▫Rozdział 14▫

2.2K 232 287
                                    


Leżałem na łóżku Caluma, a on siedział naprzeciw mnie. Grał mi właśnie drugą zwrotkę piosenki do przedstawienie, a ja czułem, że więcej w tej piosence jest nas niż bohaterów. Wsłuchiwałem się w delikatny głos Caluma i zastanawiałem się jak to możliwe, że ktoś z taką osobowością może być zestresowany w czasie występu. Wyłapałem kilka razy, jak głos mu zadrżał i, cholera, to było dziwne. Uśmiechałem się szeroko, kiedy wszedł w refren, a ruchy jego smukłych palców na strunach przyśpieszyły. Czułem dreszcze na ciele, kiedy śpiewał całym sobą. Ostatnie powtórzenie zdania i delikatne przejechanie po strunach.

- Wow - odezwałem się, kiedy skończył i odłożył gitarę na bok.

- Liczyłem na jakiś poemat na moją cześć, a nie tylko „wow" - zaśmiał się lekko, a ja przeczołgałem się do niego.

- Było świetne - cmoknąłem go w brodę. - Powinieneś dostać za to Oscara, serio.

- Wolę dostać Michaela - zażartował, a ja zmarszczyłem brwi.

- Boże, jakie to słabe! Żarty ci się kończą, skarbie - parsknąłem śmiechem.

- Zwyczajnie ich nie rozumiesz - wzruszył ramionami i szybko znalazł się nade mną. Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy. Uwielbiałem czuć jego ciało nade mną

- Kocham spędzać z tobą czas - wyszeptał i musnął moje wargi. Uśmiechnąłem się i przygryzłem jego wargę.

- Jestem głodny.

- Boże, wszystko psujesz - zaśmiał się Calum. - Powinieneś powiedzieć, że ty ze mną też uwielbiasz spędzać czas i takie tam, a nie!

- Wybacz, jestem zbyt głodny by myśleć - pocałowałem go w nos, tak jak zazwyczaj on robi i zwinnie przeszedłem pod jego ramieniem.

Pobiegłem do kuchni i otworzyłem lodówkę. Mimo że byłem w tym mieszkaniu dopiero czwarty raz, czułem się tu jak siebie w domu. Zastanawiałem się, czy zrobić sobie tylko kanapkę, czy okazać mojemu chłopakowi dobroć i ugotować coś więcej.

Calum, mimo swoich 27 lat, żył gorzej niż nie jestem student. W całej kuchni poniewierały się gotowe dania i pudełka po żarciu na wynos. Patrząc na to, niemiłosiernie zacząłem doceniać obiady, które gotowała moja mama.

Poczułem dłonie na biodrach, przyciągające mnie do ciała. Cal oparł swoją głowę na moim ramieniu i pocałował moje ucho.

- Uwzględnisz i mnie w tym posiłku, prawda?

- Taaak, ciebie zjem na deser - mruknąłem i lekko walnąłem go z łokcia w brzuch.

- Tak się składa, że mam bitą śmietanę - uśmiechnął się i sięgnął ponad moim ramieniem.

Szybko zatrzasnąłem drzwiczki lodówki.

- Nie licz na to! - zaśmiałem się, widząc jego minę. Znów przysunął się do mnie i mnie objął.

- Dlaczego? - znaczył pocałunkami moją szyję. - Będzie fajnie, serio...

Zależało mi na Calumie i to cholernie, ale tak bardzo jak mi na nim zależało, tak bardzo bałem się to zrobić. Wiedziałem, że Cal nie będzie chciał czekać wieczność i że kiedyś nadejdzie ta chwila, ale ja wolałem jeszcze trochę poczekać.

Calum chyba wyczuł, że coś jest nie tak, bo przerwał pocałunki i nie puszczając mnie, spojrzał na mnie poważnie.

- Co jest, kotek?

Strange Love ▫ MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz