Cztery dni później
Nie chcę tu być, nie chcę tu być niechcęniechcęniechcę. Cholera. Nie chcę, nie chcę...
Ray powtarzał to w myślach od kilku godzin. Za jakie grzechy? Okej, Frankie, Gerard, Jordan... Ale ja? Ja jestem tym grzecznym gitarzystą, który po prostu robi swoje. Dlaczego ja też muszę tu siedzieć?
Stwierdzał u siebie symptomy depresji. Było bardzo źle. Nie cieszył się nawet z prostych przyjemności. Frankie, który został w rezydencji kucharzem, usiłował zadowolić wszystkich swoimi potrawami. Jednak nawet podejrzanie niebieski budyń smakował dla niego jak gówno.
-Bo to jest gówno- powiedział Frankie, gdy Ray się go o to zapytał.- I chyba tylko ty na to wpadłeś.
Po tym wydarzeniu Ray zamierzał się powiesić.
Wszystko ładnie zaplanował. Pewnego wieczoru zakradł się do pokoju Boba (każdy dostał swój pokój) i chciał ukraść mu jego macho majtki.
Z szafy dochodziły dziwne dźwięki. Ray otworzył drzwi i zastał... Boba jadącego na ręcznym. To sprawiło, że załamał się jeszcze bardziej. Szybko zwinął macho majtki. Następnie uciekł do łazienki. Wziął macho majtki i z ich ramiączek (whatever) zrobił pętlę, którą założył na szyję. Stanął na pralce. Przyczepił końcówkę pętli do haku pod sufitem i po raz ostatni spojrzał w dół .To koniec jego Rayowego życia. Może spotka się w niebie z babcią Eleną i byłymi Gerarda. Cóż.
Przełknął ślinę i skoczył.
Gdy tylko zawisnął, do łazienki weszły dziewczyny.
-O cholera!- krzyknęła Blondit.-Szatanie! Gdzie z tymi brudnymi butami na mojej pralce!
-A niech zwisa, jeden mniej facet na świecie-oznajmiła feministycznie Anabelle.
-Idiotki!-ryknęła przerażona Helena.- on zaraz umrze!
Podczas gdy jej przyjaciółki stały jak wmurowane w ziemię, Helka ruszyła na pomoc Rayowi. Wdrapała się na pralkę i przecięła linę zacieśniającą się na jego szyi.
Chłopak z hukiem spadł na podłogę. Usłyszały nieprzyjemny dźwięk.
-Szatanie- powtórzyła Blondit.- pobrudził mi pralkę i jeszcze przez niego kafelki popękały.
- To nie kafelki, tylko jego kość- zauważyła Helena, pochylając się nad mężczyzną. Zawsze przygotowana, wydobyła z kieszeni mini apteczkę, wzięła z niej nożyczki i rozcięła Rayowi nogawkę spodni.
-One są nowe!- chciał zaprotestować, ale ona mu przerwała:
-Brawo, udało ci się złamać piszczel wieszając się na...- spojrzała na macho majtki.- Dobra, chyba nie byłam to gotowa.- przyjrzała się podejrzanie wykrzywionej nodze i zaczęła wprawnie nastawiać kość.- Anabelle, przynieś mi gips i opatrunki.
Gdy noga Raya została opatrzona, Blondit stwierdziła, że muszą zwołać naradę. Ruszyły wiec, by wyciągnąć Chemików z łóżek.
Na pierwszy ogień wpadły do pokoju Frankiego. Zrzuciły kołdrę z jego łóżka i zastały...
No właśnie.
CZYTASZ
Gender Gays /Danger Days/- MCR
FanfictionKościół Franka Dżizasa dla obłąkanych Killjoysów Biuro parafialne otwarte: cały czas liczba słów: 26757 [NAPISANE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA ZABAWY I POŚMIANIA SIĘ, NIE BIERZCIE TEGO NA POWAŻNIE]