▫Rozdział 7▫

2.3K 269 162
                                    



Moi rodzice wyjechali na weekend do cioci, więc miałem dla siebie cały dom. Co mogłem zrobić jako szalony nastolatek? Taak, dokładnie. Siedziałem na sofie w salonie już kilka godzin i toczyłem zawziętą walkę, także stopowałem grę tylko wtedy kiedy koniecznie musiałem iść do łazienki lub kończyło mi się jedzenie. Potrzebowałem takiego dnia - gdzie jestem sam ze sobą, nikt na mnie nie krzyczy, że muszę się zająć czymś bardziej pożytecznym niż gra, gdzie nie muszę udawać i kłamać, a to zdarzało mi się coraz częściej.

Dodatkowe godziny z Hoodem sprawiały, że zacząłem kwestionować samego siebie. I mimo że wiedziałem, iż to jest złe - robiłem to. Okazało się, że mój nauczyciel wcale nie jest taki zły jak mi się zawsze wydawało, a jego gust muzyczny jest świetny, tak samo jak jego charakter. Zeusie, ześlij na mnie piorun, bo pierdzielę takie głupoty, że to aż starsze! Wkurzało mnie, że muszę się z nim męczyć, ale mimo to zacząłem się cieszyć ze wspólnie spędzanych godzin.

Dodatkowo Luke ciągle gadał mi za uszami, jaki to Hood jest cudowny, męski, perfekcyjny, jaki ma super głos, oczy i wszys...

- Kurwa mać! - zakląłem pod nosem, kiedy straciłem ostatnie życie.

Odrzuciłem pada gdzie w bok i wstałem z zamiarem odgrzania sobie pizzy. Kiedy otwierałem lodówkę, usłyszałem głośny trzask drzwi i głos Luke'a:

- Gdzie jesteś?!

- Kuchnia - odkrzyknąłem i wyjąłem z lodówki opakowanie mrożonej pizzy. Luke stanął w drzwiach i uśmiechnął się. NIE PÓJDĘ DO GEJ-KLUBU! - Czego chcesz? - zapytałem, wyjmując jedzenie z kartonowego opakowania i przekładając na blaszkę.

- Idziemy na imprezę! - wyszczerzył się i usiadł przy stole. A nie mówiłem?

- Nie pójdę z tobą do gej-klubu. - odparłem, wykrzywiając twarz w grymasie i wkładając blachę z pizzą do piekarnika.

- Nie do tego klubu. - parsknął śmiechem Luke. Wrócimy na dobrą drogę? - Rodzice Beatrix wyjechali na weekend i robi domówkę.

- Chcesz iść na imprezę niepełną gejów? - zapytałem ustawiając odpowiednią temperaturę i czas.

- Taak - odparł szczerze, a ja usiadłem naprzeciw niego. - Ty się tak poświęcałeś i byłeś ze mną w klubie, więc teraz ja pójdę na imprezę z tobą.

Westchnąłem. Nie o takim weekendzie marzyłem...

- Nawet pomogę ci wyrwać jakąś laskę! - dodał, a ja uśmiechnąłem się sztucznie.

- To super! - zagruchałem wesoło. Sam jednak nie byłem pewny, czy chcę laskę, czy może wolę pewnego dojrzalszego niż ja faceta o ciemnych włosach... - Tak, zdecydowanie przyda mi się wyjście na imprezę!

- To super, Mikey! Przyjdę po ciebie z Ashem o 7, okay?

- Jesteś pewny, że nie jesteś zakochany w Irwinie? - zapytałem nim zdążyłem przemyśleć pytanie.

Luke przez chwilę zawahał się, jednak później pokręcił głową.

- Niee, Ash to tylko kumpel od imprez, chyba - odparł, starając się brzmieć pewnie. - Serio jestem zakochany w Calumie.

- Okay, wierzę, że nie spieprzysz sobie życia - westchnąłem.

Taka była prawda. Mimo bałaganu, który był we mnie, bałem się o Luke'a. Zawsze traktowałem go jak brata i kurewsko się bałem, że Hood będzie jego zawodem miłosnym lub odwzajemni jego uczucie i dopiero później go zrani. Sam nie wiedziałem, która opcja jest gorsza...

Strange Love ▫ MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz