#26

5.2K 479 11
                                    

- Jak się masz? - Niall usiadł obok mnie, kiedy karmiłam Oscara. Spojrzałam na niego.

- Normalnie. A powinnam o czymś wiedzieć?

- Nie. - zmarszczył brwi. - Po prostu zapytałem.

Okej. Wyluzowałam się wykładając nogi na ławę przede mną. Było mi o wiele wygodniej z racji tego, że na rękach miałam Oskiego. Jednak, kiedy tylko je tak wyłożyłam w drzwiach pojawił się jeszcze zaspany Zayn. Pocierał oczy z zamiarem wejścia do salonu, jednak kiedy ujrzał mnie zatrzymał się nagle. Zdjęłam nogi ze stolika, z myślą, że zaraz mnie okrzyczy i odstawiłam pustą już butelkę z mleka.

- Gdzie to zapisać, wstałeś o szóstej. - Niall zaśmiał się patrząc na Zayna. Ten, jak to miał w zwyczaju, nie odezwał się w ogóle, tylko spojrzał na niego, a później na mnie i wyszedł. Zmarszczyłam brwi. - Co go ugryzło?

- Pewnie to co zawsze.

Śmiech Nialla był zaraźliwy i... zbyt głośny. Najedzonemu Oscarowi już się odbiło, a przecież nie może spać, gdy Horan tak rechocze. Dlatego po moim upomnieniu pokazał, że zapiął usta na zamek, a klucz wyrzucił. 

Zanosząc syna do kołyski Harry zawołał mnie po drodze. Serce podeszło mi do gardła i zagryzając mocno dolną wargę weszłam do jego sypialni.

- Tak?

- Usiądź. Chcę pogadać.

Czułam, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Niepewnie zajęłam miejsce na jego łóżku i czekałam na najgorsze. Prawie dostałam zawału, kiedy zamknął delikatnie drzwi.

- Ja mu powiem, obiecuję. - złożyłam dłonie jak do modlitwy. - Tylko jeszcze nie teraz. Naprawdę, ja...

- Nie ponaglam cię, zrobisz jak uważasz. - przerwał ze zmarszczką między brwiami. Oparł się o komodę z zamiarem kontynuowania swojej wypowiedzi. - A może jednak powinienem to zrobić.

- Dlaczego?

- Zayn wie już, że nie ma takiej osoby jak Siana. - ściszył głos do szeptu. Zamarłam.

- Powiedziałeś mu?

- Oczywiście, że nie. On wynajął najlepszych ludzi, teraz już jest gra na poważnie. Stąpasz po cienkim lodzie Anais, kiedy tylko się dowie, że miał dziecko pod nosem zwariuje.

Nie odezwałam się. Najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam co powinnam powiedzieć. Czułam, że gdybym tylko powiedziała Zaynowi o Oscarze na pewno by mi nie uwierzył. Poza tym dziwiłam się, że jeszcze nie wpadł na czytanie mojego imienia od tyłu, bądźmy szczerzy, nawet Harry to odkrył. 

- Wiesz, coś jeszcze? - mój głos się wahał. Przejechał dłonią po włosach.

- Poza tym, że jego ludzie przesłuchali pół tej kliniki to nie. - zamilkł na moment. - Kamery były zepsute, kiedy ty odbierałaś dziecko. To wiem. Ale na zewnątrz były dobre, tak?

Zamarłam na moment.

- Więc istnieje dość duże prawdopodobieństwo, że wykryją cię właśnie przez te kamery. Byłaś chociaż jakoś zamaskowana, czy coś?

Uciekłam od niego wzrokiem prosto na okno, by przypomnieć sobie tamten dzień. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, kiedy odbierałam syna. Jednak nie można tego powiedzieć, gdy wróciłam do domu i okropnej matki mojego... no cóż, mężczyzny, z którym mieszkałam.

- Było wietrznie, miałam na sobie tylko jeansy, bluzę z kapturem i okulary przeciwsłoneczne. Myślę, że niewiele było widać.

- A samochód? Gdzie go zaparkowałaś?

Podrapałam się po głowie.

- Byłam przed czasem, ale i tak nie było miejsc parkingowych. Więc zostawiłam samochód po drugiej stronie ulicy.

- Czyli, że jest szansa na to, że być może pożyjesz dłużej niż sądziłem.

- Podniosłeś mnie na duchu, wiesz? - mruknęłam z przekąsem pocierając kąciki oczu. Nie byłam zła na Harrego, to oczywiste, byłam zła na siebie. - Jednak dziękuję ci, że mi o tym powiedziałeś. Będę teraz bardziej uważać. 

- Mimo to Anais powinnaś wiedzieć, że prędzej czy później wszystko się wyjaśni. Zwłaszcza, że jest on coraz bliżej prawdy.

*  *  *

Zapukałam delikatnie do drzwi Malika. Denerwowałam się jak cholera, ale musiałam zapytać.

- Dzisiaj nigdzie nie jedziemy? - było już po pierwszej. Cały dzień przesiedział w swoim pokoju, nawet nie schodząc na dół. 

Odwrócił się do mnie zaprzestając wyciągać ubrania z szafy.

- A co, chcesz gdzieś jechać?

Wzruszyłam ramionami.

- No nie wiem, myślałam, że teraz zaczniesz mnie bardziej szkolić.

- Wiesz, co o tobie sądzę. Nie nadajesz się.

Westchnęłam zirytowana. 

- Dlaczego nie dasz mi tej cholernej szansy? O zbyt wiele nie proszę, tylko o to byś wykonywał swoje obowiązki, tak jak ci przystało.

Prychnął układając usta w cynicznym uśmiechu.

- Więc dobrze, jutro widzę cię na nogach o piątej. Jedziemy na obrzeża. - znowu się odwrócił i wyciągnął sportową bluzę.

- Ale nie zapomnij powiadomić szefa. - powiedziałam, na co się spiął. - Przecież kazał to robić, kiedy zechcesz mnie gdzieś zabrać.

Milczał i po prostu ignorował to, że stałam w jego drzwiach. Zapewne klął w duchu na moją obecność, dlatego obróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia.

- Anais. - zesztywniałam, kiedy mnie zawołał. - Mam krótkie pytanie.

Zmieszana zatrzymałam się i spojrzałam na niego.

- Jak nazywa się twój syn?

Niby niewinne pytanie, jednak wzbudziło w moim ciele fale dreszczy i zwolnienie pracy serca. Przecież tyle razy chłopaki wymawiali imię mojego syna, nie słyszał tego? 

- Oscar. - odchrząknęłam. 

Zmrużył oczy. Zabrakło mi tchu i mój mózg pracował teraz ze zdwojoną siłą. Kombinowałam, co bym zrobiła, gdyby się dowiedział.

Uciekła.

-  Możesz już iść, chciałem się tylko upewnić.

Upewnić?



Anais 》Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz