Naszej sytuacji? - prychnął. - My mamy jakąś sytuację?

- Tak. Twój popęd względem mnie.

Oprzytomniałam, kiedy powoli podnosił rękę i kciukiem przejechał po moim sterczącym sutku. Cholera, kiedy ja opuściłam ręce?

Odsunęłam się otulając materiałem.

- Chyba na odwrót. 

- Wyjdź, powiedziałeś to co chciałeś, więc teraz - wystrzeliłam ręką w bok. - tam są drzwi.

Patrzył na mnie beznamiętnie dłuższą chwilę. Było to krępujące, ale w porę się opamiętał i ruszył do drewnianej powłoki.

- Aha. - odwrócił się do mnie zanim wyszedł. - I nie potrzebuję jebanej miłości.

*  *  *

*Następny dzień*

Na całe moje szczęście nie muszę widywać Malika dzisiejszego rana, bo jeszcze wczoraj wieczorem wrócił do swojego domu. Moje pytanie, dlaczego czasami tutaj sypia, skoro ma tam swoją willę? Gra tylko na nerwach i nie tylko mi...

- A zrobisz mi kanapeczki na drogę? - Niall wydymając wargę siada naprzeciw mnie.

- Okej. - mamroczę odruchowo spoglądając do salonu. Oscar śpi, oprócz Horana i Stylesa nie ma nikogo w domu. - A gdzie jedziesz?

- Do kuzynki, już drugi tydzień truje mi dupę z malowaniem ścian, więc pomyślałem, że jak mam teraz wolne mogę do niej jechać?

- Mieszka aż tak daleko, że potrzebujesz kanapek?

- Ja zawsze ich potrzebuję.

Południe mija mi w ciszy, syn śpi, Harry siedzi na górze już od dobrych kilku godzin nic się nie odzywając, a ja oglądam jakiś film. Pozostała trójka chłopaków zapewne wróci wieczorem, jednak mogę mylić się co do Zayna. Jak wiem, każdy ma własny dom, jednak nie mam pojęcia dlaczego tutaj spędzają czas i nie są przy swoich partnerkach...

- Anais? - wołanie Harrego dobiegło z góry. - Możesz tutaj przyjść?

Nie odpowiedziałam. Wzięłam już kwękającego Oscara na ręce i razem udaliśmy się do pokoju Harrego. 

- Tak? - zapytałam rozglądając się. Dwa laptopy, tablety i kartki porozrzucane na łóżku. Oczywiście Harry na jego środku.

Gdy mnie widzi mogę stwierdzić, że jego twarz jest kamienna. Od kiedy Styles ma kamienną twarz?

Podchodzi do mnie.

- Ukrywasz coś przed nami? - zapytał ni stąd ni zowąd.

Na jego ton zmroziło mnie.

- Nie, skąd ta myśl?

Chwycił pewną kartkę podsuwając mi pod nos.

- Stąd. Czyż to nie dziwne, że Siana Zenitram to od tyłu Anais Martinez?

Wpadłam.



Anais 》Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz