A/N: Dziś Walentynki, życzę miłego dnia spędzonego z drugą połówką (albo samemu, jak ja xD).
|następny dzień w stosunku do poprzedniego rozdzialu|
Helena uniosła w górę probówkę z podejrzaną cieczą.
-Helka, debilu, to ty wykminiłaś znowu?- zapytała Blondit, unosząc brwi i wlepiając wzrok w naczynie.
-To mój nowy projekt- napotkując spojrzenie przyjaciółki, kontynuowała- Nie, to nic destrukcyjnego. Chyba. To serum, po wypiciu którego ludzie mówią o swoich sekretach. Musimy je przetestować.
-To nie jest dobry pomysł- stwierdziła Blondit.
-Dlaczego? Sekrety zbliżają nas do siebie!- oznajmiła Helena. - To jak, kto na pierwszy ogień?
Rozejrzała się po twarzach zebranych. Wszyscy uciekali od niej wzrokiem. Wszyscy, poza Rayem, który wgapiał się w Helenę maślanymi oczyma.
-Raymondzie? Może ty?- zapytała z nadzieją. Ray kiwnął powoli głową, jak w transie, więc podała mu naczynie. Ciecz zabulgotała.- Pij, ale mały łyk, żeby dla innych starczyło.
Ray wziął probówkę, spojrzał na nią i po chwili wahania upił trochę. Skrzywił się i wzdrygnął lekko.
-Raymondzie? W porządku?- zapytała Helena, zabierając mu miksturę.
-Tak.- kiwnął głową.- Muszę wam coś powiedzieć.- oznajmił. Wszyscy spojrzeli na niego wyczekująco. Serum najwyraźniej działało. Odchrząknął.- Nie zawsze miałem afro. Kiedyś miałem idealnie proste włosy, sięgające do pasa. Ale potem się zakochałem.- po jego twarzy było widać, że nie chce mówić, ale coś go do tego zmusza.- W... W Mikeyu!- Mikey zrobił wielkie oczy. Ray z pewnym trudem kontynuował.- I chciałem mu wyznać miłość... Więc wszedłem przez okno do jego pokoju, jak jakiś Romeo, ale on się bawił... To.. Tosterem... I poczułem się zdradzony! Chciałem zabrać mu toster i go wyrzucić, żeby mnie kochał! A wtedy kopnął mnie prąd z tostera i zrobił mi afro!- jego wywód dobiegł chyba końca, bo zamilkł z przerażoną miną, zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo.
-O, w dupę- jęknął Mikey.- Nie wiedziałem...
-Działa!- ryknęła tryumfalnie Helena.- Dawać szklanki i colę! Pijemy!
Przyrządziła drinki z coli, wódki i mikstury. Każdy dostał swoją szklankę.
-To naprawdę jest zły pomysł.- upierała się Blondit.- Ja na przykład nie chcę znać sekretnych fantazji Frankiego albo tajemnic pukania tosterów w wykonaniu Mikeya...
-Daj spokój!- zbyła ją Helena.- Wszyscy razem! Na trzy! Raz! Dwa! Trzy!
Wychylili duszkiem zawartość kieliszków. Napój okazał się być słodki, ale nieprzyjemny w smaku.
Pierwszy odezwał się Gerard.
-Kiedy byłem mały, tata kupił mi chomika. Nazwałem go Adaś. Był taki mięciutki!- gestykulował, jakby był już ostro pijany.- Ale jednego dnia pomyliłem go ze skarpetką... I wciągnąłem go do odkurzacza. To było straszne! Ale on żył! Krzyknąłem "Adaś!", a on odpowiedział: "jestem tu, skurwielu!", więc wsypałem mu karmę przez rurę. I mieszkał tam, do czasu, aż Mikey wessał do odkurzacza naszego kota...
-To był przypadek! A Gerard kiedyś zrobił mi okropny żart! -pisnął Mikey, unosząc ręce nad głowę.- Zawsze kochałem tosty, a najbardziej to te z dżemem! Kiedyś Gerard robił mi śniadanie i podsunął mi jakiś dżem, który był przepyszny, ale okazało się, że to była naprawdę marmolada z płodów!
Wszyscy się skrzywili z niesmakiem.
-Więcej wódki!- zarządziła Helena. Nalała każdemu pełną szklankę.
-Lubię twaróg!- wykrzyknęła Jenny.- Zawsze go lubiłam! Strasznie się ucieszyłam, gdy zaczął ze mnie wychodzić! I potajemnie wpierdalam mój twaróg, kiedy nikt nie patrzy!
-Fuuuj!- zawył Frank.- Jak dobrze, że cię rzuciłem, ty mendo!
-Jestem zombie!- oświadczyła Helena po wypiciu szklanki wódki.- Tak naprawdę większość doświaczeń robię na sobie. I mam organy różnych randomów, albo i nie randomów. Na przykład mam śledzionę Kurta Cobaina, a wątrobę Ryśka Riedla, ale to trochę chujowe, bo ma marskość i czasem mi siada... -uśmiechnęła się radośnie.- W sumie mam w sobie wypakowanych kilka zbytecznych narządów, w tym jądra i dwa dodatkowe płuca...
-O kurna- wyrwało się Rayowi.
-A ja mam tatuaż!- zawołał Frank.
-No co ty nie powiesz?- mruknął Mikey.- Nie zauważyłem przez tyle lat...
-... Mam tatuaż penisa- dokończył Frank radośnie.- Na penisie.
-Nie wierzę! Pokaż!- powiedział Mikey.
-Nie, nie rób tego!- ryknęła Blondit. -Fuj, kto by chciał sobie robić taki tatuaż? I niby kto cię tatuował?
-Nie pamiętam, byłem pijany, ale projekt rysował Gee, pozowałem mu-Frank podpieprzył butelkę wódki i uchlewał się jak szalony. Zachwiał się na krześle.- Chyba mam...- upadł na podłogę jak martwy.
-...zgona- dokończyła za niego Helena.
-Wiem kim była moja matka!- wyrwało się Blondit.- To nieprawda, że nie mam o tym pojęcia! Była Norweżką, która paliła kościoły i księży. Lubiła przygodę, więc raz dała dupy Lucyferowi, z którym była ziomalką, za trochę koksu. I zapomniała, że ma dni płodne, dlatego mnie poczęła. Oczywiście Lucek sobie to zaplanował, bo chciał mieć córkę, a w zasadzie to syna, ale ja jestem za fajna i wybrałam sobie płeć. Żeby móc zaruchać z Gee...
-On nie lubi tylko kobiet- mruknął Mikey.
-Wszyscy już wypruli jakieś sekrety? - zapytała Helena. Jej wzrok spoczął na Paris.
-Jestem pusta- powiedziała dziewczyna.
-Serio, nie potrzebowałam tej całej wiedzy... -Blondit złapała się za głowę.- Hela! Masz zadanie!
-Jakie?
-Wynajdź coś za wymazanie pamięci...
.
CZYTASZ
Gender Gays /Danger Days/- MCR
FanficKościół Franka Dżizasa dla obłąkanych Killjoysów Biuro parafialne otwarte: cały czas liczba słów: 26757 [NAPISANE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA ZABAWY I POŚMIANIA SIĘ, NIE BIERZCIE TEGO NA POWAŻNIE]