Rozdział 20 - Uroki poimprezowe

2K 148 14
                                    

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Ach, uroki kaca poimprezowego.

Obok mnie leżała Kate...

Przez to, co zobaczyłam omało się nie udusiłam ze śmiechu. Kate leżała na Nathanie, ściskając go tak jak wąż dusiciel swoją ofiarę.

Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Bowiem dosłownie kilka chwil po mnie dziewczyna się obudziła i zaczęła się śmiać jeszcze głośniej niż ja. Machała dłonią w moją stronę, nie będąc w stanie nic powiedzieć.

- Jaki...ty za to...miałaś...połów!-wydukała między napada mi śmiechu.

- Co...- spojrzałam pod siebie i o mało na zawał nie zeszłam.

   Już wczesniej zauważyłam że leżę trochę wyżej niż powinnam, ale nie przejęłam sie tym za bardzo. Teraz wiem jaki błąd popełniłam.

Pode mną leżeli Toby, Logan, Sebastian i OBYDWAJ bliźniacy.
   Wszyscy tak słodko sobie spali... Ja za to strzeliłam buraka i z nich zeszłam (czytaj: stoczyłam sie), lekko sie zataczając i trzymając za pulsującą głowę.

- Uuuuuu, boli główka, co?- Kate sie śmiała w najlepsze. Jakim cudem jej nie boli? A może boli, tylko tego nie okazuje? Ależ zagadka...

- Cicho. Macie jakieś tabletki?

- Nie, ale mamy eliksiry- odezwał się Logan, zaspanym głosem. Współczuje mu, leżał na samym dole tej „kanapki".

- To dajcież mi jakiś. Proszeee....

- To pomóżcie mi ich ze mnie zdjąć!

   Pomogłam oczywiście. Kiedy Logan wstał, podszedł do szafki w rogu pokoju. Chwila czy my jesteśmy w...

- Czemu jesteśmy w moim pokoju?!

   Chłopak odwrócił sie do mnie, tzrymając w dłoniach dwie fiolki, z różowym płynem.

- A skąd mogę wiedzieć? Trzymaj, to na kaca- powiedział podając mi jedną fiolkę, którą od razu odkorkowałam, przyłożyłam do ust i przechyliłam. Eliksir smakował tak...nijako. Nie miał smaku. Ale chyba się z tego powodu cieszę. Jeszcze tego by mi brakowało żeby moje wybawienie miało obrzydliwy smak.

- Od razu lepiej- powiedziałam kiedy chwilę potem ból głowy ustąpił.

- Prawda? Czarownicy specjalizują się nie tylko w czarach ale też i w eliksirach.

   Pokiwałam głową i dopiłam resztkę napoju.

- Dajcie mi coś...- jęk za nami zwrócił całą moją uwagę na „stosik" chłopaków leżących nadal na podłodze. Jęczał jeden z bliźniaków (obstawiam że Rem albo Arran).

   W szafce grzebał już Sebastian, wyciągając sześć eliksirów. Jeden wypił jednym łykiem, a dwa odesłał za pomocą magii do rudego i Kate. Jak ten biedny chłopak sie na to rzucił...

   Kiedy się podniósł, stracił równowagę (brawo debilu, trzeba się było trzymać czegoś) i upadając walnął głową o ramę łóżka.

   Szybko do niego podbiegłam.

- Nic ci nie jest?- spytałam, lekko zdenerwowana.

   Ten odwrócił się w moją stronę i głupio wyszczerzył. Miał rozcięty policzek.

   Logan szybko się nim zajął, oczyszczając ranę i naklejając plaster. Po krótkim namyśle, dopisał na nim markerem „Rem".

- Ty ich rozróżniajasz?

- Tak, nie jest to takie znowu trudne.

- Zależy dla kogo- wymamrotałam cicho.

- Co?

- Nic, nic. Pokażesz mi jak?

- Oczywiście. Tylko nie teraz.

   Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu,  chwycił mnie za kołnierz i wywlukł z pokoju.

- Czas na trening!- powiedział wesoło Sebastian, szeroko się uśmiechając.

Jęknęłam.

   On na serio musiał mieć wspaniały humor. Niemalże podskakiwał przy każdym kroku i pewnie by to robił gdyby nie ja, która obijała mu sie o pięty.

The Soul of the WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz