Rozdział 8 - Zostaję (prawie) zmiażdżona

5.8K 282 11
                                    

   Nie wiem ile siedziałam w tym pokoju z zielonymi ścianami. Dawno straciłam rachubę czasu. W pokoju miałam łazienkę, a Nat (skróciłam imię Nathan, tak, on się na to zgodził) przynosi mi mangi. Więc jestem na bieżąco przynajmniej z tym. Jedzenie samo się pojawia na stoliku nocnym. Mój plan dnia wcale się nie zmienia.

Wstaję rano, poranna toaleta, zjadam śniadanie, czytam mangi i książki, rozmawiam przez chwilę z Nathanem, jem obiad, czytam książki i mangi, chodzę bez sensu po pokoju, znów czytam, jem kolację, wieczorną toaleta i spanie. I tak każdego dnia. Zaczynam myśleć że w moim poprzednim domu było ciekawiej. Ale dziś codzienność miała się zmienić.
Nathan wszedł do pokoju.

- No cześć- powiedział, uśmiechając się i wyrwał mi z rąk mangę.

- Ej!- wyraziłam moje oburzenie, próbując odebrać mu moją własność.

- Nie będziesz siedzieć tak w pokoju.

- Ale nie mogę przecież wychodzić, więc co mam innego robić?

- Przecież możesz wychodzić...

- Że co, proszę?!

   A ja myślałam że nie można mi wychodzić. Czemu jestem taka tępa? W sumie, to Nat nigdy nie powiedział że nie wolno mi wychodzić...

   Nagle drzwi się uchyliły i stanęła w nich dziewczyna w BARDZO dziwnym ubiorze.

   Miała długie, czarne włosy, a na prawym oku tak jak Nathan opaskę (lewe oko było błękitne). Na głowę założony miała czerwony kapelusz, z doklejonymi puszystymi uszami. Na ramionach zarzucony był również czerwony płaszcz. W lewej ręce trzymała czarnego pluszowego kota, a w prawej lizaka w kształcie halloweenowej dyni.

- Nathan... Za ile ona wyjdzie? Chcę ją poznać..- cicho powiedziała.

- Już wychodzi- odparł Nat, wstając.- Prawda?

- Tak, tak- przytaknęłam i również wstałam.

   Ale jak tylko to uczyniłam, dziewczyna powaliła mnie spowrotem na łóżko, zamykając w niedźwiedzim uścisku.

- To ty jesteś Rita?- spytała kiedy już się odemnie oderwała. Jednak nie była cicha.

   Przytaknęłam.

- A ty to kto?- spytałam niepewnie. Czuję się nieswojo kiedy ktoś mnie zna, a ja jego nie.

- Przepraszam cie najmocniej! Jestem Kate McNight- uścisnęła mi dłoń, przy okazji łamiąc mi wszystkie kości (w przenośni, oczywiście).

- Dobra, starczy tych czułości- pzrzerwał jej Nat (i dobrze, otwierała już usta by zalać mnie potokiem słów).

   Podał mi ramię, które przyjęłam, i wyprowadził z pokoju. Od razu rzucił mi się w oczy kilkanaście odnóg korytarzy.

- Tędy- Kate poprowadziała nas prawym korytarzem (w prawo prowadziły AŻ dwa).

   Szliśmy i szliśmy, mijając ściany z czarnej cegły, z osadzonymi w nich pochodniami, które z kolei oświetlały korytarz- jednak pomimo ich blasku, panował w nim półmrok.

   Jak wcześniej wspomniałam, szliśmy, aż w końcu doszliśmy. Pewnie spytacie: do czego doszłam razem z Natem i Kate?

   Więc odpowiem na nurtujące was pytanie. Otóż, doszliśmy do wielkiej sali, obstawiam że salonu. Pokój miał dwa poziomy. Pierwszy, z kanapami, fotelami, kominkiem, dywanami i innymi ozdobami oraz drugi- „wewnętrzne balkony", z misternie zdobionymi balustradami. Tam również znjdowały sie dywany, ale też arężatki z wazonami (oczywiście w nich znajdowały się kwiaty) i obrazy.

   Ale pierwsze co mi się rzuciło w oczy to bardzo blady chłopak, leżący na jednej z kanap. Oprócz wzroku mam jednak jeszcze inne zmysły i jeden z nich dał o sobie znać.

   W całym pokoju czuć było woń martwego ciała (ale nie rozkładającego się), a ja nie słyszałam bicia serca nikogo innego niż ja, Kate i Nathan.

Obrazek przedstawia Kate

The Soul of the WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz