Rozdział 12 - Powrót Charlotte

3.6K 209 12
                                    

   Kiedy weszłam do pokoju, pierwsze co zobaczyłam to małą dziewczynkę (tą z lasu- Charlotte). Stała na środku pokoju, i wpatrywała się we mnie.

- Chodź ze mną.

O co jej chodziło? Czyżby chciała mnie uprowadzić?

- Nie mogę. Za niedługo będę należeć do tej Watachy, więc nie mogę z tobą pójść- uśmiechnęłam przepraszająco do niej.

- Pójdziesz ze mną. Po dobroci albo po złości. Mi nie robi to wielkiej różnicy.

- Jesteś Piekielnikiem?

- Wolimy określenie Grzesznicy z Piekła.

- Czyli jesteś... Grzesznikiem?

- Tak. Chodź ze mną.

Cofnęłam się o krok.

- Nie.

- Czyli musisz pójść po złości- pokręciła główką i wyciągnęła przed siebie rączkę. Natychmiast pojawił się w niej czarny łańcuch. Zamachnęła się nim. Niestety nie zdążyłam uskoczyć. Owinął się wokół mojej kostki i kiedy dziewczynka pociągnęła, straciłam równowagę i upadłam (brawo Rita, małe dziecko cię pokonało).

   Nagle drzwi od mojego pokoju wypadły z zawiasów, a z korytarza wyleciały dwa noże, celującw w Charlotte- odbiła je łańcuchami.

   Jako następne, z korytarza wypadł biały wilk, o oczach przypominających toń oceanu. Futro na końcówce ogona było błękitne.

   Wilk warczał i ujadał na Piekielnicę. Po chwili rzucił się na nią. Dziewczynka jednak w porę nie zareagowała i jej ramię zostało rozorane przez ostre pazury, a na policzku pojawiła się kreska, której po chwili sączyła się krew. Ale nie taka normalna, czerwona (ona wogóle nie jest normalna, ale pomińmy ten fakt). Była żółta, przypominała kolor płatków żonkila. Charlotte starła ją końcem rękawa sukienki (tym razem miała różową, z długim rękawem).

Zaśmiała się.

- Do zadania mi jakiegokolwiek rodzaju bólu, potrzeba czegoś bardziej skutecznego niż te tępe kły i pazury.

   Za nią zaczęła się otwierać ciemno fioletowa dziura, z mnóstwem łańcuchów przecinających ją. Charlotte cofnęła się za nią i chwilę potem zniknęła we fiolecie. Dziura zamknęła się i znikła, pozostawiając mnie i wilka samych.

Wilkołak przybrał ludzką postać. Był to wysoki i dobrze zbudowany chłopak, o długich białych włosach, opadającymi na ramiona. Prawe oko było zasłonięte czarną opaską, a lewe wyglądało jak morska toń. We włosach miał parę białych, wilczych uszu. Oba były prawdziwe. Nie wiem jak, ale zdołał je zachować, ze swojej wilczej formy.

   Podał mi rękę i pomógł wstać.

- Przepraszam że tak późno, ale wpadłem na korytarzu na Kate i ona się przyczepiła...

- Rozumiem ten ból- roześmiałam się.

- Jestem John. John McNight.

- Rita. Rita...eee...McNight.

- Wiem, wiem- uśmiechnął się.- Jeszcze raz przepraszam że tak późno.

- Ależ nie ma sprawy. Dzięki temu, uświadomiłam sobie jedną rzecz.

Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

- Muszę nauczyć się walczyć!

Obrazek przedstawia Johna

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem że to troche oklepane (wiecie, poznaje kogoś i od razu przyjaciele) ale jakoś tak wychodzi podczas pisania ;-;

The Soul of the WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz