Złapanie promu i dopłynięcie do Ameryki zajęło im kilkanaście długich godzin, w trakcie których Blondit zwyzywała na wszystkie demony, które jej przyszły do głowy, Gerard przegrał z nią w pokera trzy dziwki, jednoróg wyrzygał się za burtę, a Mikeyowi ukradła strój baletowy jakaś sześciolatka. Gonił ją po całym pokładzie, wrzeszcząc wściekle, aż wypadł ze statku. Zaczął wymachiwać rękami, ale i tak nie mógł utrzymać się na powierzchni wody.
-Cholera!- zaklęła Blondit. Rzuciła Mikeyowi koło ratunkowe w kaczuszki.
-O nie! Kaczki są straszne!- zapiszczał Mikey, miotając się, by nie dotknąć koła. Zaczął się topić.
-Lecę po ciebie, skarbie!- wykrzyknął jednoróg i dał nura do oceanu. Złapał Mikeya za kołnierz zębami. -I niby jak mam teraz wrócić na pokład?- jęknął, ogarniając, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazł.
-To jednorożce nie latają?- zdziwił się Gerard.
-Nie, to pegazy latają- zauważyła Blondit.- Na dupę Azazela!
-Moją dupę?- usłyszeli głos, jakby z Piekła.
-Azazel? - zapytała Blondit z nadzieją w głosie.-Ty sukinsynu! Chodź tu i wyciągnij ich z wody!
-Coś za coś- zaśmiał się głos.- Okej, ale jeden warunek.
Blondit uniosła ręce. -Ostatnim twoim warunkiem za przysługę było przyniesienie Ci gaci Lucyfera, ty chory zboczeńcu. Drugi raz tego nie zrobię.
-Nie. Teraz chcę tylko jednego z twoich przyjaciół. Na jedną noc. Nudno tu, w Piekle, bez ciebie. Obiecaj mi, a uratuję ich.
Gee popatrzył na dziewczynę z przerażeniem.
-Dobra, zgoda, wyciągaj ich!- warknęła Blondit.Ułamek sekundy później Mikey i jednoróg byli już na pokładzie, przemoczeni od stóp (i kopyt) do głów (i łbów).
Gerard odwrócił się w stronę Blondit.
-Obiecałaś mu. Kogo wyślesz do Piekła?- zapytał cicho.-Oczywiście, że jednoroga!- odparła.- Azazel dupczy ostro, żaden człowiek by tego nie przeżył!
W willi
-Do cholery!- wykrzyknęła Helena,kiedy po kilku godzinach zawziętej dyskusji nie udało im się wymyślić nic w sprawie tostera. -Mikey wpadnie w szał.
-Może kupimy mu inny?-zaproponował Ray.
-Daj spokój,zauważy- mruknął Frankie.- To wyjątkowy toster. Rozpoznałbyś toster, z którym zabawiałeś się przez tyle lat.
W tym momencie usłyszeli trzask drzwi wejściowych i okrzyk Blondit:
-Szatanie! Co wy tu spaliliście?
-O nie! Chowajcie ten toster!- Helena rzuciła Rayowi urządzenie. Nie udało mu się go złapać. Toster uderzył go w głowę i Ray padł jak długi na podłogę. Helena zaklęła siarczyście i uklęknęła przy nim,sprawdzając puls, na szczęście żył.
Blondit, Gerard, Mikey i jednoróg weszli do kuchni.
-Na Lucyfera! Helka!- wrzasnęła Blondit.- Co zrobiłaś Rayowi? Wiem, że się pieprzycie, ale myślałam, że delikatniej!
-Mój toster! - Mikey upadł na kolana przy zniszczonym urządzeniu.-Co oni ci zrobili, skarbie mój?
Ray ocknął się i zaczerpnął gwałtownie powietrza.
-Obawiam się, że toster zdradził cię z Frankiem- mruknął.
Mikeyowi rozszerzyły się źrenice. Nim ktoś zdążył go powstrzymać, rzucił się z wściekłością na Frankiego, okładając go pięściami i krzycząc:
-Ty idioto! Najpierw zabrałeś mi Gerarda, teraz jeszcze toster! *
-Mikey!- Gerard odciągnął brata od swojej księżniczki.- Nic ci nie jest skarbie?- zapytał z troską, podnosząc Franka z podłogi i całując w policzek.
-Jebać wasze tostery!- krzyknęła Blondit.- Nie! Mikey! Nie dosłownie! -westchnęła.- Wy tu robicie jakieś tosterowe dramy, a my mamy Azazela na karku!
Mikey przestał gwałcić toster.
-Co? Jakiego Azażelka?
Blondit machnęła ręką i usiadła przy stole.
-Skonplikowane, ale jednoróg ma przejebane.
.
CZYTASZ
Gender Gays /Danger Days/- MCR
फैनफिक्शनKościół Franka Dżizasa dla obłąkanych Killjoysów Biuro parafialne otwarte: cały czas liczba słów: 26757 [NAPISANE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA ZABAWY I POŚMIANIA SIĘ, NIE BIERZCIE TEGO NA POWAŻNIE]