- Co jest szefie? - mruknąłem beznamiętnie padając na fotel. Cóż, nie widzieliśmy się ponad tydzień, a z racji tego, że zbudziłem go z drzemki mogłem rzec, że był na mnie nieźle wkurwiony. No cóż, chcąc lub nie odciągnąłem go od jego nowej laski. - Tak bardzo chciałeś mnie widzieć, więc jestem.
Uniósł wyżej podbródek zawiązując usta.
- Chciałem się z tobą widzieć pięć dni temu. Myślisz, że będę tolerował twoje pieprzone zachowanie?
Wcale nie musiał. Miałem wystarczająco pieniędzy, by nie pracować już do końca życia, mogłem w każdej chwili się 'zwolnić'. Jednak myślałem nad tym ostatnio i doszedłem do wniosku, że nudziłoby mi się samemu w domu...
Pokręciłem się niesfornie na fotelu. Pierdolony żołądek znowu zaczyna boleć.
- Po prostu chcę wiedzieć, czego ode mnie oczekujesz w najbliższym czasie. - przekrzywiłem lekko głowę. - Bo planuję wrócić.
- I sądzisz, że cię przyjmę? - uśmiechnął się cynicznie, by następnie potrzeć oczy. Sam pierdolił, że mnie nie wywalił tylko niepotrzebnie zrobiłem ten cały cyrk. Więc jestem i nie mam za wiele czasu, bo w każdej chwili mogę dostać ważny telefon.
- Szefie, nie świruj, było-minęło. Jednak nie będę się prosił, jeśli powiesz nie.
- Słuchaj, ja wiem, że masz teraz trudny okres. - i się zaczyna - Jesteś jeszcze młody i naprawdę radzę ci podejmować powoli wszystkie decyzje i myśl nad nimi.
Przewróciłem oczami dostrzegając na górze schodów postać. Nowy nabytek szefa, nawet ładna.
Uniosłem leniwie kącik ust i mrugnąłem do niej. Wycofała się szybko, a ja mimowolnie podskoczyłem, kiedy uderzył pięścią w ławę.
- Zajmij się Anais, a nie bierzesz cudze kobiety.
- A co ja mam do Anais? - prychnąłem podnosząc się lekko.
- Macie wspólne dziecko, to powinno wystarczyć.
- Jeszcze nie wiadomo. - aż mnie skręcało na myśl, że mógł wiedzieć już od samego początku. Teraz jak to wszystko sobie przypomnę to mam ochotę się zestrzelić. Być tak okłamywanym i nie widzieć tego. Jednak Oscar był pod znakiem zapytania, nie uważałem go jeszcze za syna, poza tym co ja narobię z Anais? Zaraz mi będzie wyła, że źle go trzymałem czy coś. Dlatego kurwa chciałem mieć dziecko tylko i wyłącznie dla siebie, by nikt mnie nie pouczał i tak dalej.
- Kiedy przyjdą wyniki z laboratorium?
Zacisnąłem wargi.
Nie chciałem wyjść na pojeba i zbyt mocno zareagować na fakt, że pieprzony Liam powiedział szefowi o czymś czego mu zabroniłem. Odetchnąłem godząc się z faktem, że reszta chłopaków też pewnie wie. A jeszcze lepiej niech Anais się dowie, no bo czemu nie?
Warknąłem pod nosem.
- Nie wiem, gdzieś na dniach.
- Czyli całkowicie urwałeś kontakt z Leonem? Nie było ci źle z tym, czy coś?
- Nie. - może to właśnie przez niego nie przespałem większości nocy? Nie planowałem się tak szybko przywiązywać, ale on wydawał się taki inny i kiedy Stella podała mi go na ręce naprawdę poczułem się przez moment jakby... szczęśliwy? Kurwa, ten malec był moim oczkiem w głowie, planowałem dać mu wszystko, by cieszył się z tego jakim dobrym jestem dla niego ojcem... a później wszystko się spierdoliło i dowiedzenia. - Nie mam zamiaru wychowywać nieswojego dziecka.
Podrapał się po karku i spojrzał na zegarek.
- Okej, posłuchaj. Chce mi się spać i tylko dlatego daję ci drugą szansę, jeśli nie stawisz się w sobotę z rana u mnie, wywalam cię.
CZYTASZ
Anais 》Z.M✅
FanfictionPieniądze są motywacją, pieniądze są konwersacją, Ty jesteś na wakacjach, a nam płacą więc... Tak, to jest życie, które wybrałem Wystrzały w ciemności, jedno oko zamknięte I gotujemy towar jak w jednookiej kuchence Możesz przyłapać mnie całującego s...