▫Rozdział 10▫

2.7K 252 242
                                    

+


Nerwowo stukałem o blat stolika i jak najszybciej chciałem opuścić klasę Hooda. To, co stało się poprzedniego wieczoru w moim salonie, nigdy nie powinno się wydarzyć. Powinienem go odepchnąć, a nie rzucać się na niego jakby był ostatnim kawałkiem pizzy na ziemi. Tak bardzo żałowałem tego pocałunku i jednocześnie cieszyłem się, że miał on miejsce. Westchnąłem ze zrezygnowaniem, to wszystko było tak sprzeczne, że aż nie miało prawa istnieć.

Postanowiłem, że od tej chwili będę unikać Hooda tak bardzo, jak tylko się da. Wymyśliłem, że poproszę mamę, by zadzwoniła do nauczyciela i wytłumaczyła, że nie mogę zobowiązywać się do napisania muzyki do przedstawienia. Zastanawiałem się, czy nie zrezygnować też z zajęć muzyki.

- Michael, mógłbyś zostać na chwilę po lekcji? - zapytał Hood. Tak, uda ci się go unikać, Mikey. - Mam kilka... em, dobry pomysłów i chciałbym to z tobą przedyskutować. - uśmiechnął się do mnie i podziękował reszcie klasy za uwagę.

Luke uśmiechnął się do mnie, dając mi do zrozumienia, że oddałby wszystko, by być na moim miejscu, a ja poczułem się jeszcze gorzej. Całowałem kolesia, w którym jest zabujany mój najlepszy przyjaciel! Razem z dzwonkiem wszyscy zerwali się i jak najszybciej spakowali, by udać się na lunch, a ja mozolnie pakowałem mój zeszyt i długopis. Kiedy ostatni uczeń zamknął drewniane drzwi, podszedłem do biurka nauczyciela.

- Jaki jest pana pomysł, panie profesorze? - odezwałem się, a Hood szybko stanął obok mnie.

- Nie zrozumiałeś? - uśmiechnął się delikatnie, a te urocze zmarszczki pojawiły się wokół jego oczu. Musnął opuszkami palców moją dłoń. Przekląłem się w myślach, gdy poczułem dreszcze na moim ciele. Dlaczego ja, kurwa, tak na niego reaguję? Kim on, do cholery, jest? - Mój pomysł jest taki, że zaraz cię pocałuję. - przełknąłem głośno ślinę. - I nie mów do mnie, do cholery, panie profesorze. Nie mam takiego fetyszu.

- To nie może tak być... - mruknąłem, starając się przywrócić logiczne myślenie. - Nie wiem, dlaczego zachowuję się tak, jak się zachowuję i dlaczego myślę to co myślę i czuję to co czuję, ale to jest złe. Tu nie chodzi tylko o to, że jesteś moim nauczycielem, ale podobasz się Luke'owi. Nie mogę tego zrobić przyjacielowi. Muszę cię unikać...

- Dlatego, że „podobam się" twojemu przyjacielowi, który lata za Ashtonem i udaje, że nie widzi, że Ashton coś do niego czuje? - Calum zmarszczył czoło i przyjrzał się mi, chwycił pewnie moją dłoń i splótł nasze palce. Poczułem, że mam dość, tego dziwnego ucisku w brzuchu, który pojawia się zawsze kiedy myślę o Hoodzie, bądź gdy on mnie dotyka. - Michael, skoro ja widzę, to ty tym bardziej musisz. Jaki jest prawdziwy powód?

- J-ja... Nie chcę zranić Luke'a. - odparłem płaczliwym głosem.

- Nie zranisz go.

To właśnie była prawda. Luke był moim najlepszym i jedynym przyjacielem. Nie chciałem przez głupie uczucie, zranić przyjaciela i zaprzepaścić tyle lat znajomości. Nie chciałem tego.

Wolna dłoń Caluma dotknęła mojej twarzy, kciukiem dotknął moich ust, a ja czułem, iż wariuję.

- To jest takie złe...

- Złe rzeczy zawsze są najlepsze - uśmiechnął się i delikatnie musnął moje wargi. Boże! - Możesz się odsunąć w każdej chwili - wyszeptał, ale ja zarzuciłem wolną rękę na jego kark i wplotłem palce w jego włosy, by delikatnie pociągnąć.

- Nie chcę. - odparłem równie cicho i przygryzłem delikatnie jego wargę.

Hood uśmiechnął się zwycięsko, a jego język szybko odnalazł mój. Cóż, na tej przerwie to ja raczej kanapki nie zjem.

Strange Love ▫ MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz