Chapter 13- Run bunny run!

618 80 35
                                    

Mikey prędko wyjaśnił plan z wyjazdem. Mieli kupione bilety na ekskluzywny rejs do Islandii. Gorące źródełka, zorze polarne, ruskie dziwki, takie sprawy.

-Mamy jeszcze wolne miejsca, dla osób towarzyszących- dodał.

-To ja jadę!- zawołała Blondit.- I zabieram Gerarda.

Wspomniany wyżej zaczął piszczeć:
-A moja dziwka, Frankie?

-No właśnie, dziwka, on tutaj zostaje i będzie sprzątał ten syf po weselu!- oznajmiła Blondit.- Razem z Helką, przecież kupiłam jej śliczne szmaty na święta.

Helena i Frankie zgromili panią domu spojrzeniem.

-Kiedy wyjeżdżamy?- zapytała Blondit.

-Rejs zaczyna się..- Mikey spojrzał na zegarek.- O cholera, za trzy godziny! Szybko, muszę się spakować!

Para młoda, Blondit i Gee pobiegli do sypialń, aby spakować najpotrzebniejsze rzeczy na wyjazd (czytaj: stroje baletowe, kondomy i wódkę) i już po chwili walizki były gotowe.

-Wracamy za miesiąc. Helka, jesteś zwierzchnikiem tej rezydencji, dopóki nie wrócę- powiedziała Blondit w drzwiach. -Ale spróbujcie mi coś zniszczyć, a wszystkich was nabiję na pale i ustawię jak żywy płot wokół willi. Żywopłot!- roześmiała się szatańsko.

W milczeniu pokiwali głowami. Frankie wyglądał na przybitego z powodu wyjazdu Gee.

-Aha, Jenny, jeśli zasyfisz mi twarogiem meble, to samodzielnie ten twaróg zliżesz.- dodała Blondit władczo.- Do... Zobaczenia za jakiś czas, sukinsyny.

Kiedy grupka wyszła, Helena zapytała:

-To... Co sądzicie o tym filmie? Nie chcę rozpierdolu, kiedy Blondit nie ma, a Frank nie jest do końca trzeźwy...

-Ja mam super film!- wykrzyknął Frankie. Wypadł z salonu w podskokach, a gdy wrócił, trzymał w ręku pudełko z płytą. Zatytułowane było tajemniczo "Pisiont twarzy Way'a". -To mój ulubiony film!

-Łosz, cholerka- Helena wzięła płytę i obejrzała ją ze wszystkich stron.- Co to jest?

-Wspaniały film reżyserii Mikeya, przedstawiający pisiont twarzy, i nie tylko, Gerarda. Pod prysznicem- wyjaśnił Frank, nadal szczerząc się.

-Nie wiem, czy chcę to oglądać...- powiedziała Anabelle.

-Jak nie chcesz, to idź rzeźbić twarogowe figurki z Jenny. Ja jestem za- oznajmiła Helena.

Ostatecznie przed telewizorem zasiedli Frankie, Ray i Helka. Przykryli się kocykiem w misie. W rogu kanapy usadowił się także Bob (zapewne też miał jakieś dzikie fantazje seksualne o Gee). Helena odpaliła film.

Nagrany był w mega chujowej jakości, no ale czego by się spodziewać. Na pierwszym ujęciu widzimy Gerarda pod prysznicem, wyjącego I don't Love you* . Najpierw widać tylko jego głupie miny, potem kamera zjeżdża niżej...

-O, Dżizasie!- zawołał Frankie.- To najlepszy moment!

Ray skrzywił się, ale Franio oglądał nagranie z wypiekami (pączkami) na twarzy. Jakimś prawem, mimo złej jakości obrazu, dźwięk był dobry, usłyszeli więc wyraźnie, jak Gerard śpiewa:

-Frankie, Dżizas mój i luby
Nie ochronił mnie od zguby
Mój malusi kabanosik
Jak do łóżka mnie przynosi
To nachodzi mnie chęć wielka
By possać jego jąde.... **

-Kuźwa!- Helena rzuciła pilotem w telewizor. Ekran zgasł.- Ja pierdziele, co to miało być?

Frankie uśmiechnął się chytrze.

-Początek nigdy nie wydanej piosenki, którą razem napisaliśmy- objaśnił.- Gerard zbytnio się ślinił, gdy docierał do dwunastego wersu, i nie mógł dalej śpiewać.

-To ja się lepiej nie pytam, jak brzmi ten Dwunasty wers.

-Mój mały Frankie, A chuj jak trzy szklanki- wyrecytował błyskawicznie Iero.

Helena ukryła twarz w dłoniach.

-Na Anioła... Frank, jesteś chory.

-Nie! Jestem zdrowy! Nie będziesz mnie znowu operować!- krzyknął, zrywając się z kanapy.- Może i robisz cuda swoimi dłońmi, ale to nie to, co Gerard...

-Przydaj się na coś i idź zobaczyć, co robią Jenny z Anabelle- zarządziła Helka. - Czy przypadkiem nie zrobiły sobie basenu z twarogu.

Frankie poszedł więc do sypialni Jenny i zastał ją, malującą Anabelle paznokcie. Obok piętrzyły się stosy twarogowych zwierzaczków.

-Też chcę kolorowe paznokcie!- wykrzyknął. Zwalił Anabelle z krzesła, na którym siedziała, i podstawił dłonie do malowania. Jenny wyglądała na mega wkurzoną.

-Frank! Zjeżdżaj stąd!- warknęła i chlusnęła mu w twarz lakierem. Iero się tego nie spodziewał, spadł z krzesła  i wrzasnął zaskoczony.

-Ale, Jenny!

-Wynocha, albo wyrwę ci tego kabanosa i zrobię sobie z niego trofeum w feministycznej wojnie!- wydzierala się Jenny. Frank wytarł lakier, ale nie zdążył wstać, bo Jenny chwyciła go za szmaty i wyrzuciła go przez drzwi.

-JENNY!- zawołał raz jeszcze.

Kobieta z furią dopadła do niego i złapała go za czuły punkt.

-Utnę ci to nożyczkami do paznokci!- wyła.

-Co tu się dzieje?- Helena i Ray usłyszeli krzyki i biegli z odsieczą. Na widok narzędzia w ręku Jenny, Helka zawołała:- Odłóż to, Jennifer!

-Nie!

-Takie rzeczy robi się skalpelem!- Helena wydobyła zza pasa ostrze. - Tymi nożyczkami nie dasz rady...

-DŻIZASIE, PUŚĆCIE MNIE!!!- płakał Frankie. Wykorzystał chwilę nieuwagi Jenny i wyrwał się jej. Przebiegł przez korytarz i zamknął się w łazience, gdzie dalej wył jak dziecko.

-O co chodzi?- zapytał Ray, jakby nie mógł ogarnąć dramatycznej sytuacji Franka.

-Jenny chyba ma napięcie przedmiesiączkowe- mruknęła Helena.-Frank!- zawołała, idąc w stronę łazienki.- Żyjesz tam?

-Już dobrze, kabanosiku, już dobrze- szeptał Frankie gorączkowo.

-Okej, nie jest z nim źle- zawyrokowała.- Franio, chcesz dokończyć film?

Drzwi natychmiast się otworzyły i stanął w nich Frankie. Jego oczy błyszczały dziko.

-Chcęchcechcę. Goły Gerard- lepszy Gerard.

Zanim jednak zdążyli wrócić do salonu, wpadła na nich Anabelle. Trzymała z rękach pudełka po...

-Kinderki??!!- pisnęła Helena.- Blondit cię zabije! To były jej ulubione...

Wtedy Helenie zadzwonił telefon. Wszyscy spojrzeli na nią wyczekująco. Trzęsły się jej ręce, gdy odebrała.

-Halo?

-Z Szatanem, Heleno.- to była Blondit.- za moment wsiadamy na prom. Willa stoi jeszcze cała?

Helena głośno przełknęła ślinę.

-Stoi, ale...

-Co?

-Anabelle zjadła ci Kinderki- powiedziała i natychmiast tego pożałowała, bo po drugiej stronie Blondit najpierw na chwilę umilkła zszokowana, a potem wrzasnęła jej prosto do ucha:

-JAK TO, NA SZATANA?! O nie... Wracamy. Idę ją spalić!

.

Gender Gays /Danger Days/- MCROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz