Oczywiście miał rację.
Gerard tańczył na barze z butelką whisky w ręku, śpiewając "Like a Virgin" w stroju panny młodej (w tej willi było wszystko). Blondit zarządziła grę w pokera rozbieranego, w którą wciągnęli się wszyscy poza Bobem i Rayem, który wydawał drinki zza barku. Helena bardzo inteligentnie postanowiła pobawić się w sekcję zwłok i właśnie wykrajała wnętrzności arbuzowi.
Nagle do salonu wpadł jednorożec. Mikey zaprzestał grania i krzyknął:-WIEDZIAŁEM, ŻE JEDNOROŻCE ISTNIEJĄ!
-Znowu uciekł z piwnicy...- mruknęła niezadowolona Blondit.- Szlag by go.
Mikey (Milky) Way tymczasem rzucił się na szyję jednorożca ze łzami w oczach.-Mój skarb...
Wszyscy przyglądali się, jak mizia jednoroga.
-Ten to ma coś nie tak- stwierdziła Anabelle.
-LIKE A VIRGIN!- ryknął Gee.
-Nie jesteś dziewicą, debilu- jęknął Ray i zepchnął wokalistę z baru.
-Jestem!
-W takim razie idź stracić dziewictwo, czy raczej prawictwo, ale przestań wyć!
Gerard rozochocony ruszył w stronę grupki, która powróciła do grania w karty.
-Frankie, mój Dżizasie!-zawołał chłopaka, który akurat rzucił karty na stół, a korona spadła mu z głowy.
-Ciemna dupa!
-Mówi się jasna- poprawił go Gee.- Ray zasugerował mi, że nie jestem dziewicą...
-Bo nie jesteś? Nie pamiętasz, co robiliśmy wczoraj?
-Nie, nie pamietam! -zezłościł się.
-W takim razie trzeba ci przypomnieć.- Frankie cały się rozpromienił. Lubił się przydawać do takich celów.
-Ej!- krzyknęła Jenny oburzona.- Nie zgadzam się! Jestem twoją dziewczyną!
-Możesz iść z nami- zaproponował Frank radośnie.
-To ja też chcę!- wtrąciła się Blondit.
Cała grupą uciekli do sypialni. Przy barze zostali Mikey, Ray, Helena i Anabelle.
-Super- skomentował Ray.- Nie ma to jak zbiorowy, pijacki seks.
-Taki jest najciekawszy!- stwierdził Mikey, dalej głaszcząc jednorożca.
-Helka, co powiesz na...- Anabelle znacząco poruszyła brwiami.
-Oh, zawsze i wszędzie- odparła Helena i już miały cichociemnie zniknąć za barem w wiadomym celu, gdy Ray chwycił Anabelle za ramię.
-Nie dotykaj mnie, mężczyzno!- krzyknęła przerażona.- FEMINIZM!
-Nie idźcie się pieprzyć, błagam- poprosił. Brzmiał na bardzo zdesperowanego.- Nie zostawiajcie mnie tu z tym wariatem...- wskazał na Mikeya, który akurat śpiewał jednorogowi jakieś fraszki.
Jednorożcu mój ty drogi
Po co wam te wasze rogi
Wy się nimi pieprzycie
Czy co nimi robicie?*-Raymondzie- zaoponowała Helena śmiertelnie poważnym tonem.- Anabelle to mój fuckfriend. Naszym wzajemnym obowiązkiem jest być gotową na każdą chcicę, nie mogę jej odmówić...
-Do cholery!- krzyknął Ray.- To nie z nią powinnaś...- urwał w pół zdania.
-Czy ty coś sugerujesz?- zainteresowała się Anabelle.- Oczywiście, że powinna, chodź, Heleno.
Nie zdążyły jednak odejść. Zza ściany było słuchać stłumiony huk i krzyk Gerarda:
-O, Dżizasie...
To sprawiło, że Ray, Helena i Anabelle bez słowa rzucili się w stronę sypialni. Zastali tam widoki, które niekoniecznie chcieli widzieć.
Gerard pochylał się nad nieprzytomnym (i nagim) Frankim, szturchając go raz po raz w ramię i wyjąc "Dżizasie! Dżizasie!". Blondit i Jenny siedziały na łóżku z wyrazem mindfucka na twarzach.-Co znowu odwaliliście?- jęknęła Hela.
-Chyba przesadziliśmy z tą heroiną- Blondit wskazała na stolik nocny, na którym leżało kilkanaście strzykawek. Niektóre były pełne, inne puste.
Helena złapała się za głowę.-Aniele! Nie wierzę w was...
-Ale co z Frankim?- Ray podszedł bliżej nieprzytomnego chłopaka.
-Gerard siłował się z nim na...- Jenny zrobiła znacząca minę. - I wygrał, no wiecie: Frank nie jest chojnie obdarzony przez naturę.
-Jezu Święty... I ja gram z nimi w zespole?- Ray uderzył się z czoło otwartą dłonią.-Nie...
Frankie zaczął odzyskiwać przytomność i zatrząsł się niczym jak w ataku padaczki. Zaczerpnął gwałtownie powietrza. Gerard nadal się przy nim pochylał, a teraz padł na kolana i płacząc ze wzruszenia, pocałował chłopaka. Niespodziewający się tego Frank ponownie zaczął się dusić, na co Gee nie zwrócił uwagi. Położył mu ręce na biodrach i zjechał niebezpiecznie w dół, gdy Jenny warknęła:
-ON JEST MÓJ!
Gerard niewzruszony oderwał się na chwilę od Franka i powiedział:
-Tak? Chcesz się siłować?
Jenny z wściekłością rzuciła się na Gerarda, który zręcznie porwał Franka z ziemi i wybiegł z nim na korytarz. Dziewczyna w ataku szału rzuciła się za nim, drąc się jak opętana.
-To nie jest normalne- powiedziała Helena.- Posprzątajmy tu... Chyba trzeba zmienić pościel.
-O fuuuuuuj- stęknęła Anabelle.- Nawet poduszki są w tym... Ble!
Blondit wstała z łóżka- miała na sobie bieliznę- i powiedziała:
-Żałujcie, że nie przyszliście 15 minut wcześniej. Było ostro.
-Nie chciałem tego widzieć- stwierdził Ray.
Wtedy do sypialni wrócił Gerard z Frankim na rękach. Rzucił go na łóżko. Frank jęknął:
-Nie uciekniemy przed tą wariatką...
-Ale to twoja dziewczyna- zauważył Ray.
-Wolę ciebie, Gerard- wtulił się w ciało chłopaka. Gee pogłaskał go po plecach i pocałował w czoło, to jednak nie wystarczyło Frankowi. Pociągnął go w dół i niemal wgryzł się w jego usta. Gerard odpowiedział cichym stęknięciem, ale oddał pocałunek. Wszystko byłoby cud, miód i orzeszki, gdyby do sypialni nie wpadła rozwścieczona Jenny.
-Jak możesz!- krzyczała.
-Jenny, wybacz!- Frank puścił Gerarda i posłał mu przepraszające spojrzenie.-Wiesz, że...
-Wiem, że pieprzysz Gerarda i zawsze to robiłeś! Nie ufam ci!
-Jenny, wyjdź za mnie.
To ją uciszyło.
-Że co?
Frankie upadł na kolana przy kobiecie, ujął jej dłoń i powiedział:
-To, co słyszysz. Proszę cię o rękę.
-Nie dam ci ręki!- zdenerwowała się.- ręce są mi potrzebne! Mogę dać ci nogę co najwyżej.
-Więc daj mi nogę i zostań moją żoną.
Pierwsza zaczęła wiwatować Helena, po chwili dołączył do niej Ray, a potem Blondit. Gerard miał minę w stylu "niewierzęniewierzęniewierzę".
-Daję ci nogę i zostanę twoją żoną- Jenny była poruszona.- a to znaczy, że muszę wybrać suknię ślubną!- i wybiegła z sypialni.
Wszyscy umilkli i wgapili się we Franka. Pierwszy odezwał się Gerard.
-Jak mogłeś mi to zrobić!
-Oj, Gee, skarbie!- Frankie uśmiechnął się.- Przecież to nie koniec nas. Zdradzanie żony smakuje lepiej, niż seks z przyjacielem!
.
CZYTASZ
Gender Gays /Danger Days/- MCR
ФанфикKościół Franka Dżizasa dla obłąkanych Killjoysów Biuro parafialne otwarte: cały czas liczba słów: 26757 [NAPISANE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA ZABAWY I POŚMIANIA SIĘ, NIE BIERZCIE TEGO NA POWAŻNIE]