-Czemu ją zostawiliśmy? -spytałam.
-Taki mamy zwyczaj. Podpalamy ciała i odchodzimy. Dzięki temu dusza może bez żadnych przeszkód wypłynąć z ciała.
- Czyli że my byliśmy prze...
Nagle powietrze rozdarł ryk. Głośny. Potężny. Należący do jakieś wielkiej istoty.
-Co... Co to było?
Tim rozglądał się niespokojnie.
-Niemożliwe... Oni nie istnieją... Już dawno wymarli... -mamrotał, coraz bardziej zdenerwowany
-Wyjaśnisz mi co to jest czy nie?! -dopiero kiedy podniosłam głos, spojrzał na mnie. Jego spojrzenie wyrażało czyste przerażenie. Nigdy nie widziałam u niego strachu. Teraz widocznie się bał i nawet tego nie ukrywał.
-Widzisz, jesteśmy Wysłannikami Śmierci.
-Tyle to i ja wiem.
-Ale jesteśmy tak zwaną Drugą Generacją.
-No fajnie, ale do rzeczy.
-Przed nami była Pierwsza Generacja.
Westchnęłam.
-Umiem liczyć i tego że była też Pierwsza się już domyśliłam.
-Pierwszą Generację nazywano Zwiastunami Śmierci. Lub też...
Powietrze rozdarł jeszcze jeden ryk, potężniejszy niż poprzedni. I znacznie bliżej.
-... Rykiem Śmierci
Wiatr zaczął gwałtownie wiać. Korony drzew uginały się pod jego naporem.
Wielki cień przysłonił nam słońce, okrywając mrokiem okolicę.
-Schowaj się! -krzyknął Tim i wskoczył w pobliskie krzaki. Poszłam za jego śladem.
Mieliśmy stąd doskonały widok na rezydencję, ponieważ ogień wypalił krzaki i drzewa zasłaniające ten obraz. Patrzyliśmy więc w milczeniu na zgliszcza naszego domu.
Nagle na resztkach dachu pojawiły się łapy. OGROMNE łapy. Pokryte były czarną łaską i zakończone ostrymi szponami. Rozległ się kolejny ryk i pojawiła się reszta tułowia i ogon.
Ogon miał pełno kolców, aż proszących o to by ktoś się na nie nabił.
Z kolei sam tułów (poprawcie mnie jeśli tak się tego nie pisze) był pokryty tak samo czarną jak na łapach łuską, z tą różnicą że na brzuchu miał ją ciemno czerwoną i przypominającą bardziej płaty jakiejś zbroi, ułożonej tak, by na siebie nachodziły. Coś w stylu dachówki (wszyscy przecież wiedzą jak wygląda ułożenie dachówek na domach, prawda?). Z pleców wyrastały potężne skrzydła. Od głównych mięśni odchodziła błona w kolorze zaschniętej krwi.
Na grzbiecie wyrastały kolce, takie same jak na ogonie.
Szyja kończyła się gdzieś poza naszym polem widzenia, ale i tak zadrżałam, wyobrażając sobie jak musi wyglądać głowa.
- Oto -rzekł cicho Tim.- masz szansę oglądać przedstawiciela Pierwszej Generacji.
- To były smoki?! -wydarłam się na niego szeptem.
Ale jednak za głośnym szeptem.
Szyja gwałtownie skręciła się w naszą stronę, ukazując łeb smoka.
Tak jak ciało, jego głowę pokrywała czarna łuska. Oczy nie miały źrenic, świeciły tylko złotym blaskiem.
Smok rozwarł szczęki i zaryczał. Ten ryk z tak bliska dosłownie rozrywał bębenki w uszach.
Powoli i majestatycznie zaczął schodzić z ruin. Machał przy tym ogonem, rozwalając wszystko za sobą.Nagły kaszel odwrócił jednak jego uwagę od nas.
Po przeciwległej stronie polany podnosił się właśnie John. Trzymał się za głowę, z której ciekła krew, farbując jego białe włosy na czerwono.
Smok ruszył w jego kierunku. Kiedy już znalazł się przy nim, chwycił go w przednie łapy, po czym wzbił się w powietrze.
Zanim Tim zdołał mnie powstrzymać, wybiegłam z naszej kryjówki i gnając ile sił w nogach próbowałam dogonić stworzenie. Znalawszy się dostatecznie blisko skoczyłam, wzmacniając nogi wilczymi cechami.
Złapałam się za końcówkę kolca z ogonu. Wiatr smagał mnie po twarzy ale nie przejmowałam się tym. Całą uwagę skupiłam na tym żeby się utrzymać na ogonie.
-Czegóż może chcieć tak nędzne stworzenie jak ty? -potężny głos, pełen siły i mocy przeszył mnie, o mało nie zrzucając na ziemię. -Trzeba być nie lada odważnym aby złapać Zwiastuna za ogon. Albo niewyobrażalnie głupim.
Smok spojrzał na mnie.
-Wyczuwam w tobie mrok. Wydobywa się z ciebie ciemność, strużką wypływa z serca. Ale jeszcze trochę i strużka... zamieni się w rzekę.
-Co masz na myśli?
Machnął gwałtownie ogonem, a ja nie przygotowana na taki ruch zsunęłam się z kolca.
Zaczęłam spadać, ale widziałam jak smok razem z Johnem odlatują.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Boże, jak ja chciałam wstawić smoka do tej książki ≧ω≦
Ostatnio czytałam sobie początek książki. Stwierdziłam „o... mój... Boże... Jak ja badziewnie pisałam" (nadal tak pisze ale cii...). I zmieniłam opis. Teraz mi się dużo bardziej podoba ≧∇≦
A tak wogóle to jak się czujecie że świadomością że wkrótce szkoła? Bo ja fatalnie. I mam katar. Jak można się we wakacje przeziębić? No jak?!
CZYTASZ
The Soul of the Wolf
Hombres LoboLudzie są ślepi. Nie widzą rzeczy które są tak oczywiste. Jeśli czegoś nie rozumieją, próbują to wytłumaczyć naturą i nauką. Nie widzą magii, która ich otacza. Obok nich przemykają wilkołaki, wampiry, czarodzieje, elfy a nawet syreny, jednak oni teg...