-Ale... jak to, apokalipsa?- zapytała Blondit. Wiele przeżyła w swoim życiu, ale żadnej apokalipsy jeszcze nie (i raczej wolała nie próbować). Boży posłaniec uniósł ręce, jakby to miała coś wyjaśnić.
-Podobno jakiś bezbrwiowy gościu chciał zostać mnichem i Bóg trochę się wkurzył, więc stwierdził, że czemu by nie rozpierdolić dziś świata. Zresztą, ostatnio w ogóle ma okres, więc i tak to planował- wyjaśnił spokojnie, ale w córce Szatana aż się zagotowało.
-I teraz umrzemy przed tego debila Aszleja? Trzeba było zutylizować to truchło, zanim do tego doszło!- wykrzyknęła ze złością. -Zawsze czułam, że wyjdzie z tego jedno, wielkie gówno, z nim nigdy nie wychodzi nic dobrego!
-To nie moja wina! Nikt mi nie powiedział, że takie będą konsekwencje spełniania moich marzeń! -Purdy przejął się całym zamieszaniem i poczuł żal za grzechy. -Mogę się cofnąć w czasie i to wszystko naprawić?
-A umiesz cofać się w czasie? -zainteresowała się Helenka.
-Oczywiście, że nie umiem! Nie ma tu jakiejś machiny czasowej? -zapytał z nadzieją w głosie Aszlej. Faktycznie, to by ułatwiło sprawę, ale raczej było niewykonalne.
-Nie mamy. Ostatnia się popsuła, kiedy Bóg chciał cofnąć się do swojej młodości i powiedzieć swojej mamie, że jest Bogiem. Za młodu śmiała się z niego, że ma małe brwi, teraz by tego nie zrobiła...
Aszli wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać. To wszystko przez niego. Nawet polubił te osoby, to ciekawi ludzie, nie chciałby sprawić, że zginą. Zaraz jednak przypomniało mu się, że oni spowodowali śmierć jedynej osoby na świecie, która chciała się z nim pieprzyć- Endiego. Zrobiło mu się przykro i zapałał gniewem.
-Dobrze wam tak! To karma do was wraca, za Engiego! Nawet nie przyjdę na wasz pogrzeb, wieśniacy!- powiedział z udawaną pewnością siebie.
-Nie przyjdziesz, bo nie będziesz żyć, idioto. Wszyscy umrzemy.- zgasiła go Blondit. Zwróciła się do brwiowego posłańca. -Mogę porozmawiać z Bogiem? Muszę go odwlec od tego pomysłu...
-Bóg nie będzie chciał z tobą rozmawiać, jesteś tylko jakimś zwykłym śmiertelnikiem!- oburzył się sługus. Blondit to zdenerwowało.
-Ja? Śmiertelnikiem? Jestem córką samego Szatana, ty podrzędny, brwicowaty palancie! A teraz zaprowadź mnie tam, albo naślę na ciebie Azazela, a on ma dziwne upodobania seksualne i nie będzie widział problemu, żeby przelecieć cię w Boskiej Świątyni. Co wybierasz?
Brwiowy człowiek wydawał się przerażony i szybko poprowadził Blondit prosto do Wielkiej Boskiej Komnaty. Na tronie siedział tam Król Brwi. Córka Piekeł już go znała, ten miły gość wiele razy rozmawiał przez telefon z jej ojcem i żalił mu się, że ludzie teraz nie mają prawdziwych brwi, tylko je sobie rysują, i że takich trzeba wysyłać do nieba. Dziewczyna czasem wtrącała się do rozmów i nawet się polubili. Na widok Blondit Bóg wyglądał na ucieszonego.
-O! Córka Szatana, moja przyjaciółka! Co cię do mnie sprowadza?- zapytał ją, wskazując na drugi tron (był obrzydliwie bogaty, jak to Bóg, a poza tym nie wystarczyłby mu jeden tron, nieważne). -Usiądź i wszystko mi opowiedz. Ploteczki? Tylko szybko, bo muszę zniszczyć dziś świat.
-Nie tym razem, kolego, przyjacielu, kumplu- Blondit wiedziała, że musi załatwić sprawę szybko i zdecydowanie. -No właśnie. Nie możesz niszczyć świata. Ja mogę sobie wrócić do Piekła, ale mam tu fajnych ziomków, których nie chcę zostawiać, a w mojej ojczyźnie nie są mile widziani. Proszę. Zrobisz to dla mnie?
-Nie mogę. Muszę zabić tego złego bezbrwiowego człowieka, a nie mogę go odnaleźć. Nie okażę miłosierdzia. Musi zginąć. Przykro mi...- Blondit jednak przerwała mu wywód.
-Chodzi ci o Aszleja? Mam go tutaj ze sobą. Stoi u bram. Proszę bardzo, masz go. Możesz go wziąć i zatłuc jak kotleta schabowego, ale oszczędź resztę.
-Skąd ty go wzięłaś?- zapytał Bóg, zaszokowany. -Ale dobra, mniejsza z tym. Ty możesz wszystko. Skoro go masz, to tylko on zginie. Brawo ty, uratowałaś świat.
-Brawo ja- przyznała Blondit. -Jestem stworzona do wielkich rzeczy.
-Aha, jeszcze jedno. Nie chcesz ze mną plotkować, ale wiesz, że... Azazel podrywał twojego ojca? -słowa Boga sprawiły, że Blondit osłupiała. - I nawet mu się udało. Co? Nie wiedziałaś? Nie zaprosili cię na ślub?
-Cholera jasna- córka Szatana poczuła zbliżający się atak paniki. -Możesz coś dla mnie zrobić? Z wdzięczności za to, co dla ciebie zrobiłam, zabijesz Azazela?
^_^_^_^_^_^
Koniec! Tym razem serio.
CZYTASZ
Gender Gays /Danger Days/- MCR
FanfictionKościół Franka Dżizasa dla obłąkanych Killjoysów Biuro parafialne otwarte: cały czas liczba słów: 26757 [NAPISANE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA ZABAWY I POŚMIANIA SIĘ, NIE BIERZCIE TEGO NA POWAŻNIE]