▫Rozdział 29▫

1.5K 180 182
                                    


- I od trzech dni nawet tata się nie odezwał – mruknąłem, opierając się wygodniej o oparcie ławki w parku.

Calum miał tego dnia kilka spotkań o pracę, więc stwierdziłem, że po szkole pewnie i tak go jeszcze nie będzie, więc udałem się z Luke'iem do parku. Siedzieliśmy już tam dobre dwie godziny i rozmawialiśmy.

Faktycznie mój tata nie odzywał się do mnie od trzech dni i byłem tym przerażony. Nie wiedziałem, czy to dlatego, że nie ma czasu, czy dlatego, że mama go przekonała do swojej racji, czy zwyczajnie nie wpadł na pomysł, by mi odpisać.

- Mama gadała z ciocią, ale nie chciała mi powiedzieć nic a nic! – mruknął Luke, wyciągając się i zrywając liść z gałęzi nad nami. – Mam nadzieję, że dlatego, że chce mi zrobić niespodziankę, że się udało.

- Taaak, też się o to modlę. – westchnąłem. – A jak z Ashtonem?

- Serio pytasz? – zaśmiał się Luke. – Ashton jest idealny! I jeśli kiedykolwiek wpadnie mi do łba jakikolwiek super pomysł, zastrzel mnie od razu – parsknął.

- Sądzę, że kolejny będzie dopiero przy oświadczynach.

- Nie! – zaprzeczył szybko Hemmings. – Jak się starałem, żebyśmy byli razem, więc teraz Ashton się oświadcza.

- Aż się boję, ile dni w szpitalu spędzisz tym razem ty. – parsknąłem śmiechem, wiedząc, że ci dwoje są zbyt wielkimi idiotami i kochają komplikować sobie życie.

- Ale w nas wierzysz! – obruszył się Luke.

Poklepałem go po ramieniu.

- Daj mi powód, bym uwierzył. – wstałem. – Idziesz ze mną jeszcze do sklepu? – zapytałem. – Calum nie chce, żebym dokładał się do rachunków, to chociaż zakupy zrobię.

- To w sumie miłe... - wzruszył ramionami, sięgając po swój plecak.

- Miłe, jak ma się prace, a Calum nie ma, a wszystko kosztuje, idioto – walnąłem przyjaciela w tył głowy.

- Wcale nie bolało!



Otworzyłem drzwi i wszedłem w głąb mieszkania.

- Jestem! – krzyknąłem do Caluma.

- Okay – odkrzyknął Hood.

Odwiesiłem swoją kurtkę, wcześniej rzucając szkolną torbę obok szafki na buty, a na samej szafce kładąc dwie duże siatki z zakupami i zauważając damski płaszcz... Okaay, to zdecydowanie nie jest moje.

- Masz gościa? – zapytałem wchodząc do salonu.

Na kanapie siedziała kobieta, a naprzeciw niej Cal. Oboje podnieśli się na mój widok, a ja mogłem bez wahania stwierdzić, że to była mama Caluma.

- To jest Michael? – zapytała, podchodząc do mnie i wyciągając dłoń. - Mecenas Joy Hood.

- Tak. – odparł krótko Cal.

- Dzień dobry, pani Hood i przepraszam, że... przeszkadzam... - powiedziałem nieśmiało, ściskając delikatnie dłoń mamy Hood.

Spojrzałem w dół na moje podarte spodnie i koszulkę z Sex Pistols, na której zresztą była plama z sosu z hot doga, którego jadłem z Luke'iem w parku. Moje niebieskie już włosy sterczały we wszystkie strony za sprawą wiatru, który tego dnia był wyjątkowo silny. Wyglądałem przy niej jak wieśniak. Z kilometra widać było, że jej garsonka, była droższa niż wszystkie moje rzeczy razem wzięte. Błyszczący, złoty naszyjnik zdobił jej szyję, a włosy były ułożone tak, jakby przed chwilą wyszła z salonu fryzjerskiego.

Strange Love ▫ MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz