▫ Rozdział 8 ▫

2.2K 256 259
                                    


- Hej, Jednorożcu! - wrzasnął Luke, wskakując na moje łóżko. Jęknąłem i przekręciłem się na drugą stronę, by przytulić poduszkę. Jakim cudem on wszedł do mojego domu, skoro drzwi były zamknięte na klucz? I jeszcze czemu tak drze ryja?

- Nie masz swojego domu i łóżka? - mruknąłem w poduszkę. Hemmings zaśmiał się i usiadł na moich plecach, by po chwili wbić mi w nie łokieć. - Idioto, idź sobie! Która godzina tak w ogóle?

- Już po 2 popołudniu. - odparł. - Musisz wstać! Idziemy do Asha!

- Zamknij mordę, nigdzie nie idę, mam wolne, jest dopiero 2.

- Michael! No weeeź, Mikeeyyy - Luke podskoczył na mnie kilka razy, by po chwili wstać. Już się cieszyłem, że ten idiota sobie pójdzie, jednak on tylko - zapewne trzymając się ściany - wszedł na mnie i zaczął chodzić po moich plecach.

- Nienawidzę cię! - mruknąłem i przekręciłem się szybko, sprawiając, że ten idiota ze mnie spadł. Parsknąłem śmiechem, a spojrzenie Luke'a, gdyby mogło to by mnie zabiło. - Jednak jest sprawiedliwość na tym świecie. Jak w ogóle tu wszedłeś?

Podniósł się z podłogi i masując głowę, położył się obok mnie na łóżku. Spojrzał na mnie jak na kretyna. Coś zmalowałem, tak?

- Pamiętasz coś z wczoraj? - odpowiedział pytaniem na pytanie, a ja wywróciłem oczami i sięgnąłem po butelkę wody, która stała przy łóżku. Pamiętam, że wstawałem kilka razy w nocy, by donieść sobie pełną, nic więcej.

- Nie - mruknąłem, sięgając do szafki nocne, by odnaleźć w niej tabletki przeciwbólowe. - Mam się bać?

- Najpierw nawaliłeś się w trzy dupy, później swatałeś mnie z laskami, a jak to ci się nie udało, to z Ashem, bo jesteś Lashton kid. - odparł, a ja zaśmiałem się. Opss, chyba mi się nie do końca udało. - Kiedy prowadziliśmy cię do domu, opowiadałeś nam mega suche żary, przepraszałeś, że nie masz lubrykantu, a później podrywałeś znak drogowy, bo stwierdziłeś, że podniecają cię czerwone włosy.

- Chociaż było wesoło! - broniłem się.

- To nie koniec - przerwał mi Luke. - Kiedy przyszliśmy już pod twój dom, nie chciałeś nam dać kluczy, więc Ashton ci je wyciągnął. Uderzyłeś go później i stwierdziłeś, że masz tatę pedofila. Żebyś poszedł do pokoju, musieliśmy Ci obiecać, że będziesz miał braciszka, a nawet dwóch.

Parsknąłem śmiechem. Najebany ja to jeszcze bardziej dziwny ja.

- To jak? - poruszyłem znacząco brwiami. - Co z tym moim bratem?

- Zamknij się - Luke walnął mnie w ramię. - Wstawaj, bo idziemy do Asha.

Podniósł się z mojego łóżka i ruszył do drzwi.

- Jak się pośpieszysz, to nawet zrobię ci kawę.



Godzinę później siedzieliśmy u Ashtona w salonie i oglądaliśmy film detektywistyczny. W domu było bardzo cicho, mama Asha była w pracy, jego brat u kolegi, a siostra, którą bolał brzuch spała u siebie w pokoju. Idealnie. Leżąc na podłodze, opierałem głowę na dłoniach i siedziałem twarzą praktycznie w ekranie, ale hej, to nie moja wina, że film mnie tak wciągnął, że nie chciałem przeoczyć nawet najdrobniejszego szczegółu.

Odwróciłem lekko głowę i spojrzałem na kanapę, gdzie siedzieli moi przyjaciela. Luke przysypiał z policzkiem wciśniętym w ramię Ashtona. Irwin zaś przytulał go, delikatnie opierając swoją twarz na głowie Hemmingsa. Tu nie trzeba być gejem, żeby ogarnąć, że oni coś do siebie czują i bynajmniej nie jest to tylko przyjaźń! Wróciłem do filmu, postanawiając, że zajmę się zeswataniem Luke'a z Ashem później.

Strange Love ▫ MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz