Rozglądnęłam się, zdezorientowana.
- Czemu nie słyszę bicia jego...- i wtedy prawda do mnie zastukała.
Szybko podbiegłam do chłopaka i sprawdziłam puls. Brak. Przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej. Nic.
Spojrzałam przerażona na moich towarzyszy. Byli bardzo spokojni, a nawet... rozbawieni?
- Co was tak śmieszy?! Trzeba go ratować!- krzyknęłam na nich, przez co oni jeszcze głośniej zaczęli się śmiać.
- Zamknijcie się wszyscy. Spać się tu nie da!- zagniewany głos dobiegał zza mnie. Ale tam leży tylko ten chłopak...
Spojrzałam na niego. A on patrzył na mnie, swoimi czerwonymi oczami. Chwila, on przecież nie wykazuje funkcji życiowych i wali od niego martwym ciałem...
Momentalnie się odsunęłam i krzykiem.
- C- Co to jest?- drżącym palcem wskazałam na wpół leżącego chłopaka.
- Nie co, tylko kto. To członek naszej Watachy- nadal śmiał się Nathan.
- Niemożliwe. Do Watachy mogą należeć tylko wilkołaki. Więc ponawiam pytanie. Co to jest?
Poczułam silny chwyt na nadgarstku. Odwróciłam głowę w stronę czerwonookiego. Przyjrzałam mu się.
Jak wcześniej wspomniałam miał czerwone oczy i bardzo bladą skórę. Niczym innym się nie wyróżniał.
- Haloo... Też tutaj jestem- powiedział świdrując mnie wzrokiem.
- Dobrze. Ale czym... kim jesteś?- w porę się poprawiłam.
- Toby McNight, do usług- wstał i teatralnie się skłonił.
- Jesteś bratem Kate?
Spojrzał na mnie przerażony.
- Nie łącz mnie z tą wariatką!- oberwał poduszką w tył głowy.- Każdy w tym Stadzie ma takie samo nazwisko.
- Rozumiem... chyba.
- A można wiedzieć czemu chciałaś mnie ratować? Przecież- jak widać- żyję.
- No bo... no.. serce ci nie biło! I nie dało się wyczuć pulsu!
Toby pokręcił głową.
- Sprawdź jeszcze raz.
Posłusznie przyłożyłam palce do jego szyi, w poszukiwaniu pulsu. Ale go nie znalazłam. Przyłożyłam głowę ponownie do jego klatki piersiowej. Serce nadal nie biło.
Spojrzałam na niego dziwnie.
- Jesteś zombi?
Nathan i Kate tarzali się ze śmiechu po podłodze, a Toby zrobił obrażoną minę.
- Nie jestem zombi! Jestem wampirem!
- Co?!- nie mogłam w to uwierzyć. Przecież wampiry nie istnieją. Prawda? W sumie... Skoro wilkołaki istnieją, to czemu wampiry miałyby nie istnieć? Ech, świat jest taki skomplikowany.
- Ale czy wampiry i wilkołaki to nie są odwieczni wrogowie?
- Tak jest powiedziane tylko w legendach.
- To czy nie powinien mi się włączyć jakiś instynkt, czy coś?
- Tak jest tylko w legendach.
Pokiwałam głową.
On za to klasnął w dłonie.
- Skoro już się poznaliśmy, a oni nie są w stanie podnieść się z podłogi- wskazał nadal wijących się ze śmiechu moich byłych kompanów zwiedzania domu- to odprowadzę cie do pokoju. Nie jestem przekonany że być trafiła sama.
- Jestem takiego samego zdania.
Wyszliśmy z pomieszczenia, zostawiając tamtą parkę na podłodze.
Jak na domownika przystało, Toby świetnie się orientował w korytarzach.
- A więc jesteś z Watachy Deszczu?- spytał po chwili chłopak.
- Tak.
- Jak tam jest?
- Nawet mi nie przypominaj. To był mój koszmar. Zmarnowałam tam 15 lat życia.
- Współczuję. Sam tego problemu nie mam. Wiesz, jestem nieśmiertelny.
- Ale można cie zabić. Czy nie da?
- Da. Oczywiście że się da.
- Naprawdę wampiry palą się na słońcu?
- Po części prawda. Musimy dłuższą chwile najpierw na nim przebywać. Skóra zaczyna nam się węglić dopiero po około pół godziny.
- A prawda z tym kołkiem w serce?
- Co ty mnie tak o o wypytujesz? Planujesz mnie zabić czy jak?
Roześmiałam się.
- Nie. Po prostu jestem ciekawa. No to prawda czy fałsz?
- Fałsz. Ciało wampira błyskawicznie się regeneruje. Ale jeśli przedtem, przez długi okres czasu nie pił krwi, to da się w ten sposób uśmiercić.
Spojrzałam na niego zafascynowana.
- Czyli wampiry naprawdę piją krew?
- No oczywiście! Kobieto, mamy martwe ciała! Żeby je utrzymać przy „życiu", musimy uzupełniać krew w organiźmie.
- Jak ją pozyskujesz?
- O popatrz! Jaki zbieg okoliczności! Właśnie doszliśmy do twojego pokoju!
Spojrzałam na drzwi. Opatrzone były teraz tabliczką „Rita McNight".
- Czemu McNight? Przecież mam inne nazwisko.
- Wolisz McRoss? Spoko, mogę zmienić.
- Nie! Nie o to chodzi.
- No to o co?
- Mówiłeś wcześniej że każdy członek tej Watachy ma to samo nazwisko: McNight.
Pokiwał głową.
- Ale ja nie jestem członkinią tej Watachy.
- Wkrótce będziesz. Nasz Pan cię zaakceptował. I mówię o kimś ważniejszym niż nasz Alfa.
Obrazek przedstawia Toby'ego
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I dobiliśmy do końca 9 rozdziału! Dziękuje wszystkim czytelnikom, którzy to czytają!Ostrzegam, iż teraz w każdym rozdziale Rita będzie poznawać nowego członka Watachy. Więc przygotujcie się na wiele postaci. Pozdrawiam serdecznie wszystkich!
CZYTASZ
The Soul of the Wolf
WerewolfLudzie są ślepi. Nie widzą rzeczy które są tak oczywiste. Jeśli czegoś nie rozumieją, próbują to wytłumaczyć naturą i nauką. Nie widzą magii, która ich otacza. Obok nich przemykają wilkołaki, wampiry, czarodzieje, elfy a nawet syreny, jednak oni teg...