Chapter 5- During operation found complication in your...

878 101 18
                                    

-Heleno...- dziewczyna usłyszała za sobą głos Raya.- Przed chwilą był u mnie Frankie. Strasznie płakał. On i Jenny... Chyba potrzebują pomocy.

Odwróciła się.

-Coś się stało?- zapytała.

-Chodzi o Jenny i jej... No wiesz. To chyba był głupi pomysł.

-Czyli mam się teraz robić za terapeutkę i psychologa, bo Frankie nie zrozumiał naszej genialnej idei?- zdziwiła się.

Nie zdążył odpowiedzieć. Nagle na korytarz wpadła Jenny w sukience pożyczonej (ukradzionej) od Blondit i koronie Frankiego, a za nią jej chłopak, krzyczący wniebogłosy:

-To ja jestem księżniczką w tym związku!

-No okej, serio trzeba im pomóc- stwierdziła Hela.- Pobawię się dziś w psychiatrę...

Umówili się na poważną wizytę o godzinie trzynastej w gabinecie Helki. Zadbała, by pomieszczenie było przytulne, kładąc tam miękkie podusie z futerkiem, kocyki i tackę z czekoladkami Kinder /Frankie skojarzył jej się z dzieciakiem z ich opakowania/. To miała być terapia grupowa, więc Jenny i Frank przyszli razem. Helka czekała na nich, grając w karty z Blondit, Anabelle, Gerardem i Rayem.  Gdy para weszła do gabinetu, Blondit krzyczała właśnie "Na Szatana!"- Gerard wygrał kolejną rundkę pokera. Na widok Jenny i Franka wszyscy umilkli.

-Macie coś przeciwko, by w terapii uczestniczyli wasi przyjaciele?- zapytała rzeczowym tonem Helena.

-Nie- powiedział Frankie zdesperowanym głosem. Był widocznie gotów na wszystko.

-Ja się boję tego typa- Jenny łypnęła spod oka na Raya.- Trochę krzywo mnie zaszył. I... Mam pewien obiekt w schowku.

Gerard i Blondit cichociemnie ukradli czekoladki i jedli je pod stołem.

-Jaki obiekt?- Helena udawała, że nie wie o co chodzi.

W tym momencie Frankie wybuchnął płaczem.

-Mój kabanosik jest za mały!

-Co masz na myśli?- zainteresowała się Anabelle.

-Jezu, Frank, wiesz że nie o to chodzi- zaprotestowała Jenny. -To wina tego czegoś, co mam w sobie.

Gerard zakrztusił się czekoladką.

-To nie mój pomysł...- mruknął, gdy mógł z powrotem oddychać. -Helka i Ray byli tu sami podczas tej operacji. Trzeba przyznać, kreatywni są.

-Nieszczególnie mnie to obchodzi, ale wolałabym nie mieć kawałka metalu w miejscu, gdzie go nie powinno być- stwierdziła Jenny. Frankie jej potaknął.-Umiecie to wyjąć?

-Potrafię wszystko zniszczyć i wszystko naprawić- oświadczyła Helena z poważnym wyrazem twarzy.-Ale to grubsza sprawa.

-To sprawa nie do przebicia- jęknął Frankie.

Gerard poklepał przyjaciela pocieszająco  po ramieniu.

-Nie wszyscy są stworzeni do bycia hetero- zauważył. - Być może ty też nie wytrzymujesz presji związku z kobietą?

-Cicho. Dajcie pomyśleć- Helena przerwała tę niebezpiecznie zapowiadającą  się konwersację.-Już wiem!- krzyknęła po chwili.- Jenny, mam pomysł, jak to wszystko naprawić.  Powinno się udać. Ale to trochę szalone.

-Ale...Przeżyję?- zapytała pacjentka.

-Wydaje mi się, że tak. Ale tutaj niczego nie można być pewnym... Anabelle- przywołała  do siebie dziewczynę i szepnęła jej coś na ucho. Ta kiwnęła głową i wybiegła z pomieszczenia.- Jenny, możesz się położyć na stole. Załatwimy to szybko.

Frankie buntowniczo zasłonił swoją dziewczynę ciałem.

-Jeśli zrobicie jej krzywdę...

-Księżniczko, robię to dla mojego dobra. Dla naszego dobra- powiedziała Jenny.

-Prawidłowa postawa- ucieszyła się Helena.- Raymondzie, daj jej zastrzyk.

Ray ubrał rękawice, napełnił strzykawkę lekiem podanym przez Helkę i zaaplikował go Jenny. Mięśnie jej zesztywniały i upadła na stół, nie zamknęła jednak oczu.

-Co się stało?- spytał Gerard, spokojnie jedząc ostatnią czekoladkę.

-Ups, zły lek.- stwierdziła Helena.- chyba pomyliłam buteleczki... Ten jest paraliżujący. Przykro mi, Jenny, jeśli cię zaboli. O, Anabelle, nareszcie- Azjatka wpadła do gabinetu.

Z wiertarką.

Gerard zadławił się po raz kolejny.

- Czy wy zamierzacie... Nie- powiedział, jakby sam do siebie.- Chyba aż tak szaleni nie jesteście...

-Wcale. W co ty wierzysz?

-Uważam, że Frankie nadawałby się na bycie Jezusem.- odparł Gerard śmiertelnie poważnym tonem. -Frank! Bądź moim Dżizasem!

-Blondit, chodź, pomożesz mi. Ty też, Raymondzie- Helena poprosiła do siebie pomocników. - Zrobisz to?

Ray wyglądał na spłoszonego.

-Ale co...

-Przewiercisz tę blachę, that's all- Helena gestami usiłowała wytłumaczyć mężczyźnie, jak to zrobić. W końcu Ray niepewnie chwycił wiertartkę.

-To nie jest dobry pomysł- mruknął.

-Nie gadaj, tylko rób- pogoniła go Blondit.

Odpalił urządzenie i...
... Oszczędźmy szczegółów.

Sparaliżowana Jenny nie była w stanie krzyknąć. Gdyby mogła, pewnie darłaby się potwornie. Po chwili jednak metalowa blaszka została przewiercona.

-Brawo Ray, właśnie tak jakby rozdziewiczyłeś dziewczynę- pogratulowała mu Blondit.

-To trzeba mieć talent: rozdziewiczyć kogoś, samemu zostając prawiczkiem- wtrącił Gee.

Ray zgromił go spojrzeniem. Lek paraliżujący powoli przestawał działać i Jenny mogła już mówić.

-Mówiłam, że boję się Raya- rzuciła ze złością.

-Ale naprawił cię!- cieszył się Frankie.- Już będziesz normalnie funkcjonować...

-Normalność to pojęcie względne- warknęła Jenny, odzyskując zdolność ruchu. Powoli podniosła się ze stołu.

-Proponuję to oblać- do gabinetu wszedł Mikey z butelką żubrówki.- już ostatnio mieliśmy to zrobić.

-Zgadzam się- powiedzieli jednocześnie wszyscy, oprócz Raya.

-A ty co, heretyku?- zapytał go Gerard.- Nagle bawisz się w abstynenta?

-To się nie skończy dobrze- odparł.- Jak zaczniecie pić, to będzie jakaś masakra. Ktoś musi zostać trzeźwy...

Oczywiście, miał rację.


.

Gender Gays /Danger Days/- MCROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz