▫ Rozdział 2▫

2.5K 267 82
                                    

Luke milczał całą drogę do swojego domu, za to ja trajkotałem jak nakręcony. Próbowałem wszystko zrozumieć, logicznie sobie wytłumaczyć i niestety marnie mi to wychodziło. Ale liczy się, że się starałem!!! Zadawałem pytania, ale najczęściej sam sobie na nie odpowiadałem, gdyż Hemmo był zbyt podniecony wspomnieniami dotyczącymi rozmowy z panem Hoodem i zawstydzony tym, o co pytałem.

- Jak dawno wiesz, że kochasz "inaczej" i dlaczego mi dopiero teraz to mówisz?

Nie mogłem przeboleć, że dowiaduję się ostatni! No bo przecież... Luke musiał zrozumieć już jakiś czas temu, że woli chłopców, skoro był nawet z Ashtonem w gej-klubie, a ja jako jego najlepszy przyjaciel powinienem wiedzieć od razu, a nie pińcet osiem lat później. No i... Skoro był zabujany w Hoodzie, to jakim cudem niczego nie zauważyłem? Przecież jego zachowanie, jak ten palant do nas zagadał... Ja chyba serio jestem ślepy. Zapisać się do okulisty! Zanotować!

- Cliffo, ja kocham tak samo. To, że wolę chłopaków nic nie zmienia. Potrafię kochać równie mocno, jak ty czy każdy inny. Zresztą już ci mówiłem, Mikey - westchnął, poprawiając plecak na ramieniu. - Bałem się twojej reakcji, że będziesz się mnie brzydzić...

Lekko szturchnąłem go w ramię i przystanąłem, rzucając mu spojrzenie jakim obdarowuję idiotów. Powinien czuć się zaszczycony.

- Kąpałem się z tobą w jednej wannie, jak byliśmy mali i widziałem cię nagiego z milion razy! Sprzątałem po tobie rzygi, jak się nawaliłeś na imprezie i zrobiłeś mi obciach na oczach Amy! Już nie wspominając o...

- Zamknij się! - przerwał mi szybko Luke, by nie słuchać dalej moich wyliczeń. Albo zwyczajnie domyślił się, co chciałem dodać.

W sumie nie dziwię mu się, że nie chciał tego słuchać. Upokarzających momentów z jego życie nie byłbym w stanie policzyć i to nie tylko dlatego, że jestem słaby z matmy. Chociaż może po części? Zawsze, ilekroć Luke robił coś głupiego, ja byłem w pobliżu, by uratować mu tyłek, a później - jak na wspaniałego przyjaciela przystało - wypominać mu to przy każdej możliwej okazji.

- Więc chyba miałem o wiele więcej powodów, by się ciebie brzydzić i jakoś tego nie zrobiłem, a uwierz mi, twoje rzygi to jak Coco Chanel nie pachniały i jeszcze przy Amy! To taka zajebista laska i ja byłem tak blisko od zaliczenia! - Luke wywrócił oczami.

- Jesteś kretynem, Mikey! - westchnął i ponownie zaczął iść w kierunku swojego domu. - Serio się bałem.

- W takim razie to ty jesteś kretynem - parsknąłem. - Luke, znamy się od zawsze i sądzę, że nigdy się mnie nie pozbędziesz, więc możesz sobie być gejem, lesbijką, gender czy kim tam chcesz, a ja i tak będę obok. - powiedziałem tonem, jakbym opowiadał żart jednak byłem całkowicie poważny.

Nigdy nie mógłbym przestać przyjaźnić się z Luke'iem. Od tych 17 lat stał się nieodłączną częścią mojego życia i zwyczajnie nie mógłbym bez niego funkcjonować. Był jak brat, którego nigdy nie miałem, a zawsze pragnąłem mieć i choć czasem chciałem go zabić, to po prostu byłoby mi bez niego ciężko. Nie wyobrażałem sobie, żeby obudzić się rano i iść do szkoły samemu, a nie w towarzystwie Luke'a. Albo kiedy miałbym problem, jak mógłbym zwierzyć się komuś innemu? Nikt przecież nie zrozumiałby mnie tak jak on.

- Dziękuję - powiedział cicho Luke, a poklepałem go po plecach.

- Dla brata wszystko, pingwinie. Twoja rodzina wie? - zapytałem, kiedy wchodziliśmy przez furtkę na podwórko posiadłości Hemmingsów.

- Taak, od niedawna.

- Czy każdy wiedział wcześniej? - jęknąłem i poczułem się zajebiście źle.

Tyle osób wiedziało przede mną! Czy serio byłem takim dupnym kumplem, skoro bał się mi powiedzieć? Powinien wiedzieć, że zawsze go zrozumiem i co by się nie działo, będę obok niego.

- Nie gniewaaaj się... - uśmiechnął się Luke i nawet otworzył przede mną drzwi do swojego domu. Dżentelmen... - Dam ci spisać matmę!

- I tak mi ją dasz... - mruknąłem, rzucając moją torbę w kąt i opierając się o szafkę na buty, ściągnąłem swoje trampki.

- Zamówimy pizzę i później pogramy w coś na konsoli, hm?

- Jeśli sądzisz, że tym mnie przekonasz... - westchnąłem. - To masz rację... ale i tak jestem obrażony! - dodałem szybko i wycelowałem w niego palcem.

- Cześć wam! - uśmiechnął się Jack, wpadając do pomieszczenia i wciągając na swoje stopy buty. - Podjadę później po resztę pudeł, okay?

Jack, najstarszy brat Luke'a, niedawno kupił mieszkanie i pod pretekstem zabierania swoich rzeczy, wpadał na domowe obiadki, a trzeba przyznać, że Liz to potrafiła gotować.

- Co macie na obiad?

- Nic, mama ma dziś zebranie. - odparł szybko, a ja prychnąłem pod nosem, że wracam do domu. - Czasem mam wrażenie, że twoje życie obraca się tylko wokół jedzenia.

- Jedzenie to ważny aspekt w życiu każdego człowieka! - odezwałem się oburzony i przeszedłem do kuchni, by wziąć sobie coś do picia. - Chcesz soku? - krzyknąłem do Luke, który jeszcze rozmawiał z bratem.

- Weź tylko szklanki, bo mam tam colę! - odkrzyknął, a ja wzruszyłem ramionami sam do siebie, zgarniając dwie wysokie szklanki. Wróciłem do przedpokoju po moją torbę i pożegnałem się z Jackiem, by po chwili pokonać po dwa schodki na górę.

Prawda była taka, że czułem się w tym domu jak u siebie, znałem tu każdy kąt. Wszedłem do pokoju Luke'a, postawiłem szklane naczynia na stoliku i rzuciłem gdzieś moją torbę. Szybko chwyciłem laptop Luke'a i uruchomiłem go.

- Mamy zrobić matmę, a nie - robić wszystko inne! - westchnął Hemhem, kiedy tylko wszedł do pokoju i mnie zobaczył.

- Poprawka - wywróciłem oczami - Ty miałeś robić matmę, a ja miałem ją spisać!

- Mikey, ale jakbym ci to teraz wytłumaczył, to później mielibyśmy mniej do powtórzenia przed sprawdzianem!

- Jestem zmęczony po całym tygodniu, do tego do 2 uczyłem się do historii, zlituj się! - jęknąłem, układając się wygodnie na jego łóżku. Luke usiadł przy swoim biurku i rzucił we mnie zeszytem.

- Moja praca domowa ze szwedzkiego - oznajmił, wyjmując z plecaka zeszyt i książkę od matematyki, by po chwili wczytywać się w treść zadania i wypisywać dane.

- Na kiedy? - westchnąłem, włączając przeglądarkę.

- Na środę.

- Dobra - jęknąłem, bardziej dlatego, żeby sobie pojęczeć niż dlatego, że nie chcę mu tego zrobić.

- A i Mikey...

- Hm?

- Może pójdziesz ze mną i z Ashtonem do klubu jutro?

- Zwariowałeś? Ja? Tam? Wyglądam na geja? - zapytałem, a kiedy zobaczyłem jego spojrzenie dodałem: 

- Nic. Nie. Mów!

- Prooooooszę.

- Pomyślę o tym - uciąłem, a Luke mimo wszystko uśmiechnął się zwycięsko.

Wiedział, że jeśli mówię, że nad czymś pomyślę, to znaczy, że nie chcę od razu się zgadzać i wolę potrzymać go w niepewności. Muszę pościągać sobie nowe gry na telefon, bo co ja będę robił w klubie wypchanym gejami?

#StrangeLoveFF



Strange Love ▫ MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz