Rozdział 4 - Pomysł ze ślubem

6.1K 373 18
                                    

Na samym początku palnę wam kazanie bo do końca rozdziału nie chce mi się czekać. Dziękuję wszystkim komentującym! Naprawdę mnie motywujecie!

Przepraszam was, akcja dzieje się trochę szybko, ale kiedy mam jakiś pomysł to po prostu pędzę z rozdziałami. Wiele osób mi zawsze na to zwraca uwagę, ale jakoś nie mogę się przestawić. Mam nadzieję że będziecie wyrozumiali.

Rozdział dedykuję LeilaMoonlight
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

   Powracałam powoli do rzeczywistości. Dobiegły mnie lekko stłumione głosy.

- Czemu uderzył ją tak lekko?!- rozpoznałam podniesiony głos matki.

- P- Przepraszam! A- Ale sama w- wiesz że nie mam tak dużo siły- po tak rozdygotanym głosie od razu zorientowałam się że to Leo.

   A więc to on mnie tak uderzył. Musiał się za mnie zakraść kiedy zajęta byłam rodzicami.

- Gdybyś wziął jakąś łopatę albo jakikolwiek inny przedmiot, już nie mielibyśmy problemu z nią. Nikt już by nie plamił honoru rozdziny! Ale nie! Musiałeś wsiąść doniczkę!

   Czyli ona twierdzi że to ja plamię honor rodziny, tak? A według mnie to właśnie Leo i Anabeth robią.

   Powoli otwierałam oczy.

- Panienka się obudziła, sir- męski głos rozległ się w pokoju.

   Hmm.. Czyli kiedy ja byłam nieprzytomną musieli zatrudnić kogoś nowego..

Przed oczami zatańczyły mi mroczki.

- No w końcu się obudziłaś.

   Obróciłam lekko głowę, by przyjrzeć się osobom w pokoju. Ujrzałam twarz matki, wykrzywioną w grymasie wściekłości (pewnie dlatego że się wogóle obudziłam)

- Wiesz, to były najcudowniejsze dwa tygodnie.

   Co? Jak to dwa tygodnie? CO?

- Czyli było wam wspaniale beze mnie, tak?

- Tak.

- To po co mnie zatrzymaliście z ucieczką?

- Bo masz dla nas coś zrobić.

   Westchnęłam.

- Co niby?

- Dokładniej, trzy rzeczy. Po pierwsze: masz nam powiedzieć dlaczego próbowałaś uciec- powiedziała kładąc wyraźny nacisk na przedostatni wyraz.

- Bo wiem że beze mnie jesteście szczęśliwi.

- Po drugie: chcemy żebyś pomogła Anabeth odkryć w sobie wilka.

- Już mogę dać odpowiedź: nie.

   Dostałam w twarz. Z moich oczu zaczęły skapywać pojedyńcze łzy. Czemu tyle rzeczy dzieje się wbrew mojej woli?

- Będziesz słuchać co do ciebie mówię! Twoja odpowiedź powinna brzmieć: Tak droga matko.

- Tak jest matko- powiedziałam sarkastycznie (troche to trudne, zważywszy na to że kilka łez spływało mi po policzkach), ale jej to w zupełności wystarzczało.

- Trzecia i ostatnia proźba. Nie, to rozkaz. Poślubisz Charliego McRodenta, syna Alfy Watachy Kłów.

   Chciałam się zerwać z łóżka, uderzyć tę bezduszną kobietę i uciec jak najdalej stąd- ale nie mogłam. Byłam przywiązana pasami do posłania, na którym spałam przez ostatnie dwa tygodnie.

   Pewnie dziwicie się mojej reakcji.

   Dwa razy spotkałam Charliego. To był gruby, niski i cały czas się do mnie przymilający chłopak. Jego twarz była zawsze upaćkana jakimś jedzeniem i pokryta trądzikiem. Do tego tłuste mysie włosy. Czytając ten opis już pewnie się domyślacie dlaczego taka była moja reakcja.

- Nie!- wydarłam się rodzicielce w twarz, cały czas się szarpiąc. Nagle poczułam ukłucie w ramieniu. Zanim odpłynęłam na powrót do cudownej nieświadomości, zobaczyłam jak nade mną pochyla się przestraszony Leo ze strzykawką w ręce. Kilka niewykorzystanych kropel cieczy, którą przed chwilą mi wstrzyknął, skapywało ze srebrnej igły.

The Soul of the WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz