Pokój był dość skromny. Łóżko, szafa, biurko i jakieś półki. Ale za to ściany oblepione były w rysunkach. Naprawdę pięknych! Jeden, przedstawiający smoka, wydawał się wychodzić z kartki. Też chcę tak rysować...
Chłopak leżał na łóżku i wpatrywał się we mnie.
-No... Cześć. Jestem Azra. -wyciągnęłam dłoń a on ją uścisnął.
-Akuma.
Zmarszczyłam brwi. Kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami, ci nie zaniedbali mojego wykształcenia i kazali uczyć mi się kilku języków. A kiedy ktoś was zmusza, to raczej niewiele zostaje wam w głowach. Uczyłam się między innymi japońskiego.
Potarłam brodę.
-Czekaj... Czy Akuma coś znaczy? Kojarzy mi się coś to z japońskim.
-I masz rację. Moje imię znaczy „demon".
Zmarszczyłam brwi.
-Czemu?
Wskazał oczy i rozprostował skrzydła.
-A jak myślisz?
-Nooooo... Gdybyś miał jeszcze rogi to spokojnie mogłabym przyjąć do wiadomości twoje imię.
Uśmiechnął się lekko.-Czemu do mnie przyszłaś?
Wzruszyłam ramionami.
-Jakiś taki samotny mi się wydałeś. A poza tym chcę mieć w miarę przyjemne stosunki ze wszystkimi.
Uśmiechnął się lekko.-Może będą jeszcze z ciebie ludzie.
-Ej!-No co? Tylko... Uważaj!
W błyskawicznym tempie wstał i skrzydłem powalił mnie na ziemię. Tak, traktujcie mnie jak szmacianą lalkę, jasne. Ja na pewno kiedyś się nie zemszczę.
Kiedy odwróciłam się by wyrazić swoje oburzenie, zamarłam. Akuma stał, a całe jego ciało było oplecione łańcuchami, które ciasno przywierały do jego ciała. Wszytkie ciągnęły go w stronę fioletowej dziury, powstałej w powietrzu.
-Nie gap się tylko wiej! Uciekaj do cholery!
Zerwałam się szybko i wybiegłam z pokoju. Nie spotkałam nikogo na korytarzu, co było naprawdę dziwne.
Przed schodami nie zdążyłam wychamować, a próbując tylko potknełam się o własne nogi (brawo niezdaro) i koziołkując (wiecie, takie kilkanaście przewrotów naraz) walnęłam w szybę, która pod moim rozpędem roztrzaskała się. Wypadłam na zewnątrz, na szczęście w krzaki, a na nieszczęście w krzaki głogu ostrogowego. Taki krzew z cierniami. Co za debil zasadził to wokół domu?!
Zerwałam się i zaczęłam biec dalej. Moje ubranie było pełne dziur, a w krzakach zostały moje buty.
Aktualną porą roku było wtedy zima więc, wiadomo, był śnieg. Stopy kostniały mi z zimna ale niestrudzenie biegłam naprzód. Zostawiałam głębokie ślady na śniegu, w niektórych miejscach śnieg czerwienił się od krwi, wydobywającej się z moich poranionych stóp.
Nagle przede mną otworzyła się fioletowa dziura, poprzecinana wieloma ruszającymi się jak węże łańcuchami.
Próbowałam wychamować, ale tylko zdarłam sobie skórę na stopach. Z pełnym rozpędem wpadłam w nią.
Czyżbym miała déjà-vu ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak tam, podoba się rozdział? A tak wogóle, chce wam się to czytać? Rozdziały krótkie i nudne... Takie jest przynajmniej moje odczucie, jako autora.
CZYTASZ
The Soul of the Wolf
WerewolfLudzie są ślepi. Nie widzą rzeczy które są tak oczywiste. Jeśli czegoś nie rozumieją, próbują to wytłumaczyć naturą i nauką. Nie widzą magii, która ich otacza. Obok nich przemykają wilkołaki, wampiry, czarodzieje, elfy a nawet syreny, jednak oni teg...