Rozdział 14 - Czy można to nazwać treningiem?

3.1K 173 6
                                    

   Stanęłam w drzwiach pokoju. Można by go nazwać siłownio-zbrojownią. Na ścianach wisiały noże, sztylety (tak, jest różnica), topory, tasaki, pistolety i inne bronie palne. Na podłodze leżały materace i worki ćwiczebne. W odgrodzonej części, stały
strzelnice i manekiny przedstawiające ludzi (nie tylko).

Na środku pokoju stał chłopak z dwoma sztyletami (w stylu arabskim) w rękach. Na prawym ramieniu założoną miał skórzaną bransoletę. Jego włosy były ciemno szarego koloru.

   Zaczął ciąć ostrzami manekin. Wyglądał tak jakby tańczył. Sztylety przeszywały powietrze i obecny cel.

   Usłyszałam szept Johna:

- To Sebastian, nasz mistrz wszelkiej broni. Najlepiej się nią posługuje. Jest czarownikiem.

Taniec chłopaka się skończył, a manekin był w równych kawałkach. Sebastian wyciągnął przed siebie ręce, a poszkodowany od razu się złożył.

- Hej! Sebastian!- zawołał John, machając ramionami (mógłby trochę uważać, o mało mnie nie uderzył).

   Szarowłosy odwrócił się do nas. Tak jak wszyscy miał tutaj przepaskę na oku, a to drugie miało łososiowy kolor. We brwi miał dwa kolczyki.

- Co?
- Czy mógłbyś trenować Ritę?- John poklepał mnie po głowie jak jakieś małe dziecko.

   Chłopaka przyjrzał mi się. I nagle podciął nogi. Upadłam na podłogę, boleśnie obijając sobie tyłek.

- Pierwsza lekcja: Zawsze bądź przygotowana na możliwość walki lub obrony- zwrócił się do Johna- Mogę ją trenować, nikomu nie zaszkodzi umieć walczyć. To ta nowa?

Białowłosy uśmiechnął się i przytaknął.

- Świetnie! To teraz ja się ulotnię...

I tyle go widzieli. Znikł za drzwiami, zostawiając mnie samą z Sebastianem.

- Przeciągnij materac na środek i odłóż manekin- zwrócił się do mnie chłopak.

   Zrobiłam co kazał. Potem jeszcze ściągnęłam buty i skarpetki (jak jest się boso, to się mniej ślizga)

- Wiesz co jest w walce ważne?- na materac wszedł szarowłosy.

- Umiejętności?- wzruszyłam ramionami.

- To też, ale nie. Chodzi o koncentrację.

Pokiwałam głową.

- Tak też myślałam- zrobiłam minę wszechwiedzącej.

- Wątpię. A teraz zobaczymy jak sobie radzisz z walką. Przyjmij pozycję.

Stanęłam w lekkim rozkroku, podnosząc pięści na wysokość twarzy.

- Masz złą postawę- powiedział Sebastian.- Ale potem to skoryguję.

   Uderzył mnie pięścią, ale w porę złączyłam ręce więc natrafił na barierę. Podciął mi nogi i wylądowałam na ziemi, ale wykorzystałam to również przeciw niemu. Zakręciłem się i z całym impetem uderzyłam swoimi kończynami w jego. Osiągnęłam zamierzony skutek - upadł. Rzuciłam się na niego, planując przygnieść go swoim ciałem, ale mnie odepchnął. W tej chwili żałowałam że mam długie włosy- opadły mi na twarz, ograniczając widoczność. Odgarniając je, zauważyłam że
Sebastian zakradł się za mnie. Oplótł moją szyję ramieniem.

- Widzisz? Gdybym teraz ścisnął, udusiłbym cię.

Puścił mnie. Tak się zastanawiam... Czy on stosuje swoje rady?

   Błyskawicznie się odwróciłam i pięścią SPRÓBOWAŁAM go uderzyć w twarz. Bez wysiłku zablokował cios i wykręcił mi tak rękę, że teraz klęczałam przed nim.

- Co chciałaś osiągnąć?- spytał świdrując mnie swoim łososiowym okiem (Boże, jak to brzmi...).

- Chciałam sprawdzić czy dasz radę się obronić- odparłam odwracając wzrok.

Prychnął.

- Oczywiście że dam radę. Taka rada na przyszłość-spinaj włosy.

- Po dzisiejszym dniu w życiu bym o tym nie pomyślała, wiesz?- rzuciłam sarkazmem.

   Wzruszył ramionami i się odwrócił. Machnął dłonią, i materac wrócił na swoje miejsce pod ścianą. Nagle mnie oświeciło.

- Ej, skoro możesz to tak odsyłać materac, to chyba na początku mogłeś sam go przywołać? Prawda?

- Owszem, mogłem- odpowiedział nadal odwrócony do mnie tyłem.

- To czemu tak nie zrobiłeś?!

- Bo możesz przecież trochę popracować.

Prychnęłam.

- Mam coś jeszcze zrobić?

- Wybierz sobie jakiś nóż. Wiszą tam na ścianie- machnął ręką wskazując kierunek.- Muszę sprawdzić jak sobie radzisz z różnymi broniami.

Westchnęłam i poczłapałem ku ścianie. Wybrałam sobie lekki i prosty nóż. Kiedy już miałam się odwrócić, poczułam oddech na szyji. Błyskawicznie się odwróciłam.

   Tym razem dziękowałam za tak długie włosy. Odwracając się, oślepiłam przeciwnika nimi. Szybko na niego wskoczyłam, przewracając go.

- Ej, spokojnie...wilczku- John podniósł ręce w geście obrony.

   Zeszłam z niego.

- Nie strasz mnie tak- wyminęłam go i ruszyłam do Sebastiana.

- Wybrałaś dobry nóż- pokiwał głową.- A teraz rzuć nim w tamtą tarczę.

Wskazał mi tarczę oddaloną od nas o dobre 20 metrów.

- Nie dam rady- spojrzałam na niego a on na mnie.

- Słuchaj. Wilki mogą zwiększać swoją siłę fizyczną. Tak samo szybkość. Wiedziałaś?

- Nie...

- No właśnie. Kojarzysz to uczucie kiedy zmieniasz postać?

- Tak

- Opisz mi je.

- No, to takie łaskotanie, które po chwili przekształca się w takie...takie...pieczenie. Rozchodzi się po całym ciele

- Dobrze. Teraz odtwórz to uczycie, ale tylko w rękach. Rozumiesz?

Przytaknęłam. Spojrzałam w stronę tarczy. Łaskotanie a potem pieczenie w rękach. Udało się. Ale po chwili już rozchodziło się po całym ciele, zmieniając mnie w wilka.

- Musisz poćwiczyć. Zostawię cię, a ty ćwicz to.

Kiedy był przy drzwiach, rzucił jeszcze:

- Jutro bądź tutaj o 11.

Obrazek przedstawia Sebastiana

The Soul of the WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz