▫ Rozdział 34 ▫

1.4K 171 76
                                    


Siedziałem przy biurku i męczyłem się nad zadaniami z matmy. Black ostatnio miał jeszcze gorsze humorki (Jak to w ogóle możliwe?) i jeszcze bardziej nękał wszystkie klasy. Już nie wspomnę, że co lekcja robił kartkówki. Jednym słowem - masakra. 

Sięgnąłem po mój ulubiony kubek i upiłem trochę kawy. Nie wiem, po jaką cholerę ją piłem, skoro ani trochę mi nie pomagała, ale łudziłem się, że może trochę doda energii mojemu ciału i duszy. 

Byłem potwornie zmęczony nie tylko nauką. Codzienne wstawanie skoro świt, by wypić poranną kawę z Calumem, lekcje do późnych godzin, później dodatkowe zajęcia, znów czas z Calem, odrabianie prac domowy i nauka po nocach skutecznie mnie wykańczały. Niby nie miałem żadnych powodów do smutku, ale zwyczajnie czułem się wycięczony. 

Podskoczyłem na fotelu, słysząc pukanie do drzwi balkonowych. 

- Nie odpisywałeś na SMS-y, więc pomyślałem, że zobaczę, co jest - wytłumaczył Calum, kiedy wpuściłem go do pomieszczenia. 

- Przepraszam! - krzyknąłem szybko i zacząłem szukać po pomieszczeniu telefonu. 

Znalazłem go dopiero pod łóżkiem i, za cholerę, nie wiem, co on tam robił. Może odstraszał potwory? 

- Padł. - wytłumaczyłem Calumowi, który zdążył się już rozgościć na moim łóżku.

Usiadłem obok niego i wyciągnąłem dłoń po kabel od ładowarki. 

- Wyglądasz koszmarnie - wyznał Hood, kiedy już podłączyłem i włączyłem urządzenie. 

- Dzięki skarbie, wiedziałem, że zawsze będziesz mnie wspierać - mruknąłem pod nosem i już chciałem wstać z łóżka, kiedy silne dłonie Caluma wciągnęły mnie między jego nogi. 

- Caluuum, nie mam czasu na gierki. - westchnąłem. - Wiesz, że zbliża się koniec roku. 

- Wiem i widzę też, jaki jesteś spięty i zmęczony ostatnim czasem. - dodał, przenosząc swoje dłonie na moje ramiona i kciukiem zahaczając o mój kark, by nieudolnie masować mi plecy. W sumie liczy się gest, nie?

- Przejdzie mi dopiero, jak będę miał wakacje i ten szajs się skończy.

- A później będzie ostatnia klasa i będziesz jeszcze bardziej rozdrażniony niż teraz - podsumował, składając delikatny pocałunek na moim karku. - Dobrze będzie, kotek. Nie martw się. Wszystko się zawsze układa, a po każdej burzy wschodzi słońce. - zaakcentował optymistycznie. 

- Coś ty dziś taki zadowolony z życia? - mruknąłem. 

Kiedy nie miałem nastroju, każdy szczęśliwy człowiek, był dla mnie człowiekiem do odstrzału. mógłbym się wtedy bawić w żołnierzy niemieckich z II Wojny Światowej i ustawiać sobie pod ścianą szczęśliwych ludzi i ich rozstrzeliwać. 

Odwróciłem się, by spojrzeć w oczy Calumowi. Objąłem go nogami, by było mi wygodnie. 

- Czuję, że coś chcesz mi powiedzieć. - westchnąłem. - Wyduś to z siebie!

- Dostałem pracę! - krzyknął radośnie. 

- O cholera! Serio? - spojrzałem na niego, upewniając się, że to, co powiedział, jest prawdą. 

Tak bardzo pragnąłem, by chociaż ten problem się rozwiązał i bym nie musiał się martwić, jak przekonać Caluma, by pożyczył pieniądze od moich rodziców. Musiało to być dla niego trudne i urażać jego dumę, ale tyle czasu bez pracy robiło swoje. 

- Serio! - uśmiechnął się. - Pamiętasz firmę kolegi twojego taty? - przytaknąłem. Pamiętałem, jak tata starał się, ale nigdzie nie potrzebowali pracownika, albo potrzebowali z innym wykształceniem niż Calum. - Zadzwonili do mnie, czy poszukuję jeszcze pracy, bo zwolniło im się jedno stanowisko i mogą mnie zatrudnić. 

Strange Love ▫ MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz