Ślub zaplanowano na styczeń, ponieważ Jenny bardzo chciała wystąpić w sukni ślubnej na tle śniegu. Frankie miał więc jeszcze chwilę czasu, by nacieszyć się kawalerskim życiem.
Pewnego dnia Blondit, Helena, Gerard, Frank i Ray (chyba był bardzo zdesperowany) siedzieli w salonie pokonując czwartą butelkę szkockiej, kiedy Jenny wpadła do pomieszczenia krzycząc:
-Cholera, mam okres!
-Pierwszy jest ciężki- mruknęła rzeczowo Anabelle.- Ale jako prawdziwa kobieta powinnaś być z niego dumna!
-To jest potworne!- płakała Jenny.
-Mikey, przydasz się do czegoś- zarządziła Blondit.- Tymczasowo wypuścimy cię poza teren rezydencji...- oczy młodego Way'a się rozjarzyly- ale tylko pojedziesz do sklepu. Możesz na swoim jednorogu.- Dodała. Mikey się uśmiechnął.
- A co mam kupić?
-Podpaski dla Jenny- powiedziała Blondit.- wybierz jakieś fajne.
-Kolorowe- dodał Frankie.
Jenny wyglądała, jakby miała powybijać wszystkich spojrzeniem.
-Pospiesz się tylko- warknęła na Mikeya.- Są potrzebne od zaraz.
-Pędź, mój jednorogu!- zakrzyknął Mikey, wskakując na grzbiet rumaka. Jednoróg wybił kopytami drzwi rezydencji. Blondit krzyknęła:
-Zabiję go!
Ale Mikey ze swoim wiernym towarzyszem byli już daleko. Sklep znajdował się kilkaset metrów od willi, jednakże z okna było go doskonale widać. Wszyscy zebrali się, aby obserwować poczynania młodego Way'a.
Mikey okazał się jednak być cwaniakiem i postanowił jechać do innego sklepu. Widzowie tego jakże ciekawego show jęknęli niezadowoleni.-A już chciałem zrobić popcorn- mruknął smętnie Ray.
-Macie fajki? Chce mi się jarać- oświadczył Gerard.
Blondit wyciągnęła z kieszeni paczkę. Gee uśmiechnął się promiennie i wziął od razu dwa papierosy.
-Jak chcecie palić, to won na balkon.- zażądała Helena.
-Przewrażliwiona?- Ray uniósł brwi, ale nie doczekał się odpowiedzi.
Gerard wziął Blondit za rękę (Frankie pisnął z zazdrości) i poszli razem na taras.Gee zapalił szluga i oparł się o poręcz balkonu. Dziewczyna przyglądała się, jak powoli, niemal z namaszczeniem zaciąga się dymem. Nagle się do niej odwrócił.
-Chcesz...? - zapytał.
-Zależy, co masz na myśli.
Pochylił się i delikatnie wdmuchał dym w jej usta. Blondit była zaskoczona, ale nie opierała się. Pozwoliła mu się pocałować. Ta romantiko scena nie trwała jednak długo, gdyż usłyszeli z dołu krzyk niczym Romeo:
-Gee! Czemu ty jesteś Gee!
-Bo mnie tak nazwali!- odpowiedział Gerard z balkonu (niczym Julia).
-Kto tam, na Szatana!- Blondit była zezłoszczona, że przerwano im romantyczną chwilę. Wychyliła się z balkonu i zobaczyła Andy'ego Biersack'a!
-O ty mendo!- krzyknęła. Co on tu robił?- Nie powinieneś śpiewać w BVB?
-Geraradzie! Proszę, zejdź do mnie i nagraj ze mną płytę!- zażądał.- Bo wrócę z Giwerą!- dorzucił groźnie.Blondit uciekła z balkonu, a Gerard, niczym Jezus, rozłożył ręce i odpowiedział mu:
-Zaprawdę powiadam ci: ile gwiazd na niebie, tyle powodów, dla których nie uczynię tego. -zaintonował. -Oto słowo Gerarda.
-Chwała tobie, Gerard!- zawołała Blondit, która właśnie wróciła, niosąc w rękach telewizor. - Święć się imię twoje, przyjdź Piekło twoje.
-Nie, czekaj!- Gee zobaczył, co planuje i chciał ją powstrzymać, ale ona się zamachnęła i z całej siły cisnęła plazmówą w niewinnego Andy'ego.
Telewizor przygniótł go do chodnika, nim zdążył krzyknąć.-Helaaaa!- zawołała Blondit. - Świeże truchłooooo na ulicy!
-O, w dupę...- jęknął Gerard.
-Kto chce w dupę?- na balkonie zjawił się Frankie. Zobaczył trupa.- O. Pobawimy się w nekrofilię?
-Nie, to moje zadanie.- Helena przybyła z całą swoją apteczką i skalpelem zatknietym za pasek spodni. Niczym tajna agentka zjechała na dół po rynnie. Cichociemnie podeszła do Andy'ego. Zwaliła z niego telewizor i dźgnęła skalpelem. Andy poderwał się z wrzaskiem na nogi i czmychnął, nie oglądając się za siebie.
-Cholera!- zaklęła Helka. - Dlaczego zawsze uciekają, nim zacznie się zabawa?
Westchnęła i wspięła się z powrotem na balkon, gdzie zebrali się już wszyscy domownicy. Frankie jak zwykle przystawiał się do Gerarda, a Jenny i Blondit gromiły ich spojrzeniem. Ray stał, wpatrując się przed siebie, jakby na coś czekał. Wtedy usłyszeli głośne krzyki:
-ALLAH AKBAR!- i ujrzeli Mikeya na jego jednorogu. Na głowie miał turban, a w rękach trzymał kebaby.
-Co?- Gerard przestał migdalić się z Frankiem i spojrzał na brata. Mikey krzyknął raz jeszcze, głośniej i donośniej.
-No nie...- jęknął Ray.- Czyżby...
-Miałem objawienie!- zawował Mikey, zeskakując z jednoroga i wdrapując się na balkon. Miał ze sobą wielką torbę. Gdy ją otworzył, zobaczyli, że ma tam jeszcze wiecej kebabów.
-A moje podpaski?- zapytała Jenny.
Pogrzebał w torbie i na jej dnie znalazł podpaski. Były całe uwalone sosem z kebaba.
-Spłoń w piekle, kebabodajco- wkurzyła się kobieta.
-Chodź, Jenny, pomogę ci- zaoferowała Helena i poszły razem do łazienki. Helka poinstruowała Jenny, jak zakładać podpaski.
-Jest jeszcze jedna sprawa...- powiedziała nieśmiało Jenny. -Bo ja... Chyba mam upławy.
Helena szybko zbadała sprawę.
-O cholera- mruknęła.- To nie wygląda jak upławy. Tylko jakbyś srała twarogiem. Przez pochwę.
-No, dzięki- westchnęła Jenny.- Można coś z tym zrobić?
-Obawiam się, że to mutacja w jajniku. Czy coś- Helena uśmiechnęła się. Widząc minę Jenny, uniosła ręce w kapitulacyjnym geście.- Oj, no dobra, bawiłam się trochę narządami przed przeszczepem. To był eksperyment. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Miały z ciebie wychodzić pączki, ale twaróg też nie jest zły, prawda?
Jenny chyba chciała jej przyłożyć, ale Helenie udało się uciec, nim to zrobiła. Chciała wrócić na balkon, ale po drodze spotkała spanikowanego Raya.
-Chodź szybko!- krzyknął.- Frankie spadł z tarasu!
-Jak to?!- krzyknęła zaskoczona.- Co on znowu zmalował.?- Ray uśmiechnął się krzywo.
-Pieprzył się z Gerardem i chyba nie wyczuł, że niebezpiecznie wychyla się przez barierkę.
-No nie... Tyle roboty przez tego wariata- mruknęła Helena.
Wyszli na balkon i spojrzeli w dół na Frankiego, który leżał bezwładnie jak jakiś kloc.
.
CZYTASZ
Gender Gays /Danger Days/- MCR
FanfictionKościół Franka Dżizasa dla obłąkanych Killjoysów Biuro parafialne otwarte: cały czas liczba słów: 26757 [NAPISANE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA ZABAWY I POŚMIANIA SIĘ, NIE BIERZCIE TEGO NA POWAŻNIE]