Na chwilę zapadła niezręczna cicha.
-W ciąży...?- powtórzył Gerard.- Ale z kim...
Zanim ktokolwiek zdążył coś odpowiedzieć, Jednoróg upadł i zaczął wierzgać nogami na wszystkie strony.
-Na tęczę, rodzę!- pisnął.
-No nie, jeszcze tego brakowało!- obruszyła się Blondit. -Szatanie, dlaczego musimy mieć zawsze takiego pecha?
-Chciało ci się odchodzić z piekła, to teraz masz, kochanie- usłyszeli z południa głos Szatana.
-Ten to zawsze musi kogoś zgasić- mruknęła dziewczyna.
-On rodzi, ogarnijcie się!- wykrzyknęła Helena, jak zawsze zachowując trzeźwość myślenia. -Jak dobrze, że mam przy sobie apteczkę!
Ukucnęła przy zwijającym się z bólu jednorogu. Wytrząsnela zawartość swojej torby na podłogę.
-Wody mi odchodzą!- wydzierał się jednoróg, miotając się jak szatan. Mikey upadł na kolana i przytulił się do zwierzaka.
-Będzie dobrze, kochanie, będziemy tatusiami- powtarzał pokrzepiająco.
-Ja będę ojcem! To raczej nie twoje dziecko!- wysapał jednoróg pomiędzy wrzaskami niczym u zarzynanej świni.
-Jak to nie moje?- Mikey wyglądał na zdruzgotanego. Chyba nagle zajarzył sytuację. -Zdradzasz mnie?- zapytał z wyrzutem. -Z kim?- przebiegł wzrokiem po kolegach i zatrzymał się na jednym z nich. -Frank, ty skurwielu!
-Przysięgam na dziewictwo Gee, że go nie tykałem!- bronił się Dżizas.
-Ale ja przecież nie jestem dziewicą!- powiedział Gerard.
-Nosz kurna!- zawył Mikey i ruszył w pogoń za Frankiem, który zwiał z pokoju w podskokach.
-Przyj!- nakazała Helka jednorogowi.
Zwierzak nie mógł zaprotestować. Po serii wrzasków i kopnięć jednorogowi udało się wypchać z siebie małe coś. Coś o czarnej sierści, różowej grzywie i ogonie oraz... Dwóch, zakrzywionych w górę jak u diabła rogach.
-To szatanorożec!- wykrzyknęła Blondit. -Myślałam, że one wyginęły!
-Moje dziecko!- powiedział jednoróg. Przytulił pysk do swojego potomka.- Mój kochany... Ał!- wrzasnął nagle.- Chyba... idzie kolejny!
-Kolejny?-jęknęła Helena.- Przecież konie rodzą jednego...
-Chyba, że przespały się z Azazelem- wtrąciła Blondit.
-Nie spaliśmy ani minuty!- zapewnił jednoróg. Krzyknął z bólu.- To mnie rozrywa!
Helena nie zastanawiając się długo dobyła swojego skalpela i rozcięła brzuch jednoroga, który zawył jeszcze głośniej. Już o chwili wydał na świat kolejnego źrebaczka- tym razem wyglądającego normalnie, ślicznego, tęczowego jednorożka. Szczęśliwy matek płakał ze wzruszenia i bólu, przytulając swoje dzieci.
-Jaki podobny do Mikeya!
-Trzymam te wszystkie jednorogi w piwnicy, do cholery, a jak jeden uciekł, to od razu się rozmnożył-mruknęła Blondit.
Urocza chwila nie mogła jednak trwać wiecznie.
-Zabiję cię!- usłyszeli krzyk z korytarza.- Zabiję i upiekę zwłoki w tosterze...!
-...który rozwaliłem!
-Zginiesz! Zginiesz marnie!
-Mikey, chodź tu! To chyba jednak twoje dziecko!- zawołała Helena. Wrzaski nagle ustały. Milky Way wpadł z powrotem do pokoju i zobaczył jednoroga i szatanoroga.
-Kurde no, jestem zbyt nieodpowiedzialny, by być ojcem!- powiedział płaczliwie.
-Przynajmniej się przyznał- zauważył Ray.- To pierwszy krok na drodze do wyzdrowienia...
Ale Mikey nie wytrzymał i już po chwili tulił swoje dzieci. Czy raczej dziecko.
-Helka, skąd wiesz, że ten tęczowy jest Mikeya?- zapytała cicho Blondit, patrząc na szczęśliwych rodziców.
-Ma siusiaka. Mikey też ma siusiaka. To wystarczy...- odpowiedziała Helena, zbierając swoje narzędzia z podłogi.- Poza tym tylko on ma taką zrytą duszę, aby przekazać tęczowe geny potomstwu...
-moje słodkie jednorożki
Lepsze prawie niż pierożki
Prześliczne i kochaniutkie
Chociaż rogi jeszcze krótkie
Mają pyszczki po swym tacie
Będzie im ładnie w krawacie
-Śpiewał dzieciom Mikey.-Nie chcę wam przerywać chwili czy coś, ale jednoróg nadal ma ropruty brzuch- wtrąciła delikatnie Helena. Jednoróg spojrzał w dół i zobaczył swoje flaki na podłodze wokół rozciachanego bebecha.
-Tęczowi bogowie!- wykrzyknął i poderwał się na nogi. Nie była do dobra decyzja.- Gdzie jest moja nerka?!
-Nie ruszaj się! Mikey, trzymaj go! -Helka dopadła pacjenta i możliwie jak najszybciej umieściła jego organy z powrotem na ich miejscu. Po chwili jednoróg był już zszyty do kupy i mógł wrócić do cieszenia się z dzieci.
-Mam dziwne przeczucie, że przez te szatanorogi będzie tu jeszcze gorzej...- mruknął Ray ze zrezygnowaniem.
.
CZYTASZ
Gender Gays /Danger Days/- MCR
FanfictionKościół Franka Dżizasa dla obłąkanych Killjoysów Biuro parafialne otwarte: cały czas liczba słów: 26757 [NAPISANE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA ZABAWY I POŚMIANIA SIĘ, NIE BIERZCIE TEGO NA POWAŻNIE]