▫Rozdział 32▫

1.7K 216 179
                                    


 Las.

Wielkie, gołe drzewa szamoczące się na wietrze. Deszcz padający i z każdą chwilą nabierający na sile.

Przełknąłem ślinę, biegnąc w głąb tego przerażającego miejsca i rozglądając się niespokojnie. Co ja tu robię? Jak ja się tu znalazłem?

Biegłem, potykając się o własne stopy. Biegłem, ile sił było w moim ciele. Biegłem...

- Cholera – wyszeptałem, dobiegając do polany i widząc drzewa w kręgu.

Powoli ruszyłem w tym kierunku i stanąłem pośrodku tego umownego koła. Obkręciłem się dookoła, krzycząc w niebogłosy i upadając na kolana.

Na drzewach wisiały kolejne ciała Caluma, moich rodziców, Luke i Ashtona.

Krzyk.


Usiadłem gwałtownie, oddychając niespokojnie.

- Dobry Boże... - mruknąłem, normując oddech. Odwróciłem twarz, by zobaczyć, jak Cal przeciera oczy i patrzy na mnie zmartwionym wzrokiem.

- Co jest, kotek? – zapytał zaspanym głosem.

Pokręciłem tylko głową, ponownie układając się obok niego i wtulając w jego klatkę piersiową.

- Jest okay – mruknąłem.

- Znów ten koszmar?

- Tak, mam tego dość, trzeci raz już mi się to śni... - westchnąłem, układając dłoń na jego torsie.

- Nie martw się tym, to tylko głupi sen – ucałował moją skroń.



Stałem przed lustrem i poprawiłem kołnierz czarnej koszuli. Przeczesałem dłonią niebieskie włosy i stwierdziłem, że gorzej i tak już nie będę wyglądać.

- Gotowy, kotek? – Calum pojawił się w pomieszczeniu i podszedł do mnie, przytulając od tyłu. – Pamiętaj, że to nie twoja wina. Ona była zwyczajnie nieszczęśliwa i to, że ty nagle stałbyś się dla niej miły, nie zmieniłoby jej kontaktów z rodzicami. Nie stałaby się nagle szczęśliwa.

Oparłem głowę o klatkę piersiową Caluma, a on swoją brodę o moją głowę. Dzień po śmierci Mel, przyszli do nas jej rodzice. Przeprosili nas jeszcze raz i dali list, zaadresowany do nas. Mel cały czas prosiła, byśmy nie obarczali się o jej śmierć, ale tak trudno było mi to zrozumieć. Nie wiem, ile rozmów odbyłem z Calumem na ten temat, żadna nie sprawiła, że czułem się lepiej.

- Musimy iść. – powiedział Cal.

Odwróciłem się w jego stronę, a on delikatnie musnął moje wargi.

- Będzie dobrze, tak?

Niepewnie przytaknąłem i wziąłem głęboki wdech.

- Będzie dobrze.



Słońce niemiłosiernie przygrzewało, a ja przeklinałem w duchu czarną koszulę z długim rękawem i czarne rurki, które miałem na sobie. Staliśmy z Calumem na uboczu, nie chcąc się zbytnio rzucać w oczy. Obok nas stali Luke i Ashton.

Luke mimo że nienawidził Mel, czuł się w obecnej sytuacji chyba nawet gorzej niż ja. Nie potrafiliśmy tego zrozumieć. Ashton mocno go obejmował i co chwila szeptał, by się uspokoił. Oparłem się o Caluma, modląc się, by uroczystość już się skończyła.

Strange Love ▫ MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz