-Co ty pierdolisz?- wykrzyknął Frankie, gdy Blondit zrelacjonowała "wypad" do piekła.- Jak to Gerard nie wrócił?
-Nie wiem! Cholera, mogłam przewidzieć, że nie podoła akcji i go wziąć na smyczy!- córka Szatana wyrzuciła ręce w górę.- Musimy go odbić!
-Tak jak jednoroga? I znowu ktoś się zgubi!- warknął Ray. -Nie mogliście lepiej dopracować tego planu?
-ROZPIERDOLĘ TO ZASRANE PIEKŁO I WYRUCHAM JEBANEGO AZAZELA JEŚLI TYLKO SPRÓBUJE COŚ ZROBIĆ GERARDOWI!- wydarł się Frankie.
-Ja też!- zgodziła się z nim (po raz pierwszy i pewnie ostatni w życiu) Blondit.- Akcja ratunkowa. Szybko! Helka, przeleć się po willi i przynieś całą broń, jaką znajdziesz!
Po kilku minutach na stole leżało kilka karabinów, noży, średniowiecznych toporów, dzid, nagich mieczy i skalpeli.
-Czy ta willa jest jakąś fortecą czy co?- zdziwił się Ray.
-Ja biorę kałacha- Blondit chwyciła broń. -Frank, ty weź jakąś tępą dzidę, Ray i Helka, wy się chyba najlepiej posługujecie skalpelami...
-W dupie mam! Biorę siekierę, rozwalę mu łeb!- Frankie porwał ze stołu topór, który wyglądał jak ukradziony wikingom. -Rozdupczę i wydupczę!
-Uspokój się, bo cię nie weźmiemy!- uciszyła go Blondit. -Pilnujcie się i pamiętajcie, żeby nie tracić reszty z oczu nawet na sekundę, żeby nikt się nie zgubił.
-Nikt nie zostaje, żeby pilnować willi?- spytała Helena.
-Jednoróg zostaje, żeby znowu go nie zgarnęli. Poza tym są jeszcze Jenny i Paris, nie ufam im, ale one są raczej nieszkodliwe. Dobra, lecimy!
Cały Gang z Malibu wskoczył przez szafo- portal do Piekła. Wylądowali w innym miejscu, niż wcześniej: na jakiejś ulicy.
-Oni tu mają wszystko tak, jak na Ziemi?- zdziwił się Ray.
-Mniej więcej. -Blondit pokazała na jakiś budynek.- Tam jest najlepszy burdel na dzielni. Możemy tam poszukać Azazela, często tam gości. Chodźcie.
Cichociemnie przemknęli przez ulicę. Blondit wyważyła drzwi burdelu kopniakiem i razem wpadli do środka. W środku zastali przemiłą sekretarkę (nagą), która przywitała ich słowami:
-witaj w naszym burdelu
Jest tu lepiej niż na weselu
Bo na weselu wszyscy się kochają
A tutaj, tylko ruchają.-Szukamy Azazela, naszego nieprzyjaciela- powiedziała niecierpliwie Blondit.
-Azazel jest na górze
Na twarogowej chmurze
Zajmuje się dziwkami
I nieżywymi psami
-poinformowała kobieta.Blondit skinęła na swoich towarzyszy i popędzili po schodach na górę. Frankie rozwalił siekierą drzwi sypialni i wpadli do środka. Zastali tam coś, czego nie chcieli zobaczyć.
Gerard leżał przywiązany do łóżka czymś, co wyglądało jak wąż ogrodowy. Był w samych bokserkach. Wokół łóżka leżało kilka martwych psów. Obok niego stał Azazel we własnej osobie. Miał na twarzy radosny uśmiech, jakby ktoś przyniósł mu wiadro budyniu.
-Wiedziałem, że tu przyjdziecie- oznajmił. -Brawo za logiczne myślenie i odnalezienie mnie...
-Pieski!- zaczął płakać Frankie. -Co zrobiłeś tym pieskom?!- upadł na kolana i zaczął robić zwierzęciu usta-pysk.
-Frank idioto, ratuj Gerarda!- krzyknął na niego Ray.
-Gerarda?- Frankie oderwał się od trupa psa i zobaczył przywiązanego do łóżka Gee.- O nie! -rzucił się w jego stronę i rozciął pęta.- Mój kochany!
-Myśleliście, że będzie tak łatwo?- zakpił Azazel.- Nie. Nie pozwolę mu odejść. Mam na niego ambitne plany. Ma bardzo fajny tyłek, mógłby zostać striptizerką...
Frankie rzucił się na Azazela z dzikim wrzaskiem:
-Nie! Gerard może być tylko moją striptizerką! Tylko przede mną może kręcić swoim zgrabnym tyłkiem!
-Zwijamy! Do portalu!- zawołała Blondit.- Frank, nieładnie tak gryźć ludzi po jajach!
-Przecież to nie człowiek- westchnęła Helka.
W dzikim pędzie wypadli z burdelu na ulicę i biegli do portalu. Zanim do niego wskoczyli, usłyszeli za sobą wołanie Azazela:
-Nawet jeśli uciekniecie, to ja wam nie odpuszczę! Macie przesrane!
-Tak? Przypominam ci, że to ty byłeś kiedyś moją dziwką!- rzuciła Blondit przez ramię.- Na trzy, skaczemy! Raz, dwa, trzy!
Dali nura w teleport i wypadli w willi. Frankie tulił Gerarda tak mocno, że ten nie mógł się mu wyrwać.
-No nie wierzę, udało nam się!- zawołała triumfalnie Blondit.
Wtem do sypialni wpadł jednoróg i zrzygał się na dywan.
-Chyba jestem w ciąży...- wybełkotał.
.
CZYTASZ
Gender Gays /Danger Days/- MCR
FanfictionKościół Franka Dżizasa dla obłąkanych Killjoysów Biuro parafialne otwarte: cały czas liczba słów: 26757 [NAPISANE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA ZABAWY I POŚMIANIA SIĘ, NIE BIERZCIE TEGO NA POWAŻNIE]