Helena przyniosła z piwnicy mnóstwo zielska i zrobili sobie skręty. Ray, rozsądnie, zawahał się dwa razy, zanim zdecydował się podjąć próbę zapalenia tego szitu, ale w końcu uległ pokusie. Frankie, jako bardzo zdesperowany, najarał się ostro.
*Pięć godzin później *
Po dziesiątym skręcie, jak to zwykle bywa, rozmowa zeszła na tematy bardziej filozoficzne.-Fraaaa-aaank, jaki jest twój stoooosyuunek do tosteerów? -majaczył Ray, licząc jednorożce na tęczowym niebie.
-Na pewnooooo nie-e seksualny- powiedział Frankie zamroczonym głosem i zrobił unik przed (nieistniejącą) nadlatującą twarogową chmurką.- Co ja, do nieba mnie przeniosło?-oburzył się.
-Zróbmy tooooosty!- ryknęła Helena. -Mikey chyba nie zabrał tostera... Jednoróg mógłby się poczuć o niego zazdrosny.
*tymczasem gdzieś na Islandii*
-Te gorące źródełka parzą mnie w dupsko!- krzyknął jednoróg, wyskakując z wody.-Wracaj!- zawołał za nim Mikey i ruszył w pogoń za mężem.
Blondit przeciągnęła się leniwie w wodzie.
-Trochę jak wakacje- powiedziała z zadowoleniem.
-Tyle że jest styczeń-zauważył Gerard. Nie mógł się zrelaksować, bo cholernie się bał o Frankiego- co on tam znowu mógł wymyślić. Miał tylko nadzieję, że w desperacji nie próbuje gwałcić Raya na przykład.
Mikey nadbiegł z powrotem, ciągnąc za sobą jednoroga.
-Nieładnie tak!- krzyczał na niego.- Nie godzę się na zostawianie mnie na pastwę losu!
-Idziemy na lodowce?- zapytał jednoróg.
-To dobry pomysł!- stwierdziła Blondit, wychodząc z wody.
W willi
Z kuchni nadleciał zapach spalenizny.-Kurna!
-Frank, idioto! W tosterze piecze się tosty, a nie kabanosy! -Ray przyszedł na pomoc przyjacielowi i odciągnął go od urządzenia. -Helka! Ten debil się oparzył!
-Idę!- Helena wpadła do środka. Toster, który upadł na podłogę, rozjarzył się jasnym płomieniem. Panele zaczęły płonąć.- Na Dżizasa, co tu się dzieje!- wrzasnęła.- Cholera! Pooooożar!!!
Krzyki zwabiły do kuchni Jenny i Paris.
-Szybko! Musimy wziąć wodę i to zgasić! Anabelle...!- palnęła się w twarz.- Jezu, musieli ją zabić, kiedy jej potrzebuję?! Pomóżcie!
-Ogień odciął przejście! Nie damy rady wyjść!- zawołał Ray. -Szybko!
Helena wypadła na korytarz z okrzykiem bojowym na ustach, za nią Jenny i Paris. Biegły na parter willi, gdzie znajdował się basen.
-Macie basen?- zdziwiła się Jenny.
-Bierzcie węża! Prędko, bo oni tam płoną!
Kiedy biegły z odsieczą, Paris zaplątała się o rurę i przewróciła, pociągając za sobą pozostałe dziewczyny.
-Wycięcie ci mózgu chyba było złym pomysłem- warknęła Helena.- Chociaż nie było go za dużo.
Kiedy dotarły do kuchni, usłyszały krzyki przerażonych Raya i Frankiego, odciętych od nich ścianą ognia. Helena odkręciła węża. Woda ugasiła mały pożar.
-Jak dobrze- ucieszył się Ray. -Frank chciał już skakać ze mną z okna. Twierdził, że moje afro zadziałałałoby jak spadochron.
-To by się zawiódł... Zrobiliście chociaż te tosty?
-Nie i nie zrobimy. Toster spłonął- Ray pokazał na wciąż dymiące urządzenie.- Mikey nas zabije.
A na Islandii...
Mikey, jednoróg, Gee i Blondit wdrapali się na szczyt lodowca.
-Niesamowite widoki- mruknął Gerard, w duchu zastanawiając się, czy ci idioci już roznieśli willę w pył.
Jednoróg radośnie bryknął. Lądując, poślizgnął się na lodzie i upadł, sturlując (?) się w dół.
-Nieeee! Jednorogu!- zawył Mikey.- Idę cię uratować, skarbie!- rzucił się na jednorogiem, sam się poślizgnął i runął w dół lodowca.
-Szatanie!- krzyknęła Blondit.- Musimy ich złapać!- ruszyła biegiem wzdłóż stoku. Gerard, nie wiedząc, co robić, popędził za nią.
Jednoróg i Mikey byli już niżej, turlali się w śniegu i lodzie, drąc się wpiekłogłosy. Blondit wzięła rozbieg i skoczyła na pingwina, lądując na brzuchu, aby przyspieszyć. Gerard bardzo inteligentnie potknął się o coś i teraz wszyscy lecieli bez ładu i składu na łeb na szyję.
U dołu lodowca znajdowała się ogromna zaspa. Mikey odetchnął z ulgą. Zatrzymamy się w czymś miękkim przynajmniej.
Ale z powodu prędkości, z jaką lecieli, przebili zaspę na wylot. Wylądowali na skale. Pierwszy jednoróg, za nim Mikey, prawie nadziewając się na jego róg, Blondit i na końcu Gerard.
Córka Szatana otrząsnęła się ze śniegu.
-Chyba jednak już czas, żebyśmy wrócili do domu- stwierdziła.
Wszyscy jej potaknęli.
.
CZYTASZ
Gender Gays /Danger Days/- MCR
FanfictionKościół Franka Dżizasa dla obłąkanych Killjoysów Biuro parafialne otwarte: cały czas liczba słów: 26757 [NAPISANE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA ZABAWY I POŚMIANIA SIĘ, NIE BIERZCIE TEGO NA POWAŻNIE]