▫Rozdział 5▫

2.5K 265 168
                                    


Kurwa, już nigdy nie zasnę.

Gwałtownie usiadłem na łóżku. Próbowałem unormować oddech i wyrzucić z głowy mój sen, gdzie Hood prawie obciągnął mi w klasie i gdzie mi się to podobało, gdzie Hood mi się podobał, gdzie... Kurwa mać! Przetarłem twarz dłońmi i zaśmiałem się nerwowo. To był tylko sen. Zwykły, głupi, pojebany sen! Nigdy bym na to nie pozwolił i odepchnąłbym go!, zapewniałem się gorliwie w myślach. Czułem, że ten dzień będzie jedną, wielką porażką oraz że nie skupię się na niczym.

Wygrzebałem się z ciepłej pościeli i przeszedłem do łazienki. W bokserkach i koszulce wszedłem pod prysznic i ustawiłem zimną wodę. Lodowate krople uderzały w moje ciało i starały się przywrócić mnie do rzeczywistości bez mojego kijowego nauczyciela. Cholera, tylko takiej rzeczywistości nie ma, gdyż jest moim jebanym nauczycielem! Zakręciłem wodę i oparłem czoło o ścianę.

Pojebało mnie. Przysięgam.

- Mike! - Głos mamy wyrwał mnie z rozmyśleń. - Jak się pośpieszysz i napiszesz do Luke'a by zrobił to samo, to zawiozę was pod szkołę, bo jadę w tamtą stronę.

- Jasne! Tylko się ubiorę!

Rozebrałem się i zostawiłem mokre ubrania w kabinie prysznicowej, obiecując sobie, że posprzątam jak wrócę ze szkoły. Taaak, udał ci się ten żart, Cliffo. Z ręcznikiem zawieszonym na biodrach przebiegłem do pokoju, gdzie nawet nie zamykając drzwi, szybko wciągnąłem na siebie pierwsze lepsze czyste ubrania. Wrzuciłem do torby jakieś zeszyty, które wydawały mi się potrzebne i zbiegłem na dół.

- Zrobiłam ci kawę, ale chyba nie zdążysz jej wypić... - zaczęła mama, kiedy tylko znalazłem się w kuchni. Siedziała przy stole i spokojnie kończyła pić swoją porcję. - Przeleję ci do jednorazówki, okay?

- Taa, jasne, dzięki - mruknąłem, chowając do torby kanapkę i butelkę z sokiem. Jak z każdym nowym tygodniem zgarnąłem do kieszeni pieniądze, które naszykowała mi mama. Wystukałem do Luke'a SMS-a, że mamy podwózkę do szkoły oraz żeby się pośpieszył. - Idziemy?

Chwyciłem w dłoń plastikowy kubeczek, który lekko parzył moją dłoń i wyszedłem jako pierwszy z domu. Nie wyobrażałem sobie poranka bez kawy, byłem totalnie uzależniony od tego napoju i mogłem go pić cały czas. Cóż, każdy ma jakieś uzależnienia.

Wsiadłem do samochodu, uważając by nie wylać napoju. Włączyłem radio, przeklinając w duchu tatę, który jak zwykle zmienił mi stację i swoją głupotę, że mimo wszystko nie pamiętam na jakiej częstotliwości znajduje się moja ulubiona stacja muzyczna. W momencie, kiedy mama weszła do samochodu, zdążyłem ustawić wszystko jak należy i wsłuchiwać się w brzmienia piosenki Queen.

- Boże, kochałam tę piosenkę, jak byłam nastolatką! - westchnęłam mama, pogłaśniając radio. Zaczęła śpiewać z Freddiem Mercury, gdy wycofała z garażu i podwórka, by po chwili znów przystanąć. - Mikey, śpiewaj ze nami! - uderzyła mnie lekko w ramię, a ja wywróciłem oczami, jednak tylko dla zasady, gdyż chwilę później śpiewałem z mamą i Freddiem w niebo głosy.

- Ale tu u was głośno i wesoło! - pojawienie się Luke'a w samochodzie na moment nas wytrąciło, jednak po szybki przywitaniu, całą trójką śpiewaliśmy dobrze znany nam utwór.

Gdy piosenka dobiegła końca, mama ściszyła radio.

- Luke, jak było w sobotę w klubie? - zaczęła temat bez skrępowania. - Michael nie chciał mi nic opowiedzieć, oprócz tego, że się źle bawił! - dodała urażona.

- Taak, wyszedł dość wcześnie, ale muszę przyznać, że miał lepsze branie niż ja i Ash razem wzięci - parsknął śmiechem mój przyjaciel, a Karen poszła w jego ślady. Znów miałem chęć ją wydziedziczyć. Przysięgam, gdybym nie siedział z przodu, a Hemmings z tyłu, przypierdzieliłbym mu w łeb.

Strange Love ▫ MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz